- Musimy znaleźć jakiś dowód na twoją niewinność. - powiedziała dziewczyna, po wysłuchaniu całej historii z mojej perspektywy.
- Możemy spytać Alexa co pamięta, jednak wątpię, że reszta będzie chciała mnie w ogóle do niego dopuścić. - odpowiedziałem zaraz po tym spuszczając głowę. Powoli dochodziło do mnie, że wszyscy już prawdopodobnie się ode mnie odwrócili i nie mam szans liczyć, na jakąkolwiek pomoc w ich kierunku.
- Myślę, że powinieneś na razie się gdzieś schować. Nie wiemy, czy komuś nie odwali nagle coś i będzie cię atakować aby się ciebie pozbyć. - podsunęła pomysł, na co zgodziłem się po chwili.
- Nie mogę zostać w normalnym pokoju, co chwilę ktoś tu wchodzi i wychodzi. Szybów wentylacyjnych też nie widziałem. Mam się zacząć foto syntezować czy co? - spytałem, wzdychając ciężko.
- Wczoraj znalazłam jakiś klucz w jednej z szafek. Może otwiera któreś z drzwi, które wcześniej były zamknięte. Możesz tam siedzieć, będę przynosić ci jedzenie i jakieś napoje, dopóki nie rozwiążemy jakoś tej sytuacji. - powiedziała dziewczyna, wyciągając z buta wcześniej wspomniany klucz.
- To poczekam tu za szafką a ty szybko sprawdź, do jakiego pomieszczenia jest ten klucz. Jak reszta wstanie od razu pójdą do pomieszczenia gdzie byłem. Zobaczą, że mnie nie ma i zaczną mnie szukać. W razie gdyby ciebie jeszcze nie by- zacząłem mówić, jednak przerwał mi dźwięk, który odpowiadał za pobudkę wszystkich. Moje całe ciało się momentalnie spięło a na plecach pojawił się zimny pot.
Popchnąłem dziewczynę w kierunku wyjścia zaraz po tym tak jak wcześniej wspomniałem idąc za dużą szafkę na zamek. Szybko zdecydowałem, że o wiele więcej czasu jednak zyskam jeśli nie będę po prostu siedzieć na ziemi, a wejdę do tej szafki. Była ona na tyle duża, że powinna zmieścić i rzeczy, które były w środku jak i mnie. Wszedłem więc do środka, a następnie skuliłem się chcąc także ukryć swoją posturę pod leżącymi luzem ubraniami. Wiem, że pierwszą zasadą życia jest niechowanie się w oczywistych miejscach, właśnie takich jak szafa, jednak teraz nie za bardzo miałem inny wybór.
Wydawało mi się, że minęło dobre kilka godzin, gdzie z każdym najmniejszym dźwiękiem, moje serce na chwilę się zatrzymywało. Prawdziwego zawału dostałem, jednak kiedy usłyszałem zbliżające się do mojego położenia rozmowy, a chwilę później usłyszałem jak drzwi od pomieszczenia otworzyły się, wydając nieprzyjemny dźwięk.
- Sprawdzę ten pokój. - usłyszałem głos należący do znajomego mi chłopaka, z którym rozmawiałem, przed tym nieporozumieniem. Wstrzymałem oddech słysząc jak kroki zbliżają się do mojej kryjówki. Sekundę później drzwi od szafy otworzyły się, a moje spojrzenie spotkało się z tym chłopaka.
Momentalnie moje spojrzenie stało się przerażone, dłonie mocno drżały ze strachu, a szczęka lekko drżała. Karl chwilę stał patrząc na mnie, a następnie bez słowa zamknął drzwiczki, zostawiając mnie nadal nieodnalezionego przez innych.
- Pusto, chodźmy dalej. - powiedział do innego z osób, które tu były, a kiedy drzwi się za nimi zamknęły, wypuściłem cicho powietrze, które trzymałem w płucach, próbując się trochę uspokoić.
Na moje szczęście, kilkanaście minut później do pokoju wróciła dziewczyna, która od razu podbiegła do mnie.
- Byli tutaj prawda? Minęłam się z resztą na korytarzu. - powiedziała, pomagając mi wstać.
- Tak, nie znaleźli mnie na szczęście. Jak daleko jest ten pokój? - spytałem, patrząc na nią z wyczekiwaniem.
- Na końcu tego korytarza. W środku znalazłam jakieś stare materace sportowe więc nawet będziesz miał gdzie spać. - odpowiedziała i razem ruszyliśmy w tamtym kierunku. - Nie możesz jednak zapalić światła. W drzwiach jest matowa szyba i jeśli będziesz miał zapalone światło będą widzieć, że jesteś w środku. - dopowiedziała, wychylając się lekko zza zakrętu aby zobaczyć czy nikogo tam nie ma.
- Czyli ma tam siedzieć w całkowitej ciemności jak kret? - powiedziałem sarkastycznie, patrząc na dziewczynę, chociaż ta i tak tego nie zobaczyła.
- Mogę ci przynieść świeczuszkę i pluszaka jak się boisz. - odpowiedziała, także używając sarkazmu, a następnie szybszym krokiem podbiegła do pomieszczenia, od razu otwierając jego drzwi kluczem. Wszedłem pierwszy do środka, od razu zasłaniając nos koszulką. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, Tina zamknęła drzwi, mówiąc, że przyjdzie za godzinę ze śniadaniem dla mnie.
- Nie powiedziałaś mi kurwa, że jebie tu jak w śmietniku po roku częstego użytku.- powiedziałem sam do siebie, rozglądając się po pomieszczeniu. Moje najbliższe godziny życia spędzę w starym, śmierdzącym schowku na sprzęt sportowy. Zajebiście. Połozyłem się na lekko zakurzonych materacach, patrząc w sufit. Od razu zauważyłem mnóstwo pajęczyn na suficie, a w rogu pokoju chyba nawet siedział sobie pająk wielkości mojego małego palca.
- Od dzisiaj będziesz się nazywał Bob. - powiedziałem pokazując na niego palcem. Wróciłem jednak myślami do sytuacji sprzed parunastu minut.
Czemu mnie nie wydał?
~~~
Otworzyłem swoje oczy z bardzo wielkim trudem. Czułem jak całe moje ciało mnie boli, a co jakiś czas czułem dziwne drgawki przebiegający po mojej skórze. Nie wiedziałem do końca gdzie jestem. Nade mną widziałem jakąś szklaną kopułę, oraz czułem jak coś przeszkadza mi w normalnym oddychaniu.
- Pacjent 20028041 wybudził się. - usłyszałem czyiś oddalony głos, a chwilę później kopuła otworzyła się. Jakiś staro wyglądający mężczyzna odpił ode mnie wszystkie kable, jakie miałem na sobie, a następnie ostrożnie z chyba pielęgniarkami pomógł mi się podnieść. Po chwili w mojej nadal słabej dłoni znalazła się butelka wody, z której z pomocą pani napiłem się paru łyków.
- Co się stało? Gdzie jestem? - spytałem rozglądając się lekko po miejscu.
- Umarłeś. Twój udział w symulacji się zakończył. - odpowiedział mężczyzna, na co zmarszczyłem mocno brwi.
- Symulacji?
~~~~
Gdyby ktoś się zastanawiał jak osoba (to był Tommy) która stała w wejściu nie widziała Nicka, chowającego się w szafie, to poniżej macie mój piękny rysunek.
(Wiem jest piękny)
CZYTASZ
✅ Hunting game // Karlnap [Zakończone] ✅
Fanfic!!!TW!!! Szesnastu zwykłych nastolatków, gdzie każdy prowadził swoje życie i zajmował się swoimi problemami. Pewnego dnia obudzili się w zupełnie innym miejscu. Nikt nic nie pamiętał, jednak wiedzieli, że muszą sobie pomagać, aż się stamtąd nie wydo...