bestia z lasu

368 34 0
                                    

     Podróżowała na strusiokoniu razem z Zuko, przytulając się do jego pleców i pogrążając w myślach. Czuła się winna jego złemu nastrojowi. Powiedziała coś tak okropnego o jego ojcu, a on nawet nie wspomniał o tym raz. Zupełnie jakby puścił jej tę zniewagę mimo uszu. Ale dziewczyna nie czuła jakby w ogóle na to zasłużyła.

Jej ojciec też był kawałem drania. Zgwałcił jej matkę i na pewno nie tylko ją. Był żołnierzem Narodu Ognia - musiał zabijać w swoim życiu jego wrogów. Lumen nie raz też widziała z jakim nieposzanowaniem traktował służbę i innych ludzi, stopniem niższych od niego.

Mimo to naprawdę go kochała. Bo dla niej był jak prawdziwy ojciec. Dbał o nią, opiekował się i zabawiał. Dlatego po jego śmierci była straszliwie zdruzgotana i przepełniona chęcią zemsty. Te wszystkie uczucia jednak zamknęła w sobie, wyruszając z Zuko na wygnanie.

- Za chwilę zajdzie słońce, musimy rozbić obóz. - powiedział Ihro, spoglądając na zachodzące słońce.

- Gdzie niby chcesz rozbijać obóz?! - oburzył się książę. - I z czego?

Niewdzięczna droga jaką podróżowali, wydawała się nie mieć końca. Wokół nich była tylko martwa ziemia, przesuszona od słońca i nie nadchodzącego deszczu. Uroki Królestwa Ziemi. Lumen nie czuła się dobrze w takich miejscach. Brak wody w powietrzu był wyczuwalny i źle działał na jej organizm. Po latach życia w Narodzie Ognia przywykła jednak do takich ciężkich, ciepłych temperatur. Tam też rzadko kiedy padało, a przynajmniej w stolicy.

- Jeszcze pół godziny jazdy i dotrzemy do tamtego lasu. - powiedział pewnie stryj, wskazując dłonią na majaczące na horyzoncie drzewa

Zuko jedynie prychnął, pospieszając strusiokonia i wyprzedzając stryja. Nie było mowy, że będzie jechać całe trzydzieści minut, kiedy mógł się tam znaleźć szybciej.

     Ich mały szałas składał się koron drzew, bo faktycznie nie mieli przy sobie zbyt wiele. Nie było im to jednak potrzebne w takich warunkach. W końcu w Królestwie Ziemi rzadko padało i żeby natknąć się na deszcz trzeba było mieć niewiarygodnego pecha lub szczęście. Zależnie od tego czego się aktualnie potrzebowało.

Ihro zapatrzył herbatę w swoim podróżnym imbryku, którego obecność w wyposażeniu starszego była ważniejsza niż zapasy jedzenia. Które jednak też miał. Skoro mógł pomieścić obie te rzeczy, był wyjątkowo szczęśliwy.

W przeciwieństwie do Zuko, którego trapiło coś od środka. Lumen nie mogła pozbyć się myśli, że były to właśnie jej słowa. A nawet jeśli nie tylko one - na pewno to coś dotyczyło ojca chłopaka lub i całej jego rodziny. Nie było nic trudniejszego niż relacje ze swoją krwią.

- Proszę, drogie dziecko, pij, bo widać, że ci jej potrzeba. - zaśmiał się wesoło staruszek, podając Lumen napar z liści. Dziewczyna upiła łyk, zaciągając się słodkawym zapachem. Była przepyszna, jak zwykle. - Zuko, tobie też nie zaszkodzi. - powiedział do chłopaka, z wyciągniętą ręką. Ten uległ i także wziął do rąk drewniany kubeczek.

     Kiedy w środku nocy jakiś niespokojny duch przebudził Lumen, dziewczyna nie mogła oprzeć się myśli, że jest obserwowana. Nie poruszyła się, zerkając tylko na drzemiącego po jej lewej Zuko, któremu po brodzie ciekła cienka struga śliny.

Obróciła niepewnie głowę w kierunku krzewów rosnących kilka metrów dalej, słysząc jak to właśnie w nich coś się porusza. I chociaż mógł to być zwykły zając, blondynka wątpiła by czuła taki stres w takim momencie, gdyby to faktycznie był tylko zając.

Wstrzymała oddech kiedy między liśćmi zobaczyła świecące ślepia. Lewą ręką poklepała niespokojnie księcia, ale ten jedyne co zrobił to przewrócił się na drugi bok.

szukając domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz