Leżeli na trawie, wsłuchując się w szum wiatru. Przed dalszą podróżą potrzebowali jeszcze odpoczynku. Zuko miał dużo myśli, które z zapałem nawiedzały jego umysł. Lumen widziała to. Jego zamyślone oczy ciągle gdzieś uciekały, ale była zbyt zlękniona by pytać o szczegóły.
Zuko był jedyną osobą na tej ziemi, przy której brakowało jej odwagi i brawury. Czuła się taka mała i bez mocy. Nie miała pojęcia dlaczego tak się działo.
- Proszę! Pomóżcie mi! - oboje zerwali się z ziemi, wzrokiem gnając do ich wczorajszej gospodyni.
Kobieta miała przekrwione oczy i panikę w nich, której nie starała się nawet kryć. Zeskoczyła z bryczki i omal się nie przewracając podbiegła do pary. Ci już wstali, zaniepokojeni jej zachowaniem.
- Zabrali Lee! Kiedy Gansu odjechał, oni się zjawili. Kazali oddać nam jedzenie, zapasy... Ale mój syn wyciągnął na nich nóż. - mówiła w panice, chcąc jak najszybciej wytłumaczyć im sytuacje. - Nawet nie wiem skąd go miał. A oni... powiedzieli, że skoro rwie się do walki to jest już wystarczająco dorosły na dołączenia do armii. - załkała cicho, opadając na kolana. - Nie mogę stracić drugiego- - ucięła, nie chcąc złowróżyć.
Lumen przykucnęła przy niej, z otuchą kładąc dłoń na jej ramieniu. Bolało ją patrzeć na łzy kobiety.
- Przywiozę ci syna. - odezwał się Zuko nad ich głowami. W jego głosie czuło się determinacje. W końcu czuł się winny tej sytuacji, jako że sam dał nóż chłopcu. Nie miało znaczenia, że nie znali się długo ani dobrze. Chciał im pomóc.
Słońce już zachodziło, grzejąc im plecy, kiedy jechali w stronę miasta. Zuko milczał i Lumen podobnie, bo jego aura jasno dawała jej do zrozumienia, że nie chce ucinać sobie pogawędek. Za dużo myśli przewijało mu się w głowie.
- Ej! To oni! - usłyszeli niemal od razu, kiedy zbliżyli się do domów. Lee czekał na nich z nadzieją. - Mówiłem, że się zjawią!
Żołnierze wstali na równe nogi, a Gow wyszedł z jednego z domów, zirytowany krzykami chłopaczka przywiązanego do pali.
- Nara. - odezwał się do niej nadzwyczaj spokojnie. - Zostaw to mi. - zerknął na nią i zeskoczył z konia. Dziewczyna kiwnęła tylko głową, odchodząc w bok.
Nie uważała, że w tej walce Zuko nie był w stanie sobie poradzić. Poza tym, chciał coś przed sobą udowodnić, a takiej okazji nie chciała mu odbierać.
Z westchnieniem oparła się o drewniane skrzynie, stając obok grupki tubylców, zaciekawionych rozgrywającą się przed nich sceną. Niecodziennością było widzieć jak ktoś przeciwstawiał się zdaniu żołnierzy. Każdy był zbyt zlękniony.
- Puśćcie tego chłopca. - Lumen uśmiechnęła się pod nosem, słysząc pewny siebie i dumny głos jej księcia. Powagi tej sytuacji nie zniszczył nawet rechot Gow.
Ich wymiana zdań była bezsensowna. Ułożona była wręcz pod publiczkę otaczających ich ludzi, ale nie umniejszało to jej wartości. Zuko miał rację, nazywając żołnierzy łotrami. Oboje poznali się na tych ludziach z chwilą kiedy ukradli ich owies.
Lumen usłyszała kilka głośniejszych i przyciszonych szeptów wokół siebie. Mieszkańcy wioski unosili się na słowa Zuko. Mówił prawdę, którą każdy z nich bał się wymówić na głos. Bluźnili jedynie w zaciszu swoich domostw i ściśle dobranych kółkach przyjaciół. Nie odważyliby się powiedzieć żołnierzom w twarz co o nich myślą. Ich życie, choć ubogie, było im drogie samo w swoim istnieniu.
- Chłopcy! Chyba nie pozwolicie, żeby ten obcy obrażał was bez przeszkód. - Gow zwrócił się do swoich kolegów, nie posiadając się ze złości.
CZYTASZ
szukając domu
FanfictionLumen urodziła się i wychowała, pod czułym okiem swojej matki, w Południowym Plemieniu Wody. Nie było jej dane bawić się z rówieśnikami czy pomagać starszyźnie. Lud odrzucił ją kiedy tylko zorientował się o jej inności. Wszyscy bali się, że diablesk...