burza

234 28 0
                                    

     Zanim Lumen dotarła do ich małego obozowiska, słońce mocno zbliżyło się do horyzontu. Wychodząc z lasu mogła dostrzec Zuko i Ihro trenujących na suchej ziemi przy skalnym klifie. Uśmiechnęła się pod nosem, z wesołością do nich podchodząc. Jej skoczny krok nie wydawał się być na miejscu, ale głód i myśl o napełnieniu żołądka świeżym mięsem dała za wygraną, popuszczając w świat trochę jej radości.

Zatrzymała się w pół kroku, obserwując ruchy ich obu. Ćwiczyli magię wody, miała pełne prawo by się na tym poznać. Wiedziała, że Ihro był znany ze swoich niekonwencjonalnych metod nauczania i walki. Nie znikąd wziął się jego przydomek Smok Zachodu.

Uśmiechnęła się na wspomnienie o domu, decydując się zostawić magów ognia samych sobie. Wiedziała, że Zuko nie przepadał gdy przerywano mu nauki. Wolała się nie wychylać, zwłaszcza po swoim ostatnich wybrykach.

Zniknęła za drzwiami chaty, chcąc w spokoju oskórować króliki. Była pewna, że kiedy oboje skończą trening, będą głodni jak wilki, ona sama zresztą też była. Teraz jak nigdy wcześniej musieli dbać o dietę, zwłaszcza Ihro. Nie powinien się przemęczać.

Prędko uporała się ze swoim zadaniem, gotowa rozpalać ognisko by usmażyć mięso, kiedy do chatki wszedł Ihro. Uśmiechnął się do niej czule i zaoferował pomoc, ale w nawyku zbyła mężczyznę.

- Odpoczywaj. Niech Zuko zbierze trochę drewna. - zaproponowała, obracając się za siebie, szukając wzrokiem bruneta. - Gdzie książę? - zapytała, rozglądając się po pomieszczeniu, przygotowana na to, że chłopak zmaterializuje się gdzieś obok.

Spojrzała pytającym wzrokiem na staruszka, żądna odpowiedzi. Ihro westchnął przeciągle zanim udzielił jej jakichkolwiek. W jego oczach Lumen widziała zmęczenie, więc na przekór swoim emocjom nie zamierzała go poganiać.

- Młody książę jest oporny w moich naukach. - powiedział z ciężkim westchnieniem, siadając na drewnianej podłodze. - Nie wiem jak przemówić mu do rozumu. Być może sam musi uspokoić swoje demony. - przyznał ze smutkiem, biorąc do rąk naczynie z zimną już herbatą. - Szkoda tylko, że jego gniew rozlewa się i na innych. - dodał z ponurą miną, siorbiąc resztę lodowatego trunku.

Lumen uchyliła w zdumieniu usta. Zachowanie maga ognia było niecodzienne, mężczyzna nigdy nie napiłby się zimnej herbaty.

- Ale gdzie książę? - wyrwała się do przodu, z troską w głosie. Metafory Ihro nie zawsze ułatwiały jej dni. - Na pewno jest głodny, powinien...

- Lumen, dziecko. - staruszek pokręcił głową. - Wiem kiedy Zuko potrzebuje chwili dla siebie, teraz jest taki moment. - zapewnił ją.

Dziewczyna puściła nogi królika, pozwalając upaść mu na rozchwiany stół, przy którym go oskórowała. Jej dłonie były całe we krwi, ale świadomość tego nie powstrzymała jej chwycić za swoje maczety.

- Powiedz, w którą stronę poszedł. - zarządziła szybko, ale Ihro nie zdawał się gotowy by jej odpowiedzieć. - Idzie burza. Coś może się stać. - wypłakała, patrząc na starszego. - Dobrze wiesz, że książę często postępuje lekkomyślnie. Trzeba-

Utkwiła w nim pewne spojrzenie, oczekując że jednak zmieni zdanie. Dziewczyna nie chciała by Zuko przypadkiem natrafił na obóz awatara i jego przyjaciół. Ihro nie rozumiał czym była tak zmartwiona.

- Na wschód stąd natrafiłam na tego pomalowanego chłopca. Awatar wcale nie odleciał daleko. - uświadomiła go szybko. - Co jeśli Zuko na nich trafi? - wyrzuciła swoje obawy.

- Oh. - mimika mężczyzny złagodniała. - Nie przejmuj się, dziecko. Zuko pojechał w zupełnie innym kierunku. - zapewni ją starszy, ale jej mina namówiła go by szybko kontynuował. - W góry. - wycedził z westchnieniem przegranej. - Nie spodobało mu się kiedy odmówiłem rzucenia w niego błyskawicą. Zdecydował, że sam jakąś sobie znajdzie. - wzruszył ramionami.

- Przecież idzie burza. - powiedziała w szoku dziewczyna.

- Oh, ależ nic mu nie będzie. Pioruny nie często uderzają w ludzi. - machnął ręką, wprawiając tym dziewczynę w osłupienie.

- Jak to nie?! - uniosła głos. - Uderzają w najwyższe punkty. - odparła w szoku. - Jesteś niewiarygodnie głupi. - oburzyła się, kierując szybkim krokiem w stronę drzwi. Nie kłopotała się nawet by je zamknąć. Serce podeszło jej do gardła.

Ihro w zadumie upił ostatni łyk herbaty. Potrzebował zaparzyć nową, tego mógł być pewien. A o Zuko przecież nie musiał się martwić, nie jeśli chłopak miał u swojego boku kogoś takiego jak Lumen.  

     Dziewczyna w panice popędzała strusiokonia, czując na ciele pierwsze krople deszczu. Góry były rozległe, a w czasie burzy tym trudniej byłoby jej znaleźć księcia. Znając jego ego nie ciężko było domyślić się, że wybierze najwyższą z nich.

Ręce trzęsły się jej, mimo że kurczowo zaciskała je na wodzy. Cała króliczka krew szybko się z nich zmyła, kiedy burza porządnie ją złapała. Droga, która miała przed oczami zaczęła się zmazywać, nie pokazując już z taką dokładnością skalnych półek, po których się wspinała. Zaczynała słyszeć błyskawice, uderzające gdzieś nad jej głową.

Serce podchodziło jej do gardła. Czuła strach i złość. Na siebie, Ihro i Zuko. Nie chciała by z własnej głupoty i upartości księciu stała się krzywda. Chciała temu zapobiec. 

Drogę rozjaśniła jej błyskawica. Zauważyła w oddali, u podnóża góry drugiego strusiokonia, przywiązanego do konara obalonego drzewa. Popędziła swojego wierzchowca, ucieszona jakąś poszlaką. 

Skalne półki były zbyt wąskie by przedrzeć się przez nie w siodle. Zuko musiał to wiedzieć, teraz ryzykując swoje życie wspinając się w górę po śliskich kamieniach. Lumen nie chciała o tym myśleć.

Zostawiła swojego wierzchowca przy strusiokoniu księcia i udała się w górę. Liczyła się każda sekunda, zwłaszcza teraz, gdy burza rozszalała się nad ich głowami, a co kilka sekund pioruny przecinały niebo. 

Lumen przełknęła ciążącą jej ślinę, odgarniając z twarzy zbłądzone kosmyki. Deszcz wpadał jej do oczu, wiatr prawie zrzucił z góry, a serce nie dawało spokoju. Mimo wichury ograniczającej jej widoczność i możliwości słuchowe, w końcu usłyszała głos księcia. 

Krzyczał, jego głos mieszał się z dźwiękiem deszczu uderzającego o ziemię. Kiedy Lumen w końcu zobaczyła go w cieniu nocy, gdy błyskawica przecięła niebo, klęczał w błocie, a jego ramiona się trzęsły.

Podbiega do niego, wołając go po tytule. Zuko szybko odwrócił od niej swój wzrok, kryjąc twarz w dłoniach. Coś do niej powiedział, ale go nie zrozumiała. Najpewniej nie chciał by widziała jego łzy, mogła się tego domyślić. 

Dziewczyna nie wiedziała w pierwszej chwili co powinna zrobić. Deszcz i burza zeszły na drugi plan. Błyskawice umilkły, a ciemność nocy pozostawiła ich samych sobie.

- Książę? - wydusiła z siebie, ośmielając się położyć dłoń na ramieniu chłopaka. Był cały przemoczony, ona zresztą też. - Powinniśmy wrócić... - szepnęła, nie wiedząc czy powinna mówić cokolwiek. Ale nie byli bezpieczni na szycie góry. 

Zuko odtrącił jej rękę, cofając się, błądząc dłońmi w błocie. Zrzucił na nią całe swoje wzburzenie, każąc się jej wynosić. Lumen próbowała go uspokoić, ale na próżno. Jej osoba tylko bardziej wyprowadzała go z równowagi, jak zwykle.

- Przestań, do cholery! - krzyknął jej w twarz, wstając z brudnej ziemi. - Mam dość tego, że ciągle pałętasz mi się pod nogami! Nie prosiłem się o to! Rozumiesz?! - z jego wybuchem niebo znów zaczęły przecinać błyskawice. - Daj mi już spokój, wariatko! Nie wchodź mi w drogę. Nie potrzebuję cię!

Z ostatnim słowem chłopak odwrócił się od niej plecami, czując że Nara i tak nie byłaby w stanie mu odpowiedzieć. Jej przerażone spojrzenie utkwione w nim jasno dało mu do myślenia. Nie umiał już jednak cofnąć tych słów. Zniknął z jej pola widzenia tak szybko jak tylko potrafił. 

...

Sukces! Namęczyłam się z tym rozdziałem.

szukając domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz