Epizod drugi

445 25 31
                                    

Atsumu szedł lekkim krokiem i przy okazji podśpiewywał sobie pod nosem. Wszedł do szatni swojej drużyny, otwierając drzwi na oścież. Od razu przykuł wzrok obecnych w niej mężczyzn.

— Cześć, wszystkim! — przywitał się wesoło i od razu otrzymał mniej lub bardziej entuzjastyczne odpowiedzi.

Ruszył w stronę swojej szafki, obok której stał już jego szatniany sąsiad ze swoim nieodłącznym grymasem niezadowolenia na twarzy. Tsumu wolał nie pytać, co tym razem mu nie pasuje. Albo kto, bo pewnie odpowiedź brzmiałaby, że on.

— Cześć, Omi — Miya zwrócił się w stronę kolegi. — Dlaczego masz minę, jakby coś zdechło? — mimo wszystko wymsknęło mu się. Jego potrzeba drażnienia Sakusy była jednak zbyt silna.

— Bo się pojawiłeś — odparł Sakusa krótko. Beznadziejnie przewidywalny.

— Oh, nie ma to jak poranna dawka obelg. Tak się stęskniłem od wczoraj.

Sakusa przewrócił oczami, a następnie założył na siebie koszulkę treningową. Przy okazji zdjął też swoją maseczkę, więc Atsumu mógł w pełni podziwiać jego znudzoną minę. Wcześniej tylko jego oczy zdradzały wrogość Kiyoomiego do wszystkiego, co żyje.

— Coś ty taki wesoły dzisiaj, Miya? — zapytał Sakusa pozornie obojętnym tonem.

— Bo czuję, że to będzie dobry dzień, Omi.

— Nie mam pojęcia, na jakiej podstawie wysuwasz takie absurdalne wnioski.

Miya już jednak nie słuchał Sakusy i, wciąż nucąc pod nosem, dokończył przebieranie się. To był typowy dzień dla MSBY Black Jackals, ale on czuł się dzisiaj naprawdę dobrze. Miał przeczucie, że uda mu się dzisiaj wszystko, czego się dotknie. Może nawet idealnie wyjdzie mu ten nowy serw. O! Albo podrasuje razem z Shoyo ich szybką. To była naprawdę miła wizja.

— Pospiesz się, Tsum-Tsum, bo cię tu zostawimy — powiedział Bokuto jakiś czas później. Jednocześnie mocno poklepał go po ramieniu. Atsumu aż się od tego zachwiał.

— Jasne, Bokkun. Moment. — Miya przewrócił oczami. — Shoyo-kun już na sali? — zapytał, chociaż domyślał się odpowiedzi.

— Wiadomo. W końcu jak zawsze dotarł tu pierwszy.

Atsumu dokończył przebieranie się i razem z Bokuto ruszył w stronę sali. Przez całą drogę wysłuchiwał tego, co miał mu do powiedzenia jego towarzysz, ale tak naprawdę informacje te wpuszczał jednym uchem, a drugim wypuszczał. Myślami był już na treningu u boku pewnego bardzo energicznego rudzielca.

W końcu dotarli na boisko, gdzie dołączyli do grupki ich rezerwowych i zaczęli się z nimi rozciągać, co jakiś czas wymieniając jakieś uwagi. Miya wzrokiem szukał Hinaty i wypatrzył go na drugim końcu sali, gdzie rozmawiał o czymś z Sakusą.

Po kilku minutach do pomieszczenia wszedł ich trener wraz z asystentem. Od razu cała drużyna zebrała się razem, żeby móc go przywitać i wysłuchać uwag na dzisiejszy dzień. Okazało się, że dziś czekał ich trening siłowy i po krótkim rozciąganiu mieli przejść do siłowni.

— Jeszcze się dzisiaj ze mną nie przywitałeś, Shoyo-kun — powiedział Atsumu, zarzucając rękę na ramiona niższego mężczyzny. Ludzie zaczęli się rozchodzić, żeby wykonać polecenie trenera, więc miał chwilę, żeby zagadać do Hinaty.

— Oh, wybacz, Atsumu-san. — Hinata posłał mu tak promienny uśmiech, że aż mu zmiękły kolana. — I witaj, Atsumu-san. Cieszę się, że cię widzę.

Mój osobisty MVPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz