🐛39🐛

4.3K 185 212
                                    

2 miesiące później
A dokładnie 20 kwietnia

Pov. Deku
Przebudziłem się dość wcześnie. Z racji, że był weekend, mogliśmy spędzić ten dzień w domu, bo założę się, że gdyby był to zwyczajny dzień w tygodniu, Kacchan poszedłby do pracy.

Chciałem wstać, żeby udać się do toalety, jednak ręką Katsukiego szybko mnie zatrzymała i chłopak jeszcze w półśnie zaczął marudzić.

- Nie idź. - Poprosił przyciągając mnie do siebie.

Posłusznie położyłem się ponownie. Obiecałem i obietnicy zamierzam dotrzymać. A jednak nie zmieniło to faktu, że potrzebowałem skorzystać z toalety.

- Gdzie chciałeś iść? - Zapytał mrużąc oczy.

- Do łazienki. - Oznajmiłem.

- Dlaczego nie poszedłeś?

- Bo chciałeś żebym został.

- Jeśli chcesz iść do łazienki, to idź. Od kiedy ty mnie słuchasz, jeśli czegoś chce?

- Od kiedy ci to obiecałem.

- Hm? - Zamrugał kilka razy po czym westchnął zrezygnowany. - Idź tam i wracaj do mnie szybko.

- Oczywiście Kacchan.

- Tylko nie spiesz się. - Rozkazał wiedząc, że wziąłem jego słowa bardzo dosłownie.

- Uhm. - Przytaknąłem i niespiesznie poszedłem do toalety.

Załatwiłem to, co załatwić miałem i wróciłem do alfy, który czekał na mnie. Chłopak podniósł kołdrę ręką zachęcając mnie tym, abym znów się położył.

Ułożyłem się wygodnie na jego klatce piersiowej i musnąłem jego usta na dzień dobry.

- Wszystkiego najlepszego, Kacchan. - Wyszeptałem mu do ucha i ponownie złączyłem nasze usta.

- Dzięki. - Prychnął nie będąc przyzwyczajony do mówienia takich słów.

Położyłem głowę w zagłębieniu jego szyi, jednocześnie drażniąc ją moim oddechem.

- Masz jakieś plany na dzisiaj? - Zapytałem po dłuższej chwili ciszy.

- Mam. Ale to dopiero pod wieczór.

- To dobrze. Ashido i Eijiro chcą wpaść do nas z rana.

- Z rana to znaczy kiedy? - Dopytał.

- Teraz! - Krzyknęła Mina, która jak gdyby nigdy nic, weszła nam z buta do pokoju.

- AAAAAAAAA-! - Przestarszyłem się, więc także zacząłem wrzeszczeć, dopóki Kacchan nie zatkał mi buzię ręką.

- Możesz mi nie straszyć dzieci? - Warknął na nią.

- Nie przesadzaj. Yui się nie przestraszyła, tylko obudziła, a to jest różnica. - Zauważyła nurkując głową w kołysce.

- Deku mi prawie na zawał padł. - Dalej się z nią kłócił.

- Oj tam, oj tam. - Machnęła ręką lekceważąco. - Co was nie zabije, to was jedynie osłabi. Hm... to jakoś inaczej szło. No nie ważne. Przyszliśmy celebrować twoje urodziny, Bakugo. Nie musisz się odrazu na mnie dżeć!

Zacznijmy od nowa ||Bakudeku a/b/o||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz