W mediach muzyczka do klimatu :]
~~~
Do końca dnia każdy zajął się pakowaniem swoich rzeczy osobistych, które uważał za najważniejsze oraz najpotrzebniejsze. Wspólnie ustaliliśmy, że z samego rana następnego dnia zbierzemy się i razem opuścimy główne pokoje, aby wydostać się z tej symulacji. Powiedzieliśmy im także o moim pomyśle z tym aby jedna osoba miała cały czas zawiązane oczy, na wypadek gdyby wirus użył swojej zdolności. Sam z siebie zgłosił się do tego Tommy, co było dość dobrym pomysłem. Jego umiejętność nie wymagała potrzeby patrzenia na wszystko, co się dzieje naokoło, więc nawet kiedy byśmy potrzebowali coś sobie wytworzyć to chłopak jest w stanie to zrobić.
Zapakowałem ostatnią rzecz, a następnie położyłem swój plecak na ziemi, zaraz po tym siadając na łóżku. Przez ogarniający mnie stres pomimo później godziny nie czułem się w ogóle senny. Wstałem więc, a następnie udałem się do planetarium, w którym wcześniej byłem w nocy. Powoli przemierzałem korytarze, wspominając głupie momenty z moim przyjacielem. Cieszyło mnie to, że wrócę do swojej nudnej (choć nie aż tak bardzo nudnej jak wcześniej mi się to wydawało) rutyny. Ciekawiło mnie czy ten wielkolud w ogóle się o mnie teraz martwił. Zanim się obejrzałem stałem przed wejściem do pomieszczania, w którym po raz pierwszy dłużej gadałem z teraz dość (chyba) bliskim mi chłopakiem.
Powoli ruszyłem do fotelu, na który ostatnio siedziałem podczas rozmowy i usiadłem na nim niedługo potem kładąc się na nim wygodnie. Zacząłem myśleć, czy to, co na pewno teraz czułem było tym, czego się już doszczętnie pozbyłem jakiś czas temu, jednak kiedy tylko zamknąłem na dłużej oczy, widziałem Karla, oraz wszystkie wspólne momenty, jakie tutaj mieliśmy. Te wesołe czy te smutne. Uśmiechnąłem się smutno, delikatnie chwytając w dłoń wisiorek z malachitem, który dostałem bliskiego mi chłopaka.
- Hej Ril, dawno ci nie opowiadałem co u mnie się dzieje. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie przez to zły. Zostałem porwany, na nielegalne eksperymenty. Wiem, jak to brzmi ale musisz mi uwierzyć, że nie kłamię. Pewnie teraz powiedziałbyś coś w stylu "Karma jest suką i zawsze wróci" i masz całkowitą rację. - zacząłem mówić z zamkniętymi oczami, wyobrażając sobie osobę, z którą rozmawiałem. Na sam jego obraz kąciki moich ust powędrowały nawet wyżniej niż wcześniej, lecz równocześnie moje serce ścisnęło się mocniej. - Brakuje mi cię wiesz? Twojego gadania o kamieniach, medytacji czy nawet zwykłego uczenia się wspólnie matematyki. Nie wiem, czy nadal pamiętam dokładnie twój głos, dotyk, czy śmiech. Obiecałem sobie, że będziesz jedynym w kim się zakochałem, jednak nie sądziłem, że ponownie uda mi się wpaść w to głupie uczucie do kogoś. Pewnie teraz mam ci coś o nim powiedzieć, huh? - spytałem powietrza, jednak coś podpowiedziało mi, żebym dalej po prostu mówił. - Nazywa się Karl. Jest niewiele wyższym ode mnie brunetem, z uroczym uśmiechem. Jest dość nieśmiały, jednak kiedy już się otworzy na kogoś staje się dość radosny. Ma miękkie włosy, które szybko polubiłem dotykać, oraz jasne oczy, które często tutaj przepełnione są łzami. Obiecałem, że pomogę mu się uwolnić od wirusa, przez którego zabił kilka osób. Nie martw się, jesteśmy tylko w symulacji więc nie wplątałem się w miłość, która skończy się dla mnie nieszczęśliwie, przynajmniej taką mam nadzieję. - opowiedziałem otwierając oczy, widziałem swoją wyobraźnią jak Ril lezy naprzeciw mnie w takiej samej pozycji jak ja, uśmiechając się lekko. - Myślę, że pokochałem go już w momencie jak tutaj rozmawialiśmy. Poczułem się przy nim taki... wolny. Wiedziałem, że mogę praktycznie wszystko mu powiedzieć. Teraz nie mogę przestać o nim myśleć, kiedy tylko zamknę oczy widzę jego uśmiechnięta twarz. - dokończyłem, a następnie, ponownie zamknąłem oczy, przypominając sobie scenę, przez którą miałem teraz straszliwy strach przez ogniem, oraz tym samym swoją ostatnią chwilę z Ril.
CZYTASZ
✅ Hunting game // Karlnap [Zakończone] ✅
Fanfic!!!TW!!! Szesnastu zwykłych nastolatków, gdzie każdy prowadził swoje życie i zajmował się swoimi problemami. Pewnego dnia obudzili się w zupełnie innym miejscu. Nikt nic nie pamiętał, jednak wiedzieli, że muszą sobie pomagać, aż się stamtąd nie wydo...