Miya przez chwilę stał niepewnie, aż w końcu jego kolega w maseczce trącił go ramieniem. Wymienili szybkie spojrzenia, a później zbliżyli się do ich stolika. Oikawa przez cały czas śledził ich poczynania, starając się jednocześnie wyglądać na niezainteresowanego dwójką nowoprzybyłych.
— Hej, Shoyo-kun — przywitał się blondyn. — Znajdzie się jakieś miejsce dla mnie i Omiego?
— O, hej — odpowiedział Shoyo, przerywając na chwilę rozmowę ze swoimi przyjaciółmi, którzy siedzieli po jego prawej. — Jasne, siadajcie.
Miya i jego towarzysz zajęli miejsca naprzeciwko i teraz Oikawa miał blondyna na wprost siebie. Po prostu sytuacja jak ze snów – Tobio po jego lewej, a Atsumu na wprost. Iwa pęknie ze śmiechu, jak mu o tym opowie.
Tymczasem Hinata powrócił do rozmowy z Kenmą, więc Oikawa musiał znaleźć sobie jakieś zajęcie, zanim podadzą jedzenie. Zerknął w lewo, gdzie siedział Kageyama, ale on akurat nie wydawał się w nastroju do pogawędki. Nie żeby Oikawa miał jeszcze ochotę na jakąkolwiek wymianę zdań z nim. Już dość się dzisiaj nagadali. Starczy mu na następne kilka lat.
Z kolei naprzeciwko... Eh. Wygląda na to, że chyba nie ma wyjścia. Przynajmniej później nikt mu nie zarzuci, że chociaż nie próbował. No i jakby nie patrzeć, to byli bliscy koledzy z drużyny jego chłopka, więc wypadłby się z nimi chociaż jako tako dogadywać.
— Miya — zwrócił się do blondyna, przywdziewając na usta swój najbardziej uprzejmy uśmiech.
— Mów mi Atsumu — odparł Miya od razu. — Jest też tu mój brat bliźniak, dlatego nie mam nic przeciwko, żeby zwracano się do mnie po imieniu. Tak jest po prostu wygodniej.
— Oh, jasne. Rozumiem.
To też wyjaśniało, czemu Shoyo mówił mu po imieniu. To jakoś tak podniosło Oikawę na duchu, chociaż była to teoretycznie tylko drobnostka. Wcale nie był o to zazdrosny.
— A ty to..? — zapytał faceta w maseczce. Nigdy wcześniej nie miał z nim osobiście styczności, więc nie kłopotał się tym, żeby zapamiętać jego nazwisko.
— Sakusa Kiyoomi — odparł zamaskowany brunet.
— Ok. W takim razie miło cię poznać.
Oboje skinęli sobie głową, tym samym kończąc wszystkie formalności. Serio, Oikawa czuł się zmęczony tylko od tego, a jeszcze nawet nie zaczęli prawdziwej rozmowy. To będzie długi wieczór. Czy Shoyo nie mógł mu poświęcić więcej czasu? Albo czy Tobio musi być takim bucem? Mogliby go trochę poratować, skoro wiedzą, że praktycznie nikogo tu nie zna prócz nich. Eh, zero empatii.
— Świetny mecz — Oikawa zwrócił się do Atsumu.
— Dzięki, Oikawa-san. Było ciężko, ale ostatecznie nie było innej opcji niż wygrana.
Zupełnie jakby słyszał Shoyo. Trochę mu się to nie spodobało.
— Dokładnie! — wtrącił się Hinata niespodziewanie. — Twoje wystawy były jak zwykle świetne, Atsumu-san! Chociaż to Bokuto-san był prawdziwym MVP tego meczu — powiedział, a potem od razu wrócił do przerwanej rozmowy ze swoją prawą stroną. Jego podzielność uwagi była czasami aż przerażająca.
— Ale nie wszystkie zagrania były najlogiczniejsze — zauważył Oikawa, pozornie obojętnym i wręcz lekceważącym tonem. — Czasami mądrzejszą decyzją byłoby podać do kogoś innego niż Shoyo. Czyżby mój chłopak był aż takim dobrym wabikiem, że zwabił nawet ciebie?
Atsumu aż się zapowietrzył, słysząc to, a siedzący obok Sakusa posłał mu ostrzegawcze spojrzenie. Tymczasem Oikawa uśmiechnął się pod nosem. Dobrze było tak odreagować swoją raczej nieprzyjemną rozmowę z Tobio. Niech ktoś jeszcze poczuje się dziś jak gówno. Przy okazji upewni się co do intencji Miyi względem Shoyo.
CZYTASZ
Mój osobisty MVP
FanfictionKageyamę, Oikawę oraz Atsumu łączy zaskakująco dużo rzeczy - w tym głupia duma, która nie pozwala im tego przyznać. Na ich nieszczęście dzielą również słabość do tego samego mężczyzny. Tak, Hinata Shoyo całkowicie skradł serca tej trójki rozgrywają...