🐛8🐛

4.6K 254 134
                                    

Pov. Kacchan
Następnego dnia tak jak zapowiedziałem przyszedłem do Deku, ale po jego reakcji zacząłem wątpić czy on aby napewno wczoraj dobrze kontaktował.

- Kacchan? - Zapytał widząc mnie w drzwiach i przecierając zaspane oczy. - Co tu robisz tak wcześnie?

- Wcześnie? Jest po 13. - Chłopak spojrzał na zegar uśmiechając się do mnie głupio. - Nie ważne. Powiedziałem Ci wczoraj w sensie już dzisiaj, że wpadnę, więc oto jestem.

- A tak. Teraz pamiętam. Proszę, wejdź. - Zaprosił mnie gestem ręki. - Uh, zimno. - Stwierdził zamykając drzwi. Nie dziwię się, w końcu jest w samej lekko przydługawej koszulce i miejmy nadzieję jakiś spodenkach.

- Obudziłem Cię? - Zapytałem zdejmując buty.

- Em, tak, ale to dobrze. Jeszcze bym przespał cały dzień, a potem w nocy nie mógłbym spać. Powinienem być Ci wręcz wdzięczny. - Zachichotał. - Kawę? Herbatę?

- Kawę.

- Rozpuszczalna? Zwykła?

- Rozpuszczalna.

- Ile słodzisz?

- 3.

- Okej.

Rozsiadłem się na kanapie. Po chwili przyszedł Deku z dwoma kubkami. Podał mi jeden po czym usiadł obok.

- Jak się czujesz?

- Lepiej niż wczoraj, to napewno. Yui dostała czkawkę w nocy, więc się przebudziłem i miałem okazję przemyśleć sobie wszystko. Doszedłem do wniosku, że dobrze postąpiłem zrywając z Makoto. Tylko mnie ograniczał. Teraz jestem wolny. Jak sobie pomyślę, że moja mała perełka miałaby mieć takiego fałszywego przyszywanego ojca to aż mnie skręca.

- No i dobrze. Odrazu wiedziałem, że coś z nim nie tak.

- Ah tak? - Zaśmiał się. - Wiesz jak poprawić mi humor hahaha. A właśnie. Dziękuje, że się mną wczoraj zająłeś. Gdyby nie ty, to pewnie skończył bym obżerając się wszystkim co znalazłbym w lodówce.

- Nie ma sprawy. Zawsze chętnie pomagam omegą w opresji. - Powiedziałem z wyczuwalnym sarkazmem w głosie.

- Hahaha. Wiesz Kacchan? Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz wydawałeś się straszny. W sensie… rozumiesz. Byłeś pierwszym alfą, który nic nie robiąc potrafił mnie przestraszyć. Teraz już rozumiem, dlaczego nie możesz sobie nikogo znaleźć. Odstraszacz omegi swoim zabójczym spojrzeniem. I to dosłownie.

- Nie do końca. Jestem sam, bo tak chciałem.

- Hm? Nie chciałbyś, żeby jakaś miła, troskliwa omega lub beta przytulała się do ciebie co wieczoru mówiąc ci jak bardzo cię kocha? - Zapytał popijając herbatę.

- Pewnie, że bym chciał, ale czy to moja wina, że większość omeg to zwykle szmaty? - Prychnąłem, ale po chwili przypomniałem sobie, że osoba z którą właśnie rozmawiam też jest omegą. - Bez urazy. Akurat Ciebie nie miałem na myśli.

- Nie martw się. Rozumiem, że jakieś złe wspomnienia z przeszłości. W pełni Cię rozumiem. Mógłbym powiedzieć to samo o alfach. Oczywiście nie mam na myśli Ciebie. Co prawda, jak narazie jesteś najbardziej złośliwym i zadufanym w sobie alfą jakiego spotkałem…

- Dzięki? - Poczułem się trochę zmieszany.

- Poczekaj, jeszcze nie skończyłem. Wracając… ale jednocześnie jeszcze nikt nie martwił się o mnie tak… bezinteresownie. No wiesz, praktycznie się nie znamy, a jednak nie traktujesz mnie jak rozemocjonowaną nastolatkę z problemami. Jesteś trochę dupkowaty ale lubię Cię. Jesteś inny od wszystkich. W ten pozytywny sposób oczywiście.

Zacznijmy od nowa ||Bakudeku a/b/o||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz