przełam

319 29 1
                                    

     Lumen od rana pracowała w ogródku. Tulan zniknął po śniadaniu, ruszając do pracy w kopalni. Jego matka miała rację - naprawdę się przepracowywał. Znając mężczyznę najlepiej wróci dopiero wieczorem, tuż przed kolacją.

Zuko siedział zamknięty w pokoju, aż do momentu, w którym stryj nie zwrócił mu uwagi, że nadwyręża dobroć staruszki. Wtedy obrażony wybył z domu pod pretekstem rąbania drewna i łowienia ryb. Lumen machnęła tylko na to ręką.

     Dni mijały. Lumen spędzała je w ogrodzie i na rozmowach z Tulanem. Nie prosiła się, a tym bardziej nie błagała o atencję Zuko. Teraz jej już nie wypadało. Zbyt wiele razy została odtrącona.

Nastolatkowie więc mijali się tylko na korytarzach, witając skinieniem głowy. Ich relacja stała się oschła, a Lumen, mimo że chciała to naprawić, trzymała się przy swoim. Postanowiła słuchać rad stryja i Tulana, który radził jej to samo.

Zdaniem chłopaka, mimo że początkowo życzy im szczęścia, Zuko nie zasługiwał na Lumen. Jego nonszalancja odtrącała od chłopaka każdego. Był zbyt dumny i pewny siebie, kiedy w rzeczywistości nie poradziłby sobie sam.

     Tej nocy Lumen czuła się źle. Mimo świadomości tego co powinna zrobić, jej motywacja się łamała. Zuko z każdym dniem stawał się coraz oschlejszy i zimny. Prawda, był taki dla niej od samego początku ich znajomości. Ale po kilku przeżytych razem przygodach Lumen przyzwyczaiła się nieco do ich nowej relacji - bardziej koleżeńskiej.

Przewróciła się na drugi bok, nasłuchując. Wydawało się jej, że w pokoju obok Zuko też nie spał. Wstrzymała aż oddech, żeby usłyszeć więc. Po chwili dotarło do niej, że faktycznie, Zuko jest na nogach.

Zdenerwowana podniosła się do siadu, rozmyślając chwilę. Nie powinna była nachodzić księcia w środku nocy. Ale co jeśli z jakiegoś powodu nie mógł spać? Nie dawało jej to spokoju.

Podniosła się z łóżka, ruszając do drzwi. Stare deski skrzypiały, więc była ostrożna. Zawiasy świszczały jej w uszach kiedy popchnęła drzwi. Pokonała kilka kroków do pokoju Zuko i cicho zapukała. Hałasy wewnątrz pomieszczenia ustały, ale nawet po kilkunastu długich sekundach książę nie otworzył drzwi. 

Lumen odetchnęła ciężko, wypuszczając trach z płuc. Wyciągnęła rękę przed siebie i powiodła nia do klamki. Serce waliło jej jak szalone. Wiedziała, że pożałuje swojej decyzji.

- Książę? - szepnęła, przechodząc przez próg. Odpowiedziała jej cisza. - Książę, ja- Słyszałam hałasy, czy wszystko dobrze? Mogę jakoś pomóc?

- Pomożesz dając mi spokój. - obróciła się za siebie, wzdrygając się kiedy Zuko zamknął z trzaskiem szafę stojącą w rogu pokoju. - Tak jak robiłaś to przez ostatnie dni. 

Blondynka odkaszlnęła, oczyszczając gardło. Nie wiedziała jak zacząć. Książę był widocznie na nią zły. Cały upór jaki zbierała w sobie ostatnie dni nagle wyparował. Miała ochotę się przed nim kalać.

- Wybacz mi, mój panie, nie chciałam się niepokoić. Wydawałeś się nie w humorze. - zaczęła, kłaniając się nisko przed chłopakiem. - To się już nie powtórzy, przysięgam. Nie okażę ci już takiego braku szacunku. Proszę, wybacz mi. - na swoje słowa usłyszała jedynie ciche prychnięcie.

Uniosła głowę, nie będąc pewna co robi teraz Zuko. Pakował do torby swoje własności, które targał ze sobą od jakiegoś czasu. Po co?

- Panie, co robisz? - zapytała zaniepokojona Lumen. - Wyjeżdżamy? - dodała w panice, podchodząc do chłopaka.

- Ja wyjeżdżam, ja. Ty i stryj zostajecie. - zaznaczył.

- Ale-

- Umilknij, Nara! - uniósł głos na dziewczynę, a jego dłonie zaiskrzyły. Był wściekły, a dziewczyna nie była pewna dlaczego. Czy to przez nią? Przez jej zachowanie? - Muszę odbyć tę podróż sam. - dodał już spokojniej. 

- Jaka podróż? - zapytała, podchodząc do chłopaka, mimo strachu jaki wywierał na niej książę. - Pojadę z tobą. - zaoferowała się szybko, zachodząc mu drogę. - Nie zostawię cię, panie. - powiedziała twardo, nawet ośmielając się chwycić chłopaka za ramię.

Zuko zastygł, przeszywającym i wściekłym wzrokiem spoglądając za dłoń blondynki. Lumen nie pozwoliłaby sobie w żadnym wypadku dotknąć księcia bez jego zgody. Co więc w nią teraz wstąpiło?

- Um... - pisnęła, odsuwając się od niego. - Wybacz mi, panie. - ukłoniła się przed nim nisko. - Nie chciałam... - zapewniła cicho. - Ale! - dodał szybko, widząc jak chłopak niespokojnie przestępuje z nogi na nogę. - Ja naprawdę nie mogę cię puścić samego, panie. - zeszła na kolana, spoglądając na księcia z dołu. - Proszę, ty-

- Nie poradzę sobie bez ciebie? - zapytał kwaśno, krzywiąc się. - To chciałaś powiedzieć? Uważasz, że jestem tak słaby, że nie dam sobie rady bez nie obdarzonej gówniary, która od lat trzyma się mojego ogona jak pies? Huh? Huh?! No powiedz, co naprawdę o mnie myślisz?! - awanturował się, nie zważając na łzy pojawiające się w oczach blondynki.

- To nie tak! - zapewniła. - To wcale nie tak, panie. - dodała, łamiącym się głosem. - To ja. To ja nie dam sobie bez ciebie rady. - zapłakała, spuszczać głowę. - Nie dam...

Spojrzenie Zuko złagodniało. Przełknął ślinę i gorycz, która pojawiła się w jego gardle. Odwrócił wzrok, nie wiedząc jak zareagować na płaczącą dziewczynę. Jej łzy widział pierwszy raz w życiu.

- Nara... - szepnął jej imię, mając nadzieję, że tym jakoś uciszy dziewczynę. Nie wiedział jak ma się zachować. - Nara, nie płacz. - dodał, od razu przeklinając się w głowie, bo nastolatka zawyła mocniej. - Prze-przepraszam. - dodał szybko, klękając przy niej.

Położył jej dłoń na głowie i delikatnie zmierzwił włosy. Z ociąganiem przyciągnął do siebie i przytulił. Blondynka mamrotała przeprosiny w jego ramię, starając się uspokoić, choć wychodziło jej to dość kiepsko. 

- Wybacz mi pannie, powinnam cię pilnować i ci służyć. Proszę, wybacz mi. Już się od ciebie nie odwrócę. - płakała.

- Nie, Nara. - Zuko uciszył dziewczynę. - Kazałem ci traktować mnie jak równego sobie Nie jestem już księciem, nie jestem następcą tronu. - mówił, czując jak jego oczy zaczynają szczypać. - Nie jestem już synem Ozaia.

- Nie! - zaprzeczyła dziewczyna, odklejając się od bruneta. - Dla mnie jesteś. - zapewniła. - Dla mnie jesteś, panie.

Zuko odetchnął, ocierając samotną łzę spływającą po jego policzku. Kiwnął głową, choć trochę niepewnie, wiedział, że determinacji Nary nie jest w stanie się pozbyć. 

- Spakuj się, Nara. - polecił jej, podnosząc się z klęczek. 

...

Udało mi się nawet napisać drugi!

szukając domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz