dobre dusze

371 35 10
                                    

          Skwar sprawiał, że Lumen zaczynała czuć się słabo. Klimat panujący w Królestwie Ziemi nie był dla niej. Zuko wydawał zdawać sobie z tego sprawę, co chwilę zapobiegawczo oglądając się za siebie, aby upewnić się że dziewczyna jeszcze nie zemdlała. Pech chciał że natfiał też na wesoły pysk Ognistego Psa, który lazł za nimi któryś kilometr z kolei.

Kiedy na horyzoncie zobaczyli zarys miasta, cała trójka odetchnęła z ulgą. Potrzebowali odpoczynku po tak długim czasie w siodle i zdala od cywilizacji. Chociaż Lumen nie narzekała na kąpiele w rzekach i jeziorach. Miało to swój specjalny klimat, za którym przepadała.

Tereny Królestwa Ziemi nie były zbyt urodzajne. Naród Ognia odebrał magom ziemi co się dało i do teraz trzymał ludności z tych terenów w ryzach. Bunty w trakcie wojny nikomu nie służyły, a zwłaszcza agresorom.

- Chyba żartujesz? - westchnął książę widząc do czego przymierza się jego stryj.

Niewygodne posłanie z siana i siedzenie na ziemi mógł przeboleć. Chociaż jego książęca duma krzyczała. Ale żebranie? Nie chciał brać udziału w czymś takim. Jak stryj, członek rodziny królewskiej, mógł w ogóle o czymś takim pomyśleć?

- Potrzebujemy pieniędzy. - odezwał się mężczyzna, poprawiają na sianie. - Masz lepszy pomysł, książę? Będziesz kraść? Dopiero coś takiego zhańbiłoby twoje imię. - pouczył go.

Lumen posłała chłopakowi słaby uśmiech, zachęcając żeby usiadł obok niej. Z ociąganiem zrobił to, wzdychając ostentacyjnie, żeby pokazać jaki nieusatysfakcjonowany jest tym pomysłem.

Mimo ruchu na pobliskim targu, niewielu zwróciło uwagę na trzech przybłędów. Każdy miał swoje własne problemy. Jedynie wielkie starania Ihro sprawiły, że uzbierało im się trochę groszy w kapeluszu.

Lumen od czasu do czasu też starała się posyłać przechodniom wesołe i uprzejme uśmiechy, żeby jakoś przykryć tą mroczną otoczkę, która biła od Zuko.

Blodynka weschnęła, odwracając spojrzenie od księcia. Też była zmęczona i zniesmaczona faktem, że żyli w taki sposób. Ile by dała, żeby znowu poczuć chorobę morską...

- Rozprostuję nogi. - mruknęła pod nosem, wstając z siadu. Stryj pozostał wesoły jak był, ale w tej sytuacji jakoś nie podciągał na duchu dwójki młodych.

Lumen oddaliła się spory kawał, bo sylwetki mężczyzn, a nawet dzioby strusiokoni zniknęły jej z pola widzenia. Miasto w którym się zatrzymali nie było duże. Jego centralna część, ciągnęła się całą główną drogę, ale nic poza jedzeniem niespecjalnie interesowało teraz dziewczynę.

- Panienko. - uniosła spojrzenie na starszą kobietę, mając po cichu nadzieję, że nie o niej mowa. - Proszę się rozejrzeć, tyle biżuterii dla pięknej dziewczyny. Może coś takiego, huh? - zaczęła trajkotać jej nad uchem. Pokazała w ułamku sekund połowę swojego podupadającego straganu. - O! To będzie idealne! - ożywiła się jeszcze bardziej, chwytając coś w pomarszczone dłonie.

- Nie, dziękuję. - odparła uprzejmie dziewczyna, unosząc ręce. - Nie mam przy sobie ani grosza. Nie będę pani czasu zabierać.

- Ależ to nie problem. - machnęła ręką. - Odpracujesz. - powiedziała zachęcająco. - Ja już stara jestem, w domu mam tylko wnuczka, ale on ma już własną pracę. Ciężko jest nam w dwójkę. - tłumaczyła. Lumen nie chciała jej przerywać, niechętna jednak do przyjęcia takiej oferty. - A moje prorocze oczy widzą, że czeka na ciebie wybranek w najbliższej przyszłości. - uśmiechnęła się figlarnie, pokazując palcem na blondynkę. Dziewczyna poczerwieniała, nie wiedząc jak staruszka przeszła nagle na ten temat.

szukając domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz