🐛50🐛

3K 159 71
                                    

Pov. Kacchan
Mijały dni, a Deku nadal czuł się źle. Trochę zaczynało mnie to martwić, bo mimo że nie narzekał, a gdy pytałem go czy wszystko w porządku, zawsze odpowiadał twierdząco, to jednak wiedziałem, że nie mówi mi prawdy.

Tyle że przez to ja martwię się dwa razy bardziej. Bo co z tego, że on mi powie, że jest okej, kiedy ja widzę, że wcale nie jest.

Poza tym proponowałem mu, już kilkukrotnie, żebyśmy udali się z tym do lekarza, ale on zarzekał się, że nie ma takiej potrzeby i że jego złe samopoczucie jest przejściowe.

Toteż nie mówiąc mu tego zapisałem go do lekarza. Samo zawiezienie go tam nie będzie trudne zważywszy na to, że akurat dzisiaj siedział ze mną w pracy, zamiast w domu.

No i tu nasuwa się kolejny powód do moich zmartwień, bo Deku zamiast siedzieć w domu i odpoczywać, woli przesiadywać w moim biurze, gdzie ani zbyt wygodnie nie jest, ani spokoju nie ma i już nie wspominając o ciągłym hałasie spowodowanym pracą.

Żeby nie narażać Yui na niepotrzebny stres załatwiłem jej cały dzień do spędzenia z dziadkami. Izuku oczywiście nie miał nic przeciwko.

Zamknąłem laptopa, wyłączyłem komputer, pouskramniałem papiery, sprawdziłem, czy wszystko co miałem na dzisiaj do zrobienia zrobiłem i na spokojnie mogłem zacząć ubierać kurtkę.

W międzyczasie do pomieszczenia wszedł Deku, który spojrzał na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział.

- Kończysz już na dzisiaj? - Zapytał, kiedy podałem mu kurtkę i pomogłem ją założyć.

- Tak. - Potwierdziłem. - Ale mamy jeszcze coś do załatwienia.

- My czyli kto? - Dopytał.

- Ty i ja. - Sprostowałem.

- Zapomniałem o czymś? - Zaniepokoił się.

- Nie. Nie martw się. - Uspokoiłem go.

- Więc co musimy zrobić? Chodzi o Yui? - Dopytywał.

- Nie. Yui, zgodnie z planem, odbierzemy wieczorem. - Zapewniłem.

- Więc o co chodzi.

- O ciebie. - Wyznałem bez owijania w bawełnę.

- O mnie? - Zakłopotał się.

- Mhm. - Potwierdziłem po czym zgrabnie zmieniłem temat. - Powiedz mi, jak się dzisiaj czujesz?

- Nie jest najgorzej. - Przyznał, jednak nie brzmiało szczerze.

- Mhm. A teraz bez oszukiwania mnie. - Poprosiłem.

- Nie jest najlepiej. - Mruknął będąc cały czerwony na twarzy. - I nie oszukiwałem cię. Mówiąc, że nie nie jest najgorzej miałem na myśli, że najlepiej też nie jest, prawda?

- Mhm, masło maślane. - Przewróciłem oczami. - Chodź.

Otworzyłem mu drzwi i pozwoliłem pójść przodem. Położyłem rękę na jego talii w razie gdyby jednak poczuł się trochę gorzej, bo to nigdy nic nie wiadomo.

- Więc pojedziemy do lekarza. - Zadeklarowałem.

- A-ale Kacchan. Nie ma takiej potrzeby. Za niedługo mam wizytę, a poza tym jestem w ciąży i to chyba normalne, że mam gorsze chwile.

- Te gorsze chwile masz już od tygodnia, gdzie w tym czasie powinieneś czuć się o wiele lepiej. - Przypomniałem. - Jak byłeś w ciąży z Yui, nie miałeś takich wrażeń, co nie?

- No… nie. - Przyznał zakłopotany.

- No właśnie, więc jedziemy do lekarza.

- Ale teraz? Musielibyśmy się najpierw umówić na wizytę. Pewnie mają dużo pracy.

Zacznijmy od nowa ||Bakudeku a/b/o||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz