polowanie

250 22 4
                                    

     Wyszła z opuszczonego domu, zostawiając za sobą już spokojniejszego Zuko i dalej śpiącego stryja. Odważyła się tylko zakomunikować, że idzie szukać czegoś do jedzenia i niemal wybiegła z pustostanu.

Zuko odwrócił za nią wzrok, patrząc jak nastolatka zbiega po spróchniałych schodach i rusza w kierunku lasu. Słońce już wstało, zahaczając swoimi promieniami o jej jasne włosy, pozwalając chłopakowi podziwiać to jak pięknie mieniły się w świetle.

Pozwolił sobie śledzić ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła całkowicie pomiędzy drzewami. Miała ze sobą jego miecze, o które nawet nie poprosiła. Fakt ten wzburzył w nim na chwilę krew. To, że granice, które kiedyś między nimi postawił, teraz tak łatwo się zacierały, było drażniące.

Zuko był księciem. Mimo że powoli zaczynał wątpić, że była to prawda i że miał jeszcze szansę by objąć tron, nadal tak uważał. Nie godziło się, żeby jego służka pozwalała sobie w jego obecności na taką swobodę. Nie mogła bez pytania zabierać jego rzeczy, do cholery.

- Zuko. - brunet otrząsnął się ze swoich rozmyślań, obracając do stryjka. - Gdzie Nara? - zapytał starszy, rozglądając się po pustostanie.

Nastolatek westchnął, rozluźniając palce, przestając tak makabrycznie mocno zaciskać dłonie na kubku z herbatą. Była ohydna, wiedział, że parzył ją zbyt długo.

- Wyszła na polowanie. - zakomunikował starszemu.

     Znalezienie jedzenia było trudne. W lasach nie rosły żadne owoce ani korzonki, które mogliby zjeść i się nimi nie zatruć. Nie było tutaj dużo roślinności w ogóle. Zanim Lumen dotarła do bardziej urodzajnych ziem, minęła ponad godzina marszu.

Natrafiając w buszu na pierwszego zająca, odetchnęła z ulgą, bo w brzuchu powoli zaczynało ją ssać. Panując nad magią krwi, nie było trudne go schwytać, więc już teraz, patrząc na zwierzę kopiące w ziemi kilkadziesiąt metrów od niej, westchnęła spokojnie.

Mając w dłoni dwa króliki, zdecydowała się wrócić do ich tymczasowego lokum. Nie sadziła, pod żadnym pozorem, że przedzierając się przez krzaki wyjdzie w końcu na skwiercząca od słońca suchą ziemię, szlak, który powoli zarastał zieleniną.

- Proszę cię mała kulko mięsa... - usłyszała znajomy głos. - Kopnij to jabłko.

Dziewczyna odsunęła ostatni krzak stojący jej na drodze, przesłaniający widok na malowanego chłopca. Powstrzymała budujący się w jej gardle śmiech, więc skończyło się jedynie nieprzyjaznym charknięciem, które zwróciło uwagę Sokki.

- Kto to?! - uniósł głos, starając się obrócić głowę. - Toph jeśli to ty, to mi pomóż! Proszęę... - zaczął mówić, starając się wydostać choć jedną rękę z dziury, w której utknął.

Lumen musiała przyznać, że jego pozycja wydawała się niewygodna i mało komfortowa.

- Niestety malowany chłopcze... - zaczęła, robiąc krok do przodu, obchodząc go by mogła spojrzeć mu w oczy. - Masz dziś pecha. - przyznała z uśmiechem na twarzy, klękając obok niego.

Mimika chłopaka od razu się zmieniła. Zgrymasił twarz i gdyby mógł, pewnie od razu zaatakowałby nastolatkę. Ze ściągniętymi brwiami zerknął nawet dwa lub trzy razy w kierunku swojego bumeranga, pewnie mając teraz ochotę uderzyć nim dziewczynę między oczy.

- Znowu ty. - stwierdził nieprzyjaźnie. - Pomogliśmy waszemu grubemu magowi. - przypomniał, pewnie obawiając się, że w pozycji, w którym przyszło mu się znaleźć, nie byłby wstanie obronić się przed nastolatką. Nie, że miałby taką możliwość nawet gdyby zamienili się miejscami.

Jasnowłosa uśmiechnęła się do niego półgębkiem, wzdychając teatralnie. Obejrzała się za siebie, rozglądając po okolicy. Oczywiście nie chciałaby by już wpadać na przyjaciół chłopaka z południa. Wolała oszczędzić sobie trudu walki czy rozmowy.

Podniosła jabłko leżące u jej stóp, niedbale polerując je rękawem. W ogólnym rozrachunku pewnie tylko bardziej je ubrudziła, bo niegdyś czarne wyszywania nabrały wskutek noszenia spłowiałych akcentów. Były też zdecydowanie zakurzone.

- Jesteś tu sam, malowany chłopcze? - zapytała, ale odpowiedź nie nadeszła. - Gdzie reszta twoich przyjaciół?

Chłopak nie odpowiedział. Jego paniczny wzrok, skanujący dotychczas okolice skupił się teraz na niej. Wydawał się groźniejszy, choć oboje wiedzieli jak daleko mu brakowało do prawdziwego wojownika.

- Szanuje twoje milczenie. - powiedziała w końcu Lumen, uśmiechając się do chłopaka przyjacielsko. Gdyby Sokka miał jakieś resztki śliny pewnie splunąłbym teraz na ziemię.

- Nic ci nie powiem. Możesz mnie od razu zabić. - przyznał dumnie, unosząc podbródek.

Lumen uśmiechnęła się szerzej, poprawiając przełożone przez jej ramię króliki. Chłopakowi brakowało ogłady. Nawet ona nie odważyłaby się na taką odwagę w jego sytuacji. 

- To nie będzie koniecznie. - przyznała tylko, wkładając mu do ust jabłko, chcąc mieć pewność, że krzykami nie zwoła tutaj swoich przyjaciół. Zuko zdecydowanie wystarczyło na razie potyczek z wrogami. Dobrze więc gdyby malowany chłopiec nie zwołał ich do obozu.

Awatar mógł nie widzieć powodu by atakować swojego wroga prewencyjnie. Sokka z kolei miał w oczach ducha walki, który byłby w stanie poprowadzić chłopaka w kierunku bitwy tylko z powodu groźby małego zagrożenia. Nastolatek miał w sobie żołnierza, który był jeszcze nie do końca ukształtowany. Ale nadawał się do tego by walczyć. Było widać to w jego spojrzeniu.

Lumen wstała z klęczek, przechodząc szybko nad chłopakiem i ruszając w kierunku, z którego przyszła. Była głodna i jej książę najprawdopodobniej też.

- Do zobaczenia, malowany chłopcze! - krzyknęła za nim, unosząc wolną rękę w górę, mimo że nastolatek nie mógł dostrzec tego gestu.

Sokka zazgrzytał by zębami ze złości gdyby nie jabłko, które tkwiło w jego ustach. Czuł się ośmieszony i zdecydowanie wolałby wybrać teraz śmierć z rąk tej dziewczyny z Narodu Ognia niż spojrzeć w oczy innym i przyznać się do tego co go spotkało. A wpadł przecież do dziury goniąc za mięsem! Myślał, że już nic gorszego nie mogło go spotkać. 

Odetchnął agresywnie, czując jak gorące słońce bucha mu w twarz, a ziemia skwierczy i grzeje boleśnie kark. Powoli chyliło się ku zachodowi i nastolatek nie chciał myśleć o spędzeniu nocy w tym dole. Miał nadzieję, że w końcu ktoś zainteresuje się jego nieobecnością. W końcu był ważnym członkiem grupy! 

szukając domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz