lamparci ząb

310 27 4
                                    

     Lumen trzymała się z dala, tak jak prosił książę. Usunęła się w cień, w którym żyła całe lata, od kiedy wyruszali w rejs szukać awatara. Zresztą nie tylko na ziemiach Narodu Ognia musiała się ukrywać. Całe jej życie było problemem.

Ihro nie zwrócił uwagi na ich dziwne zachowanie. Nie dostrzegł tego, sam zajmując dostępną przestrzeń swoimi własnymi historiami i anegdotami. Kiedy podróżowali nie zamykał się nawet na moment. Lumen była wdzięczna, że to on irytował Zuko, nie ona.

Jechała za nimi, trzymając stosowną odległość dwóch wierzchowców, nie chcąc naprzykrzać się jak upierdliwy pies. Dobrze, że stryj zdecydował się zostawić Milo u ich poprzedniej gospodyni i jej syna. Tulan podobno potrafił opiekować się zwierzętami. Lumen poznała go na tyle, by zaufać chłopakowi w tej kwestii. Nie miała w końcu innego wyboru. Wiedziała, że pies odnajdzie się u tak dobrych ludzi jakimi byli mieszkańcy Królestwa Ziemi. U niej u boku i dwóch magów ognia żyłoby mu się trudniej. Zwłaszcza z burzliwym charakterem księcia.

- Powinniśmy się zatrzymać. - zaproponował Zuko, już któryś raz w ciągu kilku minut. Nieprzerwany słowotok stryja zmienił się w jęki i narzekania. - Rozbić obóz i odpocząć. - dodał młodszy, zerkając przez ramię na Narę.

Dziewczyna uciekła wzrokiem w bok, nie chcąc wypowiadać się słowem. Nie powinna decydować, mimo że uważała, że Ihro musiał odpocząć. Nadal nie był w pełni sił, a całe dnie w siodle mogły tylko pogorszyć jego stan.

- Nie, nie, nie zatrzymujmy się dla mnie. - zaoponował stryj, kasłając Zuko w kark.

Zrobili postój. Zuko zatrzymał strusiokonia i pozwolił Ihro przysiąść na jednej ze skał. Droga do nikąd, którą podążali dłużyła się z każdym kilometrem. Zwłaszcza Lumen, której skwar i brak wody doskwierał dotkliwiej niż magom ognia.

Wierzchowiec, z którego zeszła wierzgnął niespokojnie głową. Drugi przestąpił z nogi na nogę, a po chwili do ich uszu dotarły dźwięki zbliżających się komodorożców. Zuko uniósł dłonie, gotowy do walki. Lumen dobyła szabli, a Ihro niewzruszony zaczął gawędzić o zbliżających się przyjaciołach. Nie ważne ile razy ci jego przyjaciele chcieli ich zabić, stryj pozostawał optymistyczny.

Nie był to pierwszy ani ostatni raz kiedy ktoś chciał skrócić ich o głowę. Ciągle ktoś siedział im na ogonie, a jeśli udało im się tego kogoś zgubić, pojawiali się kolejni. Nieustannie musieli uciekać i się ukrywać. Lumen widziała jak bardzo takie życie odbijało się na księciu.

Zanim walka na dobre się rozwiązała, dosiadali już wierzchowców, uciekając przed oprawcami. Lumen była zdania, że nie powinni zostawiać za sobą wrogów, należało się ich pozbyć, ale ze względu na Zuko nie odważyła się odezwać. Wiedziała, że książę nie podniósłby ręki na ludzi z Narodu Ognia. Zuko zawsze nadmiernie dbał o innych. A powiem wyzbyć się tego zawczasu. Gdyby nie jego dobre serce, nie musiałby opuszczać domu.

- Gdzie się teraz udamy? - zapytał brunet. - Nigdzie nie jesteśmy bezpieczni. - zawył do nieba.

Ihro korzystał z okazji, którą dawał mu chłopak i z ochotą gawędził z młodszym. Po tęgim spojrzeniu księcia, Lumen domyślała się, że nie było to coś czego chciał. Bezsensowna wymiana zdań, która tylko podburzała jego nerwy. Zuko potrzebował konkretnych odpowiedzi, które uspokoiły by go na tyle by mógł zmrużyć oczy w nocy.

Spojrzał na Narę, nie będąc pewnym czego od niej chciał. Właściwie wiedział doskonale. Była jednym z najlepszych ludzi jakich miał na pokładzie. Zawsze mu pomagała. Potrafiła zająć się wszystkim. Nie polegał na niej tylko jako na służącej. Była też wojowniczką, którą cenił. Była mądra i potrafiła podejmować dobre decyzje. Mimo że zwykła się nie wychylać, Zuko dostrzegł jej potencjał prędko.

Westchnął, gubiąc spojrzenie w suchej ziemi. Nie zapomniał, że był na nią zły. Kazał jej nie wychodzić mu w drogę. Nie mógł tak szybko cofnąć swoich słów. Wyszedł by na idiotę, a tego chciał uniknąć. Wystarczająco już zbłaźnił się przed dziewczyną. Nara nie odstępowała go na krok, była przy nim zawsze, nawet gdy jego emocje i słabości brały górę. Nie chciał, żeby ktoś taki jak ona miał przyzwolenie na oglądanie go w takich chwilach. Robił dla niej zbyt dużo, pozwalając jechać z nim i Ihro. Gdyby kazał jej faktycznie zejść mu z drogi, dziewczyna tak by uczyniła, zostając sama. Wiedział o tym, a jednak był na tyle litościwy, że nie kazał jej zawrócić. Nara powinna być mu wdzięczna.

- Zbliżamy się do terenów pustynnych. - odezwała się, zwracając na siebie uwagę. Zuko musiał krzywo na nią spojrzeć, bo skruszona opuściła głowę. - Za pozwoleniem panie, powinniśmy zebrać trochę zapasów.

- Więc to zrób. - odparł szorstko, zatrzymując się w miejscu. - Rozbijemy obóz. Odpoczniemy chwilę. - kontynuował chłopak, pomagając Ihro zejść z wierzchowca. - Tylko się pospiesz. Nie mamy wiele czasu. - upomniał ją, przeszywającym spojrzeniem.

Lumen ukłoniła mu się nisko, poczyniając kroki w stronę lasu. Śladem króliczych odchodów nie trudno było dotrzeć do zwierzyny.

Liczyła, że książę prędko wybaczy jej troskę i wścibskość. Wiedziała, poznając się na jego humorach, że w tym przypadku nie zrobiła wiele złego. To Zuko nie potrafił pogodzić się z jej opiekuńczością. Myślał lub chciał myśleć, że Lumen nie była mu potrzebna. Gdyby tylko wiedział ile razy za jego plecami użyła mocy by uratować mu życie, na pewno zmieniłby zdanie. Ale tego powiedzieć mu nie mogła.

Gdyby tylko wdała się w ojca, mogła władać ogniem, sytuacja byłaby mniej skomplikowana. Łatwiej byłoby jej odnaleźć się na obcych ziemiach, mogłaby wtopić się w tłum, wpasować w elementy układanki.

Ale los pokarał ją magią wody. Sprawił, że własny lud się od niej odwrócił. Dziewczyna nigdy nie widziała tyle bólu w cudzych oczach jak wtedy gdy matka próbowała wytłumaczyć jej dlaczego nie mogła bawić się z innymi dziećmi. Dlaczego była traktowana gorzej i odtrącana jak chora koalowydra. Zrozumiała jaki los ją spotkał już dawno temu, ale zbyt późno dotarło do niej, że powinna się z nim pogodzić. Gdyby tak uczyniła, jej matka jeszcze by żyła. Ojciec najpewniej też.

Ścisnęła między palcami ząb lamparta polarnego, pierwszego samodzielnie upolowanego zwierzęcia. Matka była z niej dumna, że w tak młodym wieku umiała posługiwać się włócznią i łukiem. Cieszyła się, że córka tak sobie radziła, bo wiedziała, że pewnego dnia jej zabraknie. Chciała by Lumen umiała o siebie zadbać gdy to się stanie.

Nie miała czasu nad rozwodzeniem się nad przeszłością. Zuko kazał jej prędko wracać i lepiej by teraz nie igrała z jego nerwami. Nic, nawet łzy w kącikach oczu nie mogły jej zatrzymać. Wspomnienia dawno utraconej matczynej miłości. Teraz były tylko wspomnieniami, niczym więcej. 

...

Będę robić kilka poprawek w poprzednich rozdziałach, usuwać błędy i zmieniać drobne szczegóły, więc niektóre części mogą w najbliższym czasie mieć cofnięte publikacje ;)

szukając domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz