Pov. Deku
Po odbyciu swojej porannej toalety zszedłem na parter. W salonie siedział pan Masaru czytając jakąś gazetę. Kiedy zauważył, że szukam jego żony wraz z moim dzieckiem uśmiechnął się miło.- Mitsuki poszła z Yui na spacer. Zaraz pewnie wrócą. - Oznajmił.
- Oh... no dobrze. - Uspokoiło mnie to.
Cieszyłem się, że rodzice Kacchana jakkolwiek angażują się w bycie dziadkami i odciążają mnie chociażby dzisiaj. Było to bardzo miłe z ich strony.
Poszedłem do kuchni chcąc przygotować sobie śniadanie. Kiedy niemalże kończyłem swój posiłek, usłyszałem charakterystyczny trzask drzwi.
Po chwili moim oczom ukazała się mama Kacchana wraz z Yui na rękach. Dziecko ucieszyło się na mój widok, z resztą podobnie do mnie. Już zdążyłem się stęsknić.
- Wybacz, że wykradłam wam ją rano. - Posłała mi przepraszający uśmiech podając mi dziecko.
- Nic się nie stało. - Odrzekłem odrazu. - Jestem pani za to wdzięczny. Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem szansę się tak wyspać. Spadła mi pani z nieba.
- Oh, skończ już z tą "panią". Skoro i tak za pewien nieokreślony czas mamy być rodziną, to po prostu zwracaj się do mnie po imieniu. - Zaproponowała.
- Na początku może być mi trochę dziwnie, ale postaram się. - Zapewniłem.
- Świetnie. - Ucieszyła się.
Chwilę ze sobą rozmawialiśmy, dopóki nie wpadłem na pewien pomysł. Jeszcze nie wiem czy doby, czy nie, ale to się okaże.
- Em... mam do Ciebie taką małą prośbę. - Zwróciłem się do kobiety. - Jeśli oczywiście masz czas i chęci, to czy mogłabyś zająć się Yui jeszcze przez kilka godzin? - Zapytałem niepewnie.
- Oczywiście. Nie ma żadnego problemu. Pocieszny z niej szkrab. - Zgodziła się niemal odrau.
- Dziękuję bardzo. Już od dawna chciałem pójść do fryzjera, ale mając Yui cały czas pod opieką, było to niemożliwe. - Wytłumaczyłem.
- No tak. - Przyznała mi rację. - Pięć miesięcy ciągłego czuwania nad dzieckiem musiało Cię nieźle wykończyć. Należy Ci się odpoczynek.
- Jeszcze raz dziękuję. - Ukłoniłem się lekko. - Naprawdę spadła... - Zaciąłem się na chwilę - ...ś mi z nieba.
- Jesteś uroczy, Izuku. - Zaśmiała się. - A i ubrania masz u was w pokoju na biurku.
- Okej.
~ Jakich "u was"? ~ Przeszło mi przez myśl, jednak nie skomentowałem tego.
Kacchan wszedł do kuchni odrazu podchodząc do lodówki. W jego ręce znalazł się kartonik mleka truskawkowego. Mężczyzna wbił słomkę w odpowiednie miejsce i dopiero kiedy zaczął je pić, przypomniało mu się o nas.
- Co? - Zapytał kiedy zauważył, że się na niego patrzymy.
- A powiedz mi proszę, kiedy masz zamiar iść? - Zapytała mnie Mitsuki, kompletnie ignorując alfę.
- Cóż. Myślę, że za chwilę. Muszę się tylko ubrać. - Oznajmiłem.
- Podwieźć cię? - Zapytał blondyn wyrzucając pusty kartonik do śmietnika.
- Hm... - Wyjrzałem przez okno. - Nie, pogoda jest dzisiaj całkiem ładna, więc mogę się przejść.
- Okej. - Mruknął wychodząc.
Pobiegłem się ubrać. Nie zajęło mi to długo, ponieważ już po chwili byłem spowrotem na parterze. Pożegnałem się z Yui krótkim buziakiem w policzek i wyszedłem.
CZYTASZ
Zacznijmy od nowa ||Bakudeku a/b/o||
FanfictionIzuku to siedemnastoletnia omega, która przez swoją głupotę w młodym wieku zachodzi w ciążę. Fakt iż jest samotną omegą z dzieckiem w drodze sprawia, że znalezienie pracy staje się dla niego trudne. Przyjmuje go Katsuki Bakugo. Szef światowej firmy...