Chapter 25

373 69 71
                                    

Stanąłem pod koniec kolejki idącej do drzwi do naszej ucieczki. Trochę niepokoiło mnie to, że nadal nie było przy nas Karla, bez którego nie mogliśmy stad wyjść, więc nawet zacząłem myśleć, że wirus znowu przejął jego ciało i osoby, które miały po niego pójść, już lekko mówiąc nie wrócą. 

Wten drzwi od jego pokoju otworzyły się, a z nich wyszły Aimee oraz Ranboo, którzy mieli go zabrać i zakuć w kajdanki od Tommiego aby przez przypadek nic nam nie zrobił kiedy wirus zabrałby jego kontrolę. Nie było jednak przy nich chłopaka więc od razu wiedziałem, że coś nie poszło po naszej myśli. 

- Coś się stało? - spytała Niki, patrząc na nich lekko zmartwionym wzrokiem. 

- Powiedział, że mamy go tu zostawić. Powiedział także że może nam napisać swój kod na jakieś kartce abyśmy mogli wyjść. - powiedział Ranboo, na co wyraźnie zmarszczyłem brwi, nie będąc zbyt zadowolony z tego co usłyszałem. Postanowiłem więc zabrać sprawę w swoje ręce i ruszyłem pewnym krokiem do pomieszczenia, w którym teraz przebywał. Otworzyłem dość gwałtownie drzwi od razu patrząc na chłopaka surowym wzrokiem. Leżał on na łóżku tyłem do mnie, więc pewnie nawet nie wiedział kto przyszedł do niego. 

- Wstawaj Karl, wychodzimy stąd razem, wszyscy. - powiedziałem do niego, na co ten od razu obrócił się do mnie, patrząc od razu na mnie lekko zszokowany. Chłopak, jakimś materiałem zakrył oko, które zmieniło kolor na te wirusa, tak abyśmy nie musieli go oglądać. 

- Zostawcie mnie tu i po prostu wyjdźcie podam wam kod więc nie będzie problemu. - odpowiedział, na co ja podszedłem do niego, od razu podnosząc go tak, że wisiał na moim ramieniu. 

- Nie uwolnimy się stąd jeśli tu zostaniesz, więc nawet mogę cię nieść tak jak teraz ale masz z nami iść. - powiedziałem, idąc jakby nigdy nic do innych, podczas gdy ci patrzyli na mnie dość zaskoczeni. 

- Puść mnie Nick! Jak z wami pójdę to pewnie was zabiję więc lepiej jakbyście mnie tu zostawili. - zaczął mówić głośniej równocześnie uderzając mnie nie zbyt mocno w plecy abym go puścił, czego nie miałem nawet w pomyśle wykonać. Postawiłem go na ziemi, od razu chwytając jego nadgarstki tak aby reszta mogła je skuć kajdankami. Kiedy już to było wykonane i dłonie chłopaka były unieruchomione z przodu jego ciała, każdy sprawdził, czy na pewno ma wszystko, a następnie każdy po kolei zaczął wpisywać swój kod wchodząc do dalszej części, która była naszą przepustką do wyjścia z tej symulacji. Jako ostatni wpisałem swoje numery, a następnie przeszedłem przez bramkę. Nie minęła chwila a za moimi plecami w sufitu spadła potężna ściana odgradzająca nas od poprzedniej miejscówki, w której byliśmy. Stanąłem jeszcze na chwilę aby popatrzeć na mur, a następnie ruszyłem spokojnym krokiem za resztą. 

Uważnie patrzyliśmy na ściany szukając jakiś możliwych wskazówek lub ukrytych rzeczy, idąc tym dość obszernym korytarzem. Z sufitu zwisały jakieś chyba liany, a pomiędzy dużymi kamieniami, z których był on zbudowany, widziałem mech, a nawet co jakiś czas jakąś drobną roślinkę czy kwiatuszka. Jedynymi źródłami światła, jakie mieliśmy były pochodnie, zawieszone na ścianach, które od razu kilku z nas zabrało, ponieważ nie wiedzieliśmy, czy później będziemy mieli jakąś szansę na światło. 

Nie minęła chwila, a do boku Tommiego przytulił się William, który przy okazji krzyknął dość nie męsko jak na siebie, po zobaczeniu czegoś przebiegającego dosłownie przed nimi. 

 -Szczur! Tu są szczury! - wykrzyczał mężczyzna, przytulając się jeszcze bardziej do młodszego, który przez swoją opaskę, nie widział nawet co się za bardzo dzieje.  

- Co?! Co?! Gdzie?! - odpowiedział młodszy, także zaczynając dość wysoko nagle podnosić swoje nogi aby przez przypadek zwierze nie dotknęło go. 

- Możecie się uspokoić? To tylko niewinne zwierze, nic wam nie zrobi. - powiedziała Caroline, a kątem oka zauważyłem jak Niki bez większego problemu podnosi go zaraz po tym wkładając do kieszeni peleryny, którą nosiła. 

- Jak mamy teraz przetrwać, jeśli są tu rzeczy, które mogą nas zjeść?! - spytał William, na co przewróciłem oczami na jego słowa. 

- Jesteś wyższy niż normalne drzwi i boisz się małego gryzonia, który prędzej zabierze ci kawałek jedzenia niż cię zje? - spytałem, idąc bardziej do przodu, aby zobaczyć co znajduje się przed nami, jednak westchnąłem cicho widać jedynie ciemny korytarz, który nie wyglądał jakby był krótki i prowadził do czegokolwiek. 

- Ciekawe czy te zagadki będą trudne, oraz ile ich będzie. - powiedział cicho Tobi, na co spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem. 

- Też jestem ciekawy. Mam nadzieję także, że uda nam się je w miarę szybko przejść. Nie chce być tutaj dłużej niż trzeba. - odpowiedziałem, dodatkowo poklepując go po ramieniu, aby dodać mu trochę otuchy. 

Kolejne minuty mijały a my dalej szliśmy tym danym korytarzem, który tylko dwa razy tak właściwie skręcił, poza tym to po prostu był zwykły długi, ciemny korytarz. Szybko dało się wyczuć, że jest tutaj dużo wilgoci, a nawet z niektórych miejsc sufitu skapywała woda. 

- Może powinniśmy zrobić mały postój? Idziemy już dość długo a wyszliśmy bez żadnego śniadania? - zaproponowała Lani, na co chętnie przystaliśmy. Każdy, kto był głody wyciągnął ze swojej torby wcześniej zapakowany prowiant, i od razu korzystając z okazji także siadając na ziemi, aby nasze nogi odpoczęły przed kolejną dłuższą wędrówką. 

- Nick, otworzyłbyś mi także jakieś jedzenie proszę? - usłyszałem obok siebie głos Karla, na co od razu obróciłem głowę w jego stronę. Chłopak, pomimo że dłonie miał skute z przodu swojego ciała, nie był w stanie sam wyciągnąć jedzenia, z woreczków, do których je spakowaliśmy. Bez problemu wyciągnąłem je z opakowania, od razu podając kanapkę chłopakowi. 

- Dasz sobie radę? - dopytałem, patrząc z troską na niego, na co ten jedynie w odpowiedzi lekko uśmiechnął się do mnie gryząc swoje jedzenie. Sam wyciągnąłem z plecaka swoją butelkę w wodą i napiłem się parę łyków aby zaspokoić pragnienie. 

- Czekajcie. - usłyszeliśmy od George, który od dłuższego czasu, nawet kiedy byliśmy jeszcze w poprzedniej miejscówce był zadziwiająco cicho. Wszyscy spojrzeli na niego, chcąc się dowiedzieć co miał na myśli. - Ten korytarz się rusza, szliśmy w miejscu cały ten czas. - powiedział, na co od razy przeniosłem wzrok na jedną ze ścian i dopiero po patrzeniu cały czas na wystającą roślinkę zauważyłem, że ta się faktycznie rusza, dodatkowo jeszcze w przeciwnym kierunku niż szliśmy. 

No to mamy naszą pierwszą zagadkę do rozwiązania. 

✅ Hunting game // Karlnap [Zakończone] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz