podróż dwojga

304 26 6
                                    

     Patrzyła na swoje ściśnięte w nerwach dłonie. Trzymała wodze tak mocno, że pobielały jej knykcie. Myślami wracała do swoich panicznych słów, który wypłynęły z niej późną nocą. Dałaby wiele, żeby cofnąć czas i się tak nie rozklejać, a dałaby i więcej gdyby miała możliwość zatrzymania księcia w domu, do którego ich przyjęto.

Było to jednak poza jej możliwościami. Nawet stryj nie umiał przemówić młodemu magowi do rozsądku. Wzniecił wręcz jeszcze ten ogień, który tlił się w Zuko. Gdyby nie uległość stryja może i książę dałby upust tym emocjom i pozwolił sobie na spalenie wewnętrznych demonów, ale i wszystkiego dookoła.

Lumen mogła za to dziękować opanowaniu stryja i jego dobremu sercu, które wręcz wepchnęło dziewczynie lejce strusiokonia w dłonie. Nie chciałaby teraz biec za szybko pędzącym księciem ani siedzieć z nim na rumaku. Narzucanie się brunetowi w taki sposób nie pozwoliłoby mu się opanować. Mag potrzebował czasu w samotności, jeszcze więcej niżeli mogłaby zakładać Lumen.

Zuko czuł ciepło swoich dłoni i żar w piersi. Miał ochotę krzyczeć, drzeć się tak głośno, żeby usłyszał go ojciec w swoim domu. Nie rozumiał skąd w nim było tyle gniewu, a co ważniejsze - czemu ten nie zasilał go tak jak dotąd.

- Panie, czy wszystko dobrze? - obrócił się za Narą, która ledwo nadążała za galopującym księciem. - Pa-panie? - sapnęła zmachana, kiedy nie uzyskała odpowiedzi.

Zuko fuknął pod nosem, bijąc się z ochotą popędzenia strusiokonia. Zatrzymał się, pozwalając Narze do niego podjechać.

- Zatrzymajmy się tutaj na chwilę. - zarządził postój, nie odpowiadając jej na pytanie. Było głupie, gdyby oczywistym było, że nic nie było w porządku. Książę wariował z myślą o tym, że był banitą, wrogiem narodu ognia.

- Ale panie, ja tylko chciałam-

- Nałów ryb w strumieniu, Nara. - przerwał jej szybko, schodząc z siodła. - I nie zadawaj zbędnych pytań. Gdybym chciał ucinać sobie z tobą pogaduszki to bym to robił. Ale jak widzisz... - mówił, siłując się z przywiązaniem strusiokonia do drzewa. - Nie robię tego.

- Rozumiem. - Lumen ukłoniła się nisko. - Przepraszam, że cię nagabuję. Chcę ci pomóc. Jak tylko mogę. - tłumaczyła skruszona.

- Jak będę potrzebować twojej pomocy to ci jasno dam znać. - oburzył się książę. - A póki co, idź, łów ryby. - przegonił ją dłonią.

Lumen nabrała powietrza w płuca i powstrzymała się od mówienia. Obróciła się za siebie i poszła w las, w którym gdzieś za drzewami płynął strumień. Słyszeli jego narwane wody uderzające o skały.

- Zrozumiałem coś. - zatrzymał ją jeszcze książę. Był odwrócony plecami jakby nie chciał teraz aby dziewczyna oglądała jego lico. - Podróżowanie ze stryjem i z tobą nic mi nie przynosiło. Chcieliście mi pokazać, że życie jakie przyszykował mi los nie jest takie złe. Ale wiesz co, Nara? Ja nie jestem w stanie tego zaakceptować. Nie umiem po prostu. Chcę wrócić do domu. Tam gdzie moje miejsce. Jako księcia, jako następcy tronu.

Lumen uchyliła usta, wpatrując się w plecy księcia. Mówił spokojnie, ale coś w jego głosie brzmiało jak zaraz miał się załamać. Tak jak teraz jej serce.

- Jeśli taka twoja wola, panie. - odezwała się w końcu, wyprzedzając niespokojne myśli księcia. Bał się, mimo wszystko, że Nara zostawi go z tym samego. - To pomogę ci powrócić do domu. - ukłoniła się lekko, chowając twarz za włosami.

Dla Zuko była w stanie zrobić wszystko, nawet i to. Zaprowadzenie księcia krętą drogą z powrotem na tron było nie tylko trudne samo w sobie, ale też ciążyło jej na duszy. Nie chciała znów zostać sama. Jednak myśl, że mag ognia odzyska swoją utraconą dumę pozwalała jej podjąć tę decyzję.

- Dzi-dziękuję ci, Nara. - jego głos się załamał. Była mu wierna tak jak tego oczekiwał, ale nadal miał wrażenie jakby śnił, mając pod sobą tak dobrą żołnierkę i służkę. - Nara! - zawołał za nią, słysząc jak jej kroki na powrót się wznosiły. - Co miałaś na myśli? - zapytał, kiedy odwróciła się do niego. Jej oczy, mimo że oddalone o kilka metrów, wydawały się jakieś smutne. - Wtedy, że nie dasz sobie rady... beze mnie..?

Lumen spojrzała na Zuko wzrokiem pełny zaskoczenia i mocno ukrywanego strachu. Nie chciała do tego wracać. Było jej niewygodnie mówić o sobie, swojej przeszłości i przyszłości. Ale skoro jej pan pytał - musiała odpowiedzieć.

- Bo nie dam, książę. - przyznała. - Jesteś mi najbliższy. Nie mam już ani rodziny ani domu. Mam tylko ciebie i nikogo ani nic poza tym. - Zuko zamrugał kilkakrotnie, zaskoczony słowami blondynki. - Pomogę ci więc odzyskać dumę i wrócić do domu. Bo skoro to twój cel to i mój. - kiwnęła głową usłużnie. - Tam gdzie ty tam i ja, mój panie. - dodała jeszcze.

Ukłoniła się jeszcze ze zwyczajnej powinności i odeszła w stronę strumienia. Musiała złowić im ryby - zaopiekować się głodnym księciem i przydać jak tylko mogła.

Zuko pozwolił się jej oddalić, a sam wziął potrzebny mu teraz oddech. Dzielić z kimś cel było przyjemnym uczuciem, niezależnie jak bardzo książę sądził, że odzyskanie dumny było tylko i wyłącznie jego powinnością. Nara była mu wierna i oddana, a on głupcem za każdym razem kiedy sądził inaczej. Potrafił to w końcu przed sobą przyznać.

szukając domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz