Epizod dwudziesty piąty

106 8 6
                                    

Kageyama nie mógł zasnąć. Zwykle nie miał z tym problemów, bo był bardzo zmęczony po całym dniu gry w siatkówkę, a poza tym wiedział, że sen jest ważny dla prawidłowej regeneracji. Jednak tym razem mimo wyraźnego wyczerpania nie potrafił się wyciszyć i po prostu zasnąć.

Jego umysł co jakiś czas nawiedzały pewne obrazy i wspomnienia, które próbował bezskutecznie ignorować. Był niespokojny, a przewracanie się z boku na bok okazało się równie bezcelowe, co frustrujące.

Wreszcie westchnął znużony samymi próbami zaśnięcia. Podniósł się do siadu, a potem wysunął się spod kołdry. Włożył stopy w swoje granatowe papcie, a potem ruszył w stronę wyjścia z pokoju. Po drodze zgarnął tylko swój portfel, komórkę oraz kartę dostępu do apartamentu.

Było grubo po północy, dlatego w hotelu panowała niczym niezmącona cisza. Długi korytarz, wyłożony bordową tapetą i ze złotymi wykończeniami, oświetlony był przez ciepłe światło, które nadawało scenerii wrażenia królewskiej elegancji. Kageyama nie miał jednak głowy do skupiania się na takich szczegółach. Ruszył przed siebie, powłócząc nogami i nie patrząc na nic w szczególności. Pozwolił sobie odpłynąć i prowadzić się nogom po znajomej trasie.

Po pokonaniu kilkudziesięciu metrów korytarz rozszerzał się i przechodził w coś, co można określić mianem małego salonu. Kageyama nazwałby to miejsce elegancką poczekalnią, ale przecież nie było tu na co czekać. W każdym razie w pomieszczeniu znajdowała się sofa, kilka foteli, szklany stolik oraz jakieś rośliny doniczkowe. Ktoś nawet powiesił tu obraz przedstawiający górski krajobraz i dodatkowo oprawił go w złotą ramę. Kageyama nie miał pojęcia, czemu to miało służyć.

Nie to jednak było najważniejsze dla Kageyamy. W tym pomieszczeniu znajdował się bowiem cel jego nocnej wędrówki – dwa automaty z przekąskami i napojami. Pasowały tu jak pięść do oka, ale w tym momencie Tobio był wdzięczny temu, kto je tu postawił.

Kageyama podszedł do tego z napojami i dokładnie przejrzał jego ofertę. Później odmierzył drobne na wybrany przez siebie produkt i wrzucił je do automatu. Już miał kliknąć przycisk, który pozwoli mu na dokonanie zakupu, kiedy niespodziewanie usłyszał czyjeś kroki. Po chwili do „salonu" weszła kolejna osoba.

— Kageyama? — Intruz nie krył zdziwienia na jego widok. — Co ty tu robisz o tak późnej porze?

Kageyama przywołał się do porządku i odwzajemnił spojrzenie.

— Nie mogłem spać, więc pomyślałem, że kupię sobie mleko — powiedział, ruchem głowy wskazując automat.

Iwaizumi Hajime zaśmiał się cicho w odpowiedzi. Kageyama nie bardzo wiedział, jak się teraz zachować. Jeszcze bardziej się rozbudził i był nieco... zdenerwowany. Iwaizumi budził w nim respekt, odkąd tylko się poznali i nawet teraz nie potrafił przy nim wyjść z roli młodszego kolegi.

— No tak. Pamiętam, że jeszcze w gimnazjum piłeś mleko, kiedy tylko miałeś okazję — zauważył Iwaizumi.

To zaskoczyło Kageyamę.

— Nie wiedziałem, że pamiętasz takie rzeczy, Iwaizumi-san — odparł.

— Jakoś tak wyszło. Byłeś naszym uzdolnionym kouhaiem, więc oczywiście, że zwracałem na ciebie uwagę.

To zawstydziło Kageyamę do tego stopnia, że odwrócił wzrok z powrotem na automat oraz powiadomienie o kwocie, którą miał do wykorzystania na dokonanie zakupu.

— Głównie przez tego głupka Oikawę i jego zainteresowanie tobą — dodał Iwaizumi.

Kageyama mimowolnie zmarszczył czoło w odpowiedzi. Ta wzmianka o Oikawie raczej nie była pożądana, ale wiedział, że Iwaizumi nie miał nic złego na myśli. Po prostu takie były fakty. Wtedy Oikawa był jego idolem, więc podążał za nim jak jakiś szczeniaczek za swoim panem.

Mój osobisty MVPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz