domek z kart

178 19 5
                                    

     Mieli zatrzymać się w pustynnej oazie, odpocząć chwilę od podróży. Ich nastroje podupadły im dłużej siedzieli w siodle. Dodatkowo nikłe zapasy, które udało się zebrać Lumen szybko miały przepaść. Dwie garście orzechów i kilka korzonków nie były w stanie wystarczyć im na długo.

Książe i stryj zniknęli z oczu dziewczyny kiedy wydawała ich ostatnie pieniądze przy barze. Orzeźwiający koktajl był teraz tym czego potrzebowali. Mimo że magowie ognia dobrze znosili wysokie temperatury, wycieńczenie ich organizmów dawało o sobie powoli znać.

Odnalazła ich przy jednym ze stołów, na którym rozłożona była plansza do Pai Sho. Lumen w pierwszej chwili myślała, że upuści trzymane w dłoniach koktajle, kiedy dotarło do niej czym postanowił zajmować się w takiej chwili stryj. Nastrój Zuko mimochodem się jej udzielał. Nie czuła się na siłach by odpoczywać w trakcie podróży. W końcu byli zbiegami, musieli się ukrywać.

Kiedy pionki zostały ustawione na planszy, tworząc wzór kwiatu lotosu, dziewczyna pozwoliła sobie odetchnąć. Niewiele wiedziała, ale wystarczająco by zaufać w tej sprawie Ihro. Zuko pozostał jednak negatywnie nastawiony. Pieklił się i tak pewnie by pozostało gdyby nie dwójka mężczyzn, która zaskoczyła ich swoją obecnością.

Włoski na karku Lumen stanęły dęba, kiedy wrogość ich spojrzeń padła na całą ich trójkę. Mięśnie spięły się kiedy upewnili ją w swoich zamiarach. Tym bardziej w momencie kiedy nowo poznany mężczyzna wydał ich całej tawernie, otwarcie przyznając się, że za ich głowy była duża nagroda.

Ciekawskie oczy zgromadzonych padły na nich. Szepty rozniosły się po pomieszczeniu, a w krótce po nich pierwsze odgłosy walki. Lumen przezornie zacisnęła rękę na scyzoryku, ale nie odważyła się go użyć, ciągnięta w stronę wyjścia przez Zuko, kiedy kurzawa przysłoniła im widoczność. 

Zanim ktokolwiek spostrzegł ich nieobecność, dawno byli już na łaskach pustyni, prowadzeni w świetle księżyca do oddalonej wioski tubylców. Ukryci za bezpiecznymi ścianami czyjegoś domu w końcu mogli odetchnąć.  

- To zaszczyt gościć w moich progach tak wysokiego rangą członka Porządku Białego Lotosu. - starzec pokłonił się przed Ihro, oddając mu szacunek widoczny w oczach.

Lumen odetchnęła ciężko, patrząc bokiem na skonfundowaną sylwetkę Zuko. Chłopak nie wydawał się rozumieć o czym mówili starsi. Był butnie nastawiony do obcego człowieka. Lumen też, choć z każdą chwilą coraz mniej.

Jej ojciec też był członkiem Porządku Białego Lotosu. Tyle ile wiedziała o tym stowarzyszeniu było pewnie czubkiem góry lodowej. Zdawała sobie jednak sprawę, że należeli do niego głównie zbrodniarze wojenni chcący odkupić winy młodości. Czy można było im zaufać?

- I co teraz? Zajmiecie się układaniem bukietów czy też ktoś w końcu zaoferuje nam coś sensownego? - fuknął książę, sfrustrowany całą sytuacją.

Ruszył za starszymi, a Lumen zaraz za nim. Oględnie obejrzała pomieszczenie, w którym byli, skupiona na detalach, które nie powinny skupiać jej uwagi. Ihro zniknął za drzwiami, zatrzaskując je księciu przed nosem.

- Wstęp tylko dla członków. Zaczekajcie tutaj. - dodał szybko, przez wizjer.

Zuko fuknął pod nosem, odstępując od drzwi jak obrażone dziecko. Spojrzał na Lumen, nie mówiąc jednak słowa. Chociaż dziewczyna czuła jego wielką potrzebę odezwania się. Był podjudzony gniewem. 

Cisza ciągnęła się długie kwadranse zanim została przerwana. Lumen zdążyła wygodnie rozsiąść się na podłużnym stole, z ustawionymi na nim doniczkami. Wcisnęła się między dwie z nich, otoczona oszałamiającym zapachem kwiaciarni.

- Jak długo jeszcze? - warknął książę, zacieśniając uścisk na swoich ramionach, w złości przymykając oczy i opuszczając głowę.

Pytanie było retoryczne i Lumen wyczuła to od początku. Książę nie chciał by ktokolwiek, a szczególnie ona, poczuwał się by na nie odpowiadać. Do czasu aż minął kolejny kwadrans, a wzrok księcia nie padł na niej centralnie.

- Co to w ogóle ten Lotos? - zapytał, siląc się na neutralny ton, mimo że w głębi burzył się z każdą minutą. 

- Pytasz mnie, książę? - Lumen zachłysnęła się powietrzem, odsuwając nos od wąchanego właśnie kwiatka, z niecodziennym wyrazem patrząc na Zuko.

- Nie ma tu nikogo innego. - przewrócił oczami.

Lumen zaschło w gardle na moment. Blask tęczówek Zuko skierowanych prosto na nią, nie palących się ze złości, a znudzonych i neutralnych, był tym czego potrzebowała przez ostatnie dni. Były jak ukojenie, gasiły jej pragnienie bardziej niż woda.

- Oh, to- - zaczęła, urywając ze stresu. - Jakieś stowarzyszenie. Złożone w hołdzie magom powietrza, jeśli się nie mylę. Ku ich czci kultywuje nauki nomadów. - wyjaśniła z zawzięciem w oczach.

Zuko zmarszczył brwi i lekko wykrzywił usta. W jego głowie kotłowały się myśli, które Lumen mogła zobaczyć gołym okiem. Dysonans - głosiła jego ekspresja.

- I skąd ty to wiesz? - zapytał oburzony.

- Sam mnie o to spytałeś. - odparła szybko. - Spodziewałeś się, że będę coś wiedzieć.

- Ty wszystko wiesz. - mruknął pod nosem, szybko milknąc, kiedy zdał sobie sprawę co powiedział. Jego zagubione tęczówki uciekły od Lumen szybciej niż by chciała tego starsza dziewczyna. - To brzmi po prostu źle. - odparł szybko.

- Co brzmi źle?

- To że to nie- Agh! - wkurzony rzucił rękami w powietrzu, mimo że bardzo starał się pozostać w swojej początkowej pozycji, z rękami skrzyżowanymi na piersi. - Dlaczego stryjek należy do czegoś takiego? - spytał w przestrzeń.

- Dla wiedzy, koneksji i kultywowania przeszłości. - wyjaśnił mu jednak. - Nie rozumiem twojej złości, książę. - przyznała otwarcie. - Co jest złego w chęci pamiętania? 

Zuko uniósł na nią wzrok, spuszczając go w niepewności na swoje stopy. Jej niezrozumienie w oczach było karą, której nie potrafił znieść. Czuł się źle wewnętrznie i nie rozumiał czemu.

- Powinniśmy kultywować historię Narodu Ognia. - oparł butnie. - Nie naszych wrogów.

- Wrogów? - wycofała głowę do tyłu, przejęta słowami księcia. - Od kiedy inne narody są nam wrogie, książę? - spytała z powagą, ale usta nastolatka uparcie trzymały się w zamknięciu. - Od kiedy? Odkąd nasz naród zaczął tę wojnę sto lat temu. - powiedziała lekko, z nutą smutku, dobrze ukrywając złość, która tliła się w jej sercu. - Nie daj nabrać się na propagandzie wmawianej ci od dziecka. - pokręciła głową, czując żenadę całej tej stacji.

- Nie jestem przecież głupi! - oburzył się. - Ja- Ja... Jak śmiesz nazywać mnie głupim?! - wyrzucił w jej stronę rękę, panikując na myśl o swojej przegranej.

- Nie, panie. - Lumen momentalnie wstała ze stołu, unosząc ręce w obronnym geście. - Nie to miałem na myśli, przecież wiesz. - odetchnęła w nerwach. Ogień z oczu chłopaka nie znikał, a panika w jej poszerzała źrenice. 

Ciężka atmosfera rozrzedziła się w powietrzu kiedy drzwi, przez które wcześniej wszedł Ihro, otworzyły się. Zuko szybko przybrał dumną postawę, a Lumen ocuciła resztki swojego zdrowego rozsądku, decydując nie paść na kolana przed księciem. Z chwilą kiedy stryj oświadczył cel ich dalszej podróży resztki niepokoju zniknęły z oczu Zuko. Lumen nie wiedziała czy ukrył je w sobie czy naprawdę się ich pozbył.

...

I, in fact, fell asleep, ale proszę, oto rozdział, wybaczcie za zwłokę, kukuland mną zawładnął. 

szukając domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz