okruchy życia

69 15 1
                                    

     Spokój w ich duszach zagościł szybko, kiedy mieli przed sobą otwartą drogę do stolicy Królestwa Ziemi. Nadawała im cel i nadzieję. Miasto zostało stworzone jako oaza dla zagubionych podróżników, szukających swojego miejsca. Teraz i im miała udzielić schronienia przed losem.

Mimo że podróż przez pustynię nie należała do najprzyjemniejszych, książę wydawał się w lepszym nastroju niż kiedykolwiek. Jego spojrzenie było pełne zadumy, ale mimo tego w jego oczach widniało ukojenie.

Lumen czuła podobną błogość i wygodę na myśl o tym, że po długiej podróży mieli w końcu zagrzać gdzieś miejsca na trochę dłużej. Powietrze nocy dodawało temu wszystkiemu tylko większej rozkoszy.

Odetchnęła głośno, zwracając na siebie uwagę Iroh i Zuko. Chłopak pił herbatę przygotowaną przez stryja.

- W końcu będziemy mogli odpocząć, czyż nie? - zapytał staruszek, uśmiechając się do dziewczyny z radością. Podał jej napar, a ta z wdzięcznością go przyjęła, kiwając przy tym głową.

- Nie mogę się doczekać aż w końcu wyśpię się w prawdziwym łóżku. - rozmarzył się książę, zadzierając głowę do nieba. Gwiazdy tej nocy świeciły wyjątkowo jasno.  

Uśmiech na ustach Lumen pojawił się samoczynnie, kiedy spoglądała na księcia. Czuła, że powoli wszystko zaczynało się układać. Wystarczyło jedynie dotrzeć do Zatoki Pełni, by stamtąd prostą drogą znaleźć się w Ba Sing Se. 

     Jeszcze przed wschodem ruszyli w dalszą podróż. Przejście nocą po pustyni nie sprawiało tyle trudności co za dnia. Szybko dotarli do lasów i bardziej urodzajnych ziem. Poranek przyniósł ze sobą pełne żaru słońce, ale korony drzew uchroniły ich przed udarem.

- Jaka szkoda, że musieliśmy oddać strusiokonie. - zaczął Iroh, siadając na ciepłej od słońca trawie. Tym samym zarządził postój, o który po cichu od jakiegoś czasu prosili Zuko i Lumen.

Książę przysiadł po drugiej stronie drogi, chowając się w cieniu, ukrywając swoje oblicze pod słomianym kapeluszem. 

- Za darmo na pewno nikt by nam nie pomógł. - mruknął, zakładając ręce na piersi. Lumen cicho się z nim zgodziła. 

Nie chciała podłapać pesymistycznego nastawiania księcia. Przed nimi była jeszcze długa podróż, którą najlepiej było utrzymać w spokoju i nadziei. Jej ojciec mawiał, że pesymizm przynosił pecha, więc każdego dnia należało się radować. Choć może brak rozwagi nie dopomógł mu w ostatnich chwilach.

- Po co mi to mówisz? - odezwał się książę, patrząc na nią spod słomianego kapelusza.

Lumen prędko zakryła usta dłonią, orientując się, że powiedziała to na głos. Oblała się rumieńcem, a ciche przeprosiny ledwo przeszły jej przez gardło, tak ściśnięte ze wstydu.

- Śnisz na jawie, Nara. - dodał, widząc jej komiczną reakcję. Lumen mogłaby kontynuować swój płomień wstydu, ale cień uśmiechu na twarzy księcia prędko ugasił jej żale.

- Wybacz, panie. Jestem niewyspana. - przyznała, kłaniając mu się nisko. Zuko odmruknął coś niedbale i przewrócił się na bok, pokazując jej plecy. 

- Więc się prześpij. Niedługo ruszamy. - oznajmił cierpko.

Dziewczyna przytaknęła mu, mimo że nie mógł jej już zobaczyć i zgodnie z poleceniem księcia ułożyła głowę na mchu rosnącym przy drzewie obok. Odwróciła się jeszcze w kierunku stryja, który z ceremonialną dbałością obchodził się ze swoim imbrykiem i śpiewał pod nosem. 

     Kiedy dotarli do Zatoki Pełni czekało ich kolejne zderzenie z rzeczywistością i konsekwencjami wojny. Ich własnymi konsekwencjami.

- To okropne. - szepnęła Lumen zza pleców księcia.

Przepych. Ilość ludzi przytłoczyła ich od wejścia. Powietrze było ciężkie i brakowało mu nadmorskiej lekkości. Ludzie przyciskali do siebie swoje bagaże - ostatki, które zostały im po dawnym życiu.

- Co za syf. - fuknął pod nosem Zuko, zbierając się w sobie i ruszając naprzód, nie patrząc czy pozostała dwójka podążała za nim.

Powędrował prosto w stronę kolejki, ciągnącej się niemal od wejścia. Jego kroki były tak ciężkie i złowrogie, że większość ludzi schodziła mu z drogi. 

Ihro z westchnieniem podążył za bratankiem. Pozostawianie Zuko samemu zawsze przynosiło im kłopoty. Młody mag i jego temperament wzniecały pożary. Dosłownie i w przenośni.

Dokumenty przygotowane dla nich przez Biały Lotos pozwoliły na kupienie biletów na prom. Te świstki papieru były nagrodą za długie wyczekiwanie w kolejce. Niektórych przeszkód nie byli w stanie obejść. Nie teraz, kiedy tak jak reszta ludzi tutaj, byli tylko uchodźcami. Pozostałości królewskiej dumy uchodziły z oczu księcia, kiedy opuszczał głowę przed wejściem na pokład.

Lumen oddała by wiele by wiedzieć jak poprawić mu humor. Mimo tego, że ich ostoja była na wyciagnięcie ręki, Ba Sing Se nigdy nie mogło zastąpić Zuko jego ojczyzny. Książę nie potrafił pogodzić się z losem uciekiniera. Nie z powodu dumy a powinności, którą wpojono mu za młodu. Miał obowiązki wobec kraju. Mimo, że ten sam kraj skazał go na wygnanie. 

Dziewczyna zamrugała żywo, odsuwając myśli od Zuko. Jej natarczywe spojrzenie w niczym mogło teraz pomóc.

Opuściła głowę na pokład, zastanawiając gdzie powinna się teraz podziać. Ihro szybko zjednywał sobie przyjaciół. Wystarczyły minuty podróży by zbudować wokół siebie krąg ludzi i zabawiać ich wesołymi historiami.

Zuko stronił od nieznajomych. Obcy byli w jego głowie wrogami, zwłaszcza ci spoza Narodu Ognia.

Lumen patrząc na twarze tych ludzi utwardzała się w przekonaniu, że ich sytuacje i historie się różniły. Widziała ból i trwogę. Rozumiała je na poziomie, który książę nie był w stanie pojąć.

Ale nie miała mu za złe nastawienia jakie obrał. Walczył sam ze sobą, a taka bitwa niekiedy mogła być zgubna.

Nikt na statku nie był sam. Starców wspomagali młodzi, a dzieci dorośli. Nawet jeśli nie byli spokrewnieni - mieli siebie. Bo ludzie szukali nadziei i otuchy w sobie nawzajem, zwłaszcza w chwilach takich jak ta. 

Lumen odetchnęła świeżym morskim powietrzem. W jaskini nabierało ciężkości i smaku porażki. Tutaj, na otwartej wodzie, dodawało wolności. Mimo że zmierzali w stronę miasta murów, pełnego nakazów i zakazów, ich dusze nadal pozostawały wolne, nie zakute w dyby żołnierzy Narodu Ognia.

Dziewczyna nie zamierzała na to pozwolić. Nie ponownie. Nie tylko dla Zuko i stryja nie chciała takiego losu, ale też dla siebie. Jako wojowniczka, wolałby umrzeć w walce, nie w lochu.

- Piękna pani może dołączy do nas?! - odezwał się jeden z mężczyzn, wymachując dłonią w kierunku Lumen. - Proszę nam coś zaśpiewać na osłodę serca! - dodał wesoło. 

Blondynka spojrzała przed siebie, wypatrując po drugiej stronie statku Zuko. Nie ważne jak długo wpatrywałaby się w jego plecy, młody mag nie zamierzał skrzyżować z nią spojrzenia. Na pewno nie kiedy była w centrum uwagi. 

Odwróciła się do mężczyzny, który ją zawołał, posyłając mu uprzejmy uśmiech.

Sama miała ochotę zniknąć jak Zuko. Wśród ludzi nigdy nie czuła się dobrze ze względu na swoje wyalienowane wychowanie. Ale starała się wpasować, nie chcąc odstawać. Za wszelką cenę nie chcąc odstawać od reszty. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 11 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

szukając domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz