🐛28🐛

4.4K 216 68
                                    

Rok i dwa miesiące temu.
W sensie no. Moment ich pierwszego spotkania.

Pov. Deku
Pokłóciłem się z mamą i w jakimś stopniu byłem na nią zły. Nie mogę powiedzieć, że wina leżała tylko po mojej stronie, ponieważ tak nie było.

Nasza kłótnia zaczęła się niewinnie. Na początku poszło o fakt, że spędzam dużo czasu poza domem, że zadaje się z, jej zdaniem, "złym towarzystwem", co oczywiście nie było prawdą.

Dobrze znałem swoich znajomych i mimo ich alternatywnego i być może dość mylącego wyglądu, byli naprawdę w porządku. Sam na początku także miałem wątpliwości, ale poznałem ich i wcale nie byli tacy źli. Jednak mama tego nie rozumiała.

Stwierdziła, że zachowuje się jak rozwydrzony bachor. Że nie okazuje jej wdzięczności za to co dla mnie robi i że jeśli nie zmienię sobie przyjaciół, to prędzej czy później wyląduje w burdelu.

Niby wiedziałem, że powiedziała to pod wpływem emocji, jednak sam fakt, że moja matka, osoba, która mnie urodziła i wychowała, nie ufa mi i twierdzi, że nadaje się na zwykłą dziwkę, naprawdę mnie zabolał.

Tego wieczoru z naszych ust wyszło o wiele za dużo słów. Żadnego z nas nie obchodziło to, czy ranimy siebie nawzajem. Po prostu powiedzieliśmy to, co leżało nam na sercu.

Niesiony negatywnymi emocjami, zgarnąłem portfel, telefon i wyszedłem z domu. Oczywiście, że czułem się za to winny. Mimo że połowa odpowiedzialności za tą sprzeczkę ponosiła moja mama, ja przez pierwsze kilka godzin obwiniałem się o to.

Z drugiej strony nie chciałem odpuścić. Wiedziałem, że w pewnym stopniu mam rację i dopóki moja mama nie zrozumie swojego błędu, oskarżając o wszystko moich znajomych, jak i mnie samego, to pogodzenie się nie będzie miało sensu.

Ona mi po prostu nie ufała i dopiero teraz odważyła się mi to pokazać. I to w tak cholernie bolesny sposób.

Pomijając fakt, że było to do niej nie podobne. Spodziewał bym się raczej spokojnej rozmowy, jak to miała w zwyczaju kiedy byłem mały, ale widocznie ona nie miała już siły. Wybuchła. A mnie zastanawiało jedno.

Czy miała w tym swój wkład osoba trzecia?

Moja mama taka nie była. Nigdy nie podnosiła na mnie głosu, ale od pewnego czasu zdarzało się to coraz częściej. Wiedziałem, że jest jakiś powód. Że coś ją do tego skłoniło, a jednak nadal czułem to cholerne poczucie winy, które wyżerało mnie od środka.

Usiadłem na jednej z ławek w parku. Musiałem jakoś wyładować emocje, a jako osoba, która z natury jest dość emocjonalna, po prostu potrzebowałem wypuścić to ze mnie wraz ze słonymi łzami.

Chciałem się uwolnić od natłoku myśli. Potrzebowałem czegoś, co odciągnie mnie od głupich myśli. Mimowolnie udałem się do pobliskiego klubu.

Fakt, że nie byłem pełnoletni wcale nie był problemem. Ochroniarzem był jeden z moich bliskich znajomych, więc bez problemów wpuścił mnie do środka.

W środku nikt nie pytał mnie o wiek. Każdy uznał, że skoro tu jestem, to muszę być pełnoletni. Podszedłem do lady. Siadałem na jednym z wysokich krzeseł, kiedy podszedł do mnie barman.

- To co zawsze? - Zapytał. Bywałem tu dość często, dlatego znał moje gusta.

- Nie. Nie tym razem, Jack. - Westchnąłem. - Whisky z colą i lodem poproszę.

- Gorszy dzień, co? - Zagadnął przygotowując dla mnie drinka.

- A żebyś wiedział.

Jack z wyglądu był bardzo młody. Może właśnie dlatego złapaliśmy lepszy kontakt. Chociaż nie nazwał bym tego przyjaźniłą. Znaliśmy swoje imiona. On przygotowywał mi drinki, a ja mu płaciłem. Ewentualnie czasem wymieniliśmy się zdaniami. Na tym kończyła się nasza znajomość.

Zacznijmy od nowa ||Bakudeku a/b/o||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz