Wspólnie (pomimo moich i Williama kłótni oraz co chwilę rzucanych wyzwisk) postanowiliśmy zebrać wszystkich wspólnie i tam powiedzieć co się przed chwilą stało. Chciałem także powiedzieć o tym co wcześniej powiedział mi Karl, co sprzed chwilą powiedzianymi dowodami przez Alexa bardzo dobrze się łączyło.
Podejrzewałem, że Karl naprawdę ma coś w stylu zaburzenia dysocjacyjnego tożsamości, czyli w dużym skrócie w jego ciele wytworzyło się kilka jak nie kilkanaście różnych osobowości, które mają odrębne tożsamości, wspomnienia i paręnaście innych rzeczy. Jest bardzo możliwe, że w takim przypadku druga osobowość Karla jest trochę bardziej popierdolona i postanowiła nas po kolei wymordować.
Wyrwałem się z myśli dopiero kiedy zostałem brutalnie posadzony przez Tommiego na krześle w stołówce, a zaraz po tym drugą parą wyczarowanych przez niego kajdanek przykuł mnie do krzesła tak abym nie mógł się wydostać. Obok mnie posadzili Karla, który także został zakuty tak samo jak ja. Popatrzyłem chłopaka pocieszającym wzrokiem, a następnie, delikatnie przysunąłem się do niego chcąc dać mu jakieś wsparcie. W przeciągu niecałej minuty w pomieszczeniu znalazła się reszta osób, która najpierw po zobaczeniu nas skutych zdziwiła się lekko, w szczególności, że nie widzieli mnie tak z dwa dni, jednak po chwili bez słowa usiedli na wolnych krzesłach. Czułem na sobie ich spojrzenia, niektóre były typowo przybijające, osądzające a niektóre bardziej współczujące. Sam się czułem źle widząc je na sobie, więc nie chciałem wiedzieć jak czuł się teraz Karl, który jak wcześniej zauważyłem miał problemy z przebywaniem w centrum uwagi.
Minęła chwila a do pomieszczenia przyszedł William, który od razu oparł się o stół, przy którym siedzieliśmy, obracając się przodem do reszty.
- A więc, jak widzicie udało nam się złapać podejrzanego - powiedział pokazując na mnie dłonią, która w tym momencie miałem ochotę mu odgryźć, jednak się w ostatnim momencie powstrzymałem.
Nie zdrowo jest jeść śmieci.
- Dodatkowo, dzięki temu co powiedział nam pare minut temu Alex, mamy nowego podejrzanego. - dopowiedział, tym razem pokazując na Karla, który jedynie bardziej spuścił głowę, chcąc się zapewnię ukryć przed wzrokiem innych.
- To, czemu go tutaj z nami nie ma? Alexa? - zapytała cicho Niki, na co od razu przeliczyłem wzrokowo wszystkich. Faktycznie brakowało tutaj wcześniej wspomnianego chłopaka, co wydało mi się dość dziwne, ponieważ był on naszym jedynym świadkiem.
- Jego stan nie pozwala mu uczestniczyć w tym spotkaniu, więc poprowadzimy je na podstawie tego co usłyszałem od niego. - odpowiedział William, patrząc na dziewczynę zimnym wzrokiem. - Także zacznijmy te prowizoryczne przesłuchania. Nick, opowiedz nam co robiłeś w tym schowku oraz czy to prawda, że Tina pomagała ci, tak jak Karl? - spytał chłopak, patrząc na mnie, jednak bez żadnych emocji na twarzy po prostu siedziałem na krześle nie przerywając prowadzonego z nim kontaktu wzrokowego. Zaśmiałem się w duszy widząc jak chłopak powoli traci cierpliwość i powstrzymuje się od zrobienia mi czegoś. Nie zdziwiłbym się gdyby brunet stracił cierpliwość i po prostu się na mnie rzucił z pięściami. - Odpowiedz, kurwa. - powiedział William, widząc jak, żaden z nas nie chciał mu odpowiadać na pytania.
- Nie będę się tutaj wypowiadał, dopóki nie przyprowadzisz Alexa, walony kłamco. - odpowiedziałem, patrząc na niego z wrednym uśmieszkiem. Pomiędzy nami zapanowała chwilowa cisza, a następnie wyższy obrócił się do reszty patrząc na nich lekko obojętnym wzrokiem.
- Przyprowadźcie go tu. - rozkazał, na co Tobi oraz Ranboo poszli do sypialni chłopaka aby go tutaj przyprowadzić. Przybliżyłem się znowu do Karla, tak aby powiedzieć mu coś do ucha.
- Wszystko okej? - wyszeptałem do niego, zaraz po tym patrząc na niego zaniepokojony.
- Jego głos, nasila się. To za dużo, j-ja muszę na chwilę wyjść. - odpowiedział mi, a ja natychmiastowo użyłem swojej umiejętności, aby roztopić trochę metal kajdanek. Cały czas jednak patrzyłem po reszcie siedzącej przed nami, a także z Williama, który teraz stał przy wejściu do kuchni patrząc na coś. Na moje szczęście nie musiałem długo czekać, zanim metal stał się na tyle elastyczny abym mógł wyciągnąć dłoń z nich. Szybko położyłem ją na dłoniach chłopaka, chcąc go tym chociaż minimalnie uspokoić.
- Jest okej, razem wyjdziemy stąd cało i nic nam się nie stanie. Nie zostawię cię tutaj samego. Pomogę ci też uwolnić się od tego głosu. - powiedziałem, delikatnie pocierając kciukiem wierzch jego dłoni i mimowolnie uśmiechnąłem się lekko czując jak ten także się uspokaja.
Chwilę później do pomieszczenia z pomocą dwóch chłopaków wszedł poszkodowany, który zaraz po tym usiadł na wolnym krześle obok Lani oraz Hannah.
- Skoro teraz już jest tutaj także Alex, to będziecie mówić? - spytał William, patrząc na mnie wyraźnie podirytowany.
- Teraz mogę odpowiadać na te twoje pytania skoro mamy wiarygodne źródło informacji. - odpowiedziałem, ściskając mocniej dłoń Karla aby dodać mu trochę otuchy.
- Powtórzę więc swoje pytanie. Co robiłeś w tym schowku oraz czy to prawda, że Tina pomagała ci, tak jak Karl? - powiedział ponownie patrząc na mnie surowym wzrokiem.
- Nikt mi nie pomagał, jak już pracuję sam. Byłem w tamtym schowku, ponieważ chcieliście mnie dorwać i jak każdy racjonalnie myślący człowiek chciałem jakoś uciec. - odpowiedziałem, na co ten zaśmiał się sucho.
- Hannah, chciałabyś może powiedzieć nam jak zostawiłaś Nicka w pomieszczeniu botanicznym? - spytał patrząc na dziewczynę. Wszyscy spojrzeli na nią, a ta wyprostowała się na krześle, patrząc lekko obojętnym wzrokiem na mnie.
- Związałam go z pomocą swojej umiejętnościtak aby nie mógł się w ogóle ruszyć. - odpowiedziała dziewczyna, a wszyscy ponownie spojrzeli na mnie i momentalnie poczułem jak robi się nie dobrze z nerwów.
- A więc Nick, kto ci pomagał i czemu nas okłamałeś? - spytał chłopak, patrząc na mnie z lekka pogardą w oczach, podczas gdy ja poczułem jak w moich myślach robi się pusta.
CZYTASZ
✅ Hunting game // Karlnap [Zakończone] ✅
Fanfiction!!!TW!!! Szesnastu zwykłych nastolatków, gdzie każdy prowadził swoje życie i zajmował się swoimi problemami. Pewnego dnia obudzili się w zupełnie innym miejscu. Nikt nic nie pamiętał, jednak wiedzieli, że muszą sobie pomagać, aż się stamtąd nie wydo...