Chapter 33

287 53 40
                                    

- Mam nadzieję, że zginiesz wraz z zakończeniem tego. - powiedziałem strzelając sobie w czaszkę, tym samym zostawiając wirusa, w świecie, w którym został stworzony. 

~~~

Nigdy nie sądziłem, że zwykłe obudzenie się będzie takie ciężkie. Czułem się jakby moje powieki zostały przyklejone do siebie, przez co nie mogłem otworzyć oczy, nieważne jak bardzo chciałem. Słyszałem głosy dobiegające gdzieś z daleka, jednak nie mogłem dokładnie zrozumieć co do mnie mówiły. Dopiero po pewnym czasie udało mi się odzyskać na tyle siły aby chociaż minimalnie otworzyć swoje powieki. Wszyscy, którzy byli w symulacji stali teraz przed kilkoma monitorami, na których mogłem zobaczyć swoje martwe (wirtualne) ciało, a nad nim stojącego Karla, a raczej panującego nad nim teraz wirusa. Dopiero po chwili ktoś zauważył, że się obudziłem i szybko do mnie podeszli aby pomóc mi wstać. 

- Co się stało? Czemu jeszcze Karl nie wyszedł? - spytałem idąc powoli do ekranów. Widziałem jak cały świat naokoło niego zaczął się powoli rozpadać. Widać było, że że wszystko się psuło, co chwilę później nam jedynie potwierdziło to, że wirus dosłownie odłączył się od ciała mojego ukochanego i teraz stał obok niego. 

Wirus miał postać wysokiego mężczyzny w podobnym do nas wieku (przynajmniej z wyglądu). Miał dość długie włosy w kolorze brudnego blondu, które kręciły się lekko na końcach, układając się niechlujnie dając mu dość groźny ale równocześnie delikatny wygląd. Co od razu jeszcze zauważyłem to te nienaturalnie świecące zielone oczy. Miał na sobie zwykłą ciemnozieloną koszulkę i jakieś spodnie, więc nie wyróżniał się mocno od nas. 

Bałem się, że wirus coś zrobi Karlowi. Nie wiedziałem, co ten teraz będzie chciał zrobić. Nie przewidział chyba tego, że strzele sam w siebie więc musiał myśleć nad planem awaryjnym. Nie mógł jednak uwięzić Karla na zawsze w tej symulacji razem z nim. 

- Uwolnijcie go. - powiedziałem patrząc na naukowców, którzy siedzieli przy komputerach coś, co chwile wpisując. 

- Skrypt jest cały zasypany wirusami i jakimiś kodami, minie dość długo zanim uda nam się je naprawić aby bezpiecznie zakończyć kod. - odpowiedział jeden z nich, nie odrywając wzroku od miliona linijek jakiś nic niemówiącego mi kodu. 

- Przecież on mu tam może zrobić krzywdę - powiedział tym razem Ranboo, który starał się zakryć swoją twarz nie mając na sobie maski. Włożyłem dłonie do swoich kieszeni, w których szczęśliwie udało mi się znaleźć maseczkę jeszcze z czasów pandemii. Dyskretnie podałem ją chłopakowi, który od razu ją założył dziękując mi cicho. 

- Nie ma innego sposoby aby go stamtąd wydostać? - spytała Caroline, patrząc dość zaniepokojonym wzrokiem na ekran, na którym mogliśmy zobaczyć, że Karl leżał nieprzytomny na ziemi, a wirus jedynie stał nad nim. 

- Wprowadziliśmy ciało Karla w stan śpiączki farmakologicznej, więc nawet jeśli w tym momencie zostałby zabity, nie spowodowałoby to większych szkód. - zaczął mówić, jednak szybko przerwałem mu. 

- Zadam lepsze pytanie, jaki szkody może mu to wyrządzić? - spytałem, patrząc na niego zdenerwowanym wzrokiem. 

- Po obudzeniu się może nabyć niektóre z tych chorób psychicznych: zespół stresu pourazowego, schizofrenię i wiele więcej. Może dojść nawet do wylewu, lub wystąpieniu guza w mózgu. W najgorszym scenariuszu może dojść do śmierci. -  odpowiedział ten sam naukowiec, na co momentalnie wszystko się we mnie spięło. 

- Nie pozwolę wam zabić kolejnej niewinnej osoby. Jeśli będzie taka potrzeba to sam usiądę do tego cholernego komputera i go stamtąd wyciągnę. - powiedziałem, zaraz po tym siadając na jednym z krzeseł, jakie były w pomieszczeniu. 

Minęło dobre dwadzieścia minut jednak nie dostaliśmy żadnych pozytywnych wieści od naukowców. Jak się okazało niedługo później, George i Jack znali się dość dobrze na kodowaniu, więc zgłosili się aby pomóc tym starym dziadkom, na co ci się zgodzili. Reszta jednak musiała siedzieć czekając aż dostaniemy jakieś wieści od nich. Uważnie obserwowaliśmy także zachowanie wirusa, który jednak stał w miejscu jak statua. Nagle zobaczyliśmy, jak ciało wirusa zaczęła się rozpadać na małe kawałki, na co wszyscy się momentalnie podnieśli ze swoich miejsc. Sam siedziałem zaraz obok nadal pogrążonego w śnie chłopaka, trzymając lekko jego dłoń. 

- Odłączcie szybko wszystkie kable od Karla! Wirus próbuje się nimi gdzieś przedostać! - powiedział Jack, co momentalnie wykonałem, odczepiając od niego wszystko, co możliwe, łącznie z kroplówką i monitorami, które kontrolowały jego parametry życiowe. Kiedy tylko to zrobiłem, popatrzyłem mocno wystraszony na nich nie wiedząc, czy udało mi się wykonać to na czas. Naukowcy jednak nawet nie zwrócili na mnie uwagi, jednak Jack i George posłali mi uniesione kciuki do góry, co chociaż minimalnie mnie uspokoiło. 

Dalej jedynie siedzieliśmy czekając na kolejne wieści i nawet nie wiedziałem kiedy minęła godzina. Nagle jednak obraz na ekranie zrobił się całkowicie czarny. Nie wiedzieliśmy, co się stało więc popatrzeliśmy na wszystkich naukowców, którzy na chwilę zatrzymali sie na swoich miejscach, aby po tym nagle podbiec do miejsca, na którym siedział Jack. Minęło parę sekund zanim wszyscy nagle rzucili się na siebie przytulając nadwzajem. 

- Udało mu się! Pokonaliśmy wirusa! - powiedział głośno Jack, na co wszyscy uśmiechnęliśmy się do siebie, wiedząc, że nie groźni nam więcej niebezpieczeństwo. Obróciłem się jednak do ukochanego i szybko zrozumiałem, że ten nie poruszył się minimalnie pomimo pozbycia się wirusa. 

- Czemu Karl się nie budzi? - spytałem cicho, na co wszyscy na mnie popatrzyli, a następnie na chłopaka. Usiadłem obok niego ponownie chwytając jego dłoń. 

Pozostało mi jedynie czekanie. 

✅ Hunting game // Karlnap [Zakończone] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz