🐛49🐛

3K 165 113
                                    

Jakiś czas później. Nie wiem. Przypadkowa cyfra. 4. 4 miesiące później.

Pov. Kacchan
Jako że Deku jest w ciąży, a ja nie pozwolę mu się przemęczać, poszliśmy razem na zakupy. Takie rodzinne, bo Yui też z nami była.

Tylko Izu jakiś taki nie w humorze. Od rana źle się czuł, więc zaproponowałem mu, żeby udać się tu później, ale on się uparł.

Niby wiedziałem, że to przejściowe, bo jest w prawie piątym miesiącu, a z tego co wyczytał w internecie jest to okres, w którym powinien czuć się lepiej.

No ale każda omega jest inna. W dodatku fakt, że jest chłopakiem nie pomaga.

No i przez to, że Deku nie tryskał energią, jak to miał w zwyczaju, Yui także była markotna. To jeden z tych dni, w którym mam ochotę trzymać się z daleka, a jednak wiem, że nie mogę, bo inaczej cały dzień by przepłakali.

- Kacchan. - Mruknął zwracając tym moją uwagę. - Weź Yui i idźcie do auta. Ja tylko skoczę do łazienki.

- Może jednak poczekamy na ciebie tutaj, co? - Zaproponowałem.

- Nie, nie musicie. - Zapewnił. - Zaraz do was przyjdę.

- No okej, ale gdyby coś się działo, to dzwoń.

Omega chciał mi podać dziecko, jednak Yui kurczowo trzymała się jego bluzy i nie chciała puścić.

- Kochanie, idź do tatusia. - Poprosił.

- Nie! Chce być z mamą. - Wrzasnęła.

- Mama idzie tylko do łazienki. Nie możesz z nim tam pójść. - Oznajmiłem jej. - Chodź.

- Nie! - Nadal nie chciała.

- Yui. - Westchnąłem. - Dalej chodź. Im szybciej puścisz mamę, tym szybciej do ciebie wróci.

- Nie chce! - Zarzekała się.

Nie zwracając uwagi na jej słowa, po prostu wziąłem ją na ręce i pozwalając Deku odejść sam zacząłem kierować się w stronę podziemnego parkingu.

Yu oczywiście musiała wydrzeć mordę na całą galerię i się rozpłakać, ale co mogłem zrobić. No nic nie mogłem zrobić, bo ona chce do mamy, a ja mamą nie jestem.

Ludzie naturalnie wlepiali w nas wzrok, ale w piźdźie to miałem. Conajmniej jakby nigdy nie widzieli płaczącego dziecka.

Kiedy zeszliśmy na parking nie mogłem już znieść jej krzyku, więc westchnąłem i zaproponowałem jej propozycje nie do odrzucenia.

- Puść!

- Posłuchaj. Puszczę Cię, ale musisz mi obiecać, że nigdzie nie uciekniesz. Okej?

- Mh. - Mruknęła niezadowolona.

- Okej? - Ponowiłem pytanie chcąc mieć pewność, że młoda będzie się mnie trzymała.

- Tak. - Przytaknęła.

Odłożyłem torby z zakupami i postawiłem Yui na ziemi. Oczywiście nie minęło długo zanim jej małe nóżki poszły w ruch.

Niby krótkie, a jak zapierdalają. Taki trochę paradoks.

- Yui! - Pobiegłem za nią.

Ponownie wziąłem ją na ręce, a ta znowu się wydarła. Postawiłem ja na ziemi, bo będąc szczerym wolę gonić ją po całym parkingu, niż słuchać tych wrzasków.

- Okej. Jeszcze raz. - Westchnąłem. - Puszczę cię, ale idziesz ze mną. Jeśli będziesz grzeczna, dostaniesz lizaka.

- Dostanę?

Zacznijmy od nowa ||Bakudeku a/b/o||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz