Rozdział 35

7.1K 360 17
                                    

-Na co chcesz czekać do cholery? - patrzę gniewnie na Tonego i Bena, który wpatrują się w ekran komputera. 

-Zrozum, wszystko przemawia za tym, że poszła dobrowolnie. Oni nic nie zrobią. 

-Nawet z tym, że właśnie ją katuje! - wrzeszczę i zostawiam ich. Nie zniosę więcej siedzenia na dupie, wsiadam do samochodu, bo gówno mnie obchodzi co myślą. Sam po nią pojadę i nikt mnie nie powstrzyma. 

-Alex! Stój! - krzyk Tonego niesie się ale i tak odpalam samochód i ruszam. 

Na tego skurwisyna stoją dwie nieruchomości. Jeden na przedmieściach a drugi na osiedlu. Wybieram ten pierwszy choć nie wiadomo dokładnie czy stoi tam jakiś budynek bo większość ziemi porastają lasy. Nie zabrał by jej tam gdzie ktoś mógłby usłyszeć lub zobaczyć co robi. Wciskając gaz do dechy jadę jak na złamanie karku zbyt dużo czasu straciłem kiedy kazali mi czekać na ruch policji. Każda minuta może być dla niej katorgą a to wiąże się z moją jeszcze większą rządzą jego krwi. 

Nie obchodzi mnie co się ze mną stanie póki Mile będzie bezpieczna. 

Staję na skraju lasu i rozglądam się za czymkolwiek co doprowadziłoby mnie do niej. Gdy wychodzę na ulicę samochód za mną gwałtownie hamuje aż dociera do mnie smród spalonych opon.   

-Pojebało Cię do reszty! - krzyk Bena roznosi się echem  lecz mało mnie to interesuje. Biegnę drogą rozglądając się na boki i wiem, że w końcu trafiłem. Żwirowa droga na świeże ślady kół więc jeszcze szybciej ruszam za ich śladem. 

Żwir chrzęści pod moimi stopami i wiem, że dwie pary kroków należą do Tonego i Bena. Obaj starają mi się dotrzymać kroku ale i tak zostają sporo w tyle gdy wbiegam na polanę. Pierwsze co widzę samochód zaparkowany przed drewnianym domem. Światła w nim palące wskazują, że tu są. 

Przerażający krzyk dochodzący z domu sprawia, że moje serce się zatrzymuje na chwilę.

-Mile! - krzyczę i wpadam do środka wyrywając drzwi z zawiasów. 

Pierwsze co widzę to tego śmiecia pochylającego się nad moją dziewczynką, patrzy na mnie wielkimi oczami lecz ja nie widzę nic więcej oprócz krwi na jej czole i siniaków pokrywających całą jej twarz. 

Krew buzuje mi w żyłach i nim tamten wstaje dopadam go. Uderza z całej siły wymierzając cios prosto w jego twarz. Furia buzuje mi w moim ciele i chyba nic mnie nie powstrzyma przed zabiciem tego śmiecia. Tym razem od poczuje na swoje skórze jak to jest dostać takie ciosy jakie zadał Mile. Oddaje mi ale nie czuję nic poza adrenaliną. Zasłaniam się i wymierzam celne ciosy lepiej od niego. Nogą kopię go w żebra gdy tylko mam okazję przez co kuli się i wystarcza jedno uderzenie bym powalił go z nóg. 

-Kocham Cię mój chłopaku. - z jej ust wydobywa się szept lecz dla mnie jest to jak ogłuszający krzyk. Z całej siły walę pięścią w twarz faceta przez co nie wstaje i chyba zemdlał. Mam tylko taką nadzieję bo jeszcze z nim nie skończyłem. 

Dopadam do Mile i chwytam jej twarz w dłonie i sprawdzam puls, który jest tak bardzo słaby. W drzwiach staje Tony i zziajany rozgląda się po czym klęka przy dziewczynie którą tulę do swojego torsu. 

-Dzwoń po pogotowie. - mówię.

-Nie ruszaj jej może mieć coś uszkodzone i tylko pogorszysz sprawę. - tłumaczy mi i wyciąga telefon. Mój osąd i tak jest już rozchwiany bo biorę ją na ręce i wynoszę z tego miejsca. Gdy tylko będzie bezpieczna rozprawię się do końca z tym fiutem. -Alex! - Tony krzyczy na mnie i staje przede mną. 

-Ona nie może umrzeć. - mówię mu a mój głos się łamie. -Nie mogę stracić jej ponownie. 

-Ben wrócił po samochód. - mówi tylko i przepuszcza mnie w drzwiach. - Karetka też już jedzie. Razem z policją. 

Szklane wieżeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz