Pov. Deku
Chodzenie na następny dzień szło mi bardzo opornie. Nawet leki przeciwbólowe nie były w stanie mi pomóc, ale nie miałem czasu, aby zamartwiać się takimi rzeczami, w końcu co mnie nie zabije, to mnie jedynie osłabi. Hm... chyba jakoś inaczej to leciało.Zdążyłem też zauważyć, że Kacchana bawi mój stan. Zupełnie nie rozumiem dlaczego. To nie on musi teraz cierpieć.
Ale tak jak wspomniałem - nie mam czasu, aby zamartwiać się takimi rzeczami. Dzień dopiero się zaczął, a rodzice Katsukiego będą tu za jakiś czas.
Co prawda mogłem go wykorzystać, ale wtedy nie byłoby tak, jak bym chciał, a tego bym nie zdzierżył. Dlatego wszystko wolę zrobić sam i po swojemu.
Yui wiernie trzymała się mnie i gdziekolwiek bym poszedł, ona biegła za mną. Sam fakt, że nie poruszałem się zbyt szybko, ułatwił jej sprawę.
Oczywiście byłem dumny z mojej małej dziewczynki. Uwielbiam patrzeć na jej roześmianą twarz, kiedy pozwalam jej coś zrobić i chwaliłem ją za każdym razem, kiedy coś jej się udało.
Właśnie byliśmy w trakcie rozkładania sztućcy, kiedy z salonu dobiegł mnie cichy syk połączony z przekleństwem. Potem tylko głośny huk.
Popatrzyliśmy na siebie z Yui nie wiedząc co takiego mogło się wydarzyć. Oczywiście odrazu tam poszliśmy.
- Kacchan? - Zdziwiłem się, kiedy wchodząc do pomieszczenia zastałem chłopaka leżącego na podłodze. - Dobrze się czujesz? Dlaczego leżysz na podłodze?
- Sam chciałbym to kurwa wiedzieć. - Syknął.
- Kacchan, proszę cię. Nie przeklinaj w obecności Yui. - Skarciłem go podchodząc do niego. - Co się stało, kochanie?
- Nadepłem na pierdolo-
- Kacchan, dobrze wiesz, że dzieci w wieku Yui chłoną wszystko jak gąbki. - Klęknąłem przy nim.
- Eh, przepraszam. - Burknął ledwo słyszalnie. - Po prostu nadepnąłem na klocka, a potem wyjeba- ekhem... przewróciłem się, bo nadepnąłem na tą... - Bardzo starał się, aby nie przeklnąć. - Ugh, na tą piłkę.
- Oj biedny. - Zaśmiałem się głaszcząc mężczyznę po głowię. - Yui chyba zapomniała posprzątać swoje zabawki.
- Nie chyba, tylko na pewno. - Przewrócił oczami.
Spojrzeliśmy na dziewczynkę, która ze spuszczoną głową patrzyła się w podłogę zawstydzona. Chyba było jej przykro, że przez nią coś mogło się stać Katsukiemu.
- Oi no... - Zaśmiał się biorąc dziecko na ręce i kładąc ją sobie na klatkę piersiową. - Tata nie jest zły. - Pogłaskał ją po policzku. - Ale następnym razem pozbieraj swoje zabawki, okej skarbie?
- Yhm. - Przytaknęła.
- A ty patrz pod nogi, Kacchan. - Przypomniałem mu.
- Ta... wiem.
- No i super. - Zaklaskałem w dłonie. - A teraz Yui ładnie pozbiera swoje zabawki i tatuś jej w tym pomoże. - Zaproponowałem. - Mam nadzieję, że się wyrobicie, bo za chwilę będzie tu babcia i dziadek.
- Bacia! - Ucieszyła się i w mgnieniu oka zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Pocieszny z niej brzdąc. - Westchnąłem.
Nachyliłem się nad blondynem i musnąłem jego usta, po czym chciałem wrócić do wcześniej wykonywanego zajęcia, jednak Kacchan szybko chwycił mnie w pasie i zmieniając naszą pozycję ponownie mnie ucałował. Oczywiście oddałem.
CZYTASZ
Zacznijmy od nowa ||Bakudeku a/b/o||
FanfictionIzuku to siedemnastoletnia omega, która przez swoją głupotę w młodym wieku zachodzi w ciążę. Fakt iż jest samotną omegą z dzieckiem w drodze sprawia, że znalezienie pracy staje się dla niego trudne. Przyjmuje go Katsuki Bakugo. Szef światowej firmy...