Epizod ostatni część pierwsza

108 6 4
                                    

Hinata po powrocie z Ligi Narodów odpoczywał zaledwie dwa dni, zanim wyruszył w dalszą podróż.

Japonia podczas tych kilkutygodniowych rozgrywek poradziła sobie raczej średnio. Nie zajęli żadnych znaczących miejsc, ale wciąż byli młodą drużyną, a dzięki temu doświadczeniu dowiedzieli się, co powinni poprawić przed zbliżającymi się Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio. Także wszyscy byli naprawdę dobrej myśli.

Teraz Hinata dostał sporo wolnego, ale już teraz wiedział, że ten czas spędzi naprawdę pracowicie. I nie wiązało się to w żaden z sposób z grą w siatkówkę. Miał do odbycia trzy bardzo ważne rozmowy, a w dodatku musiał dokończyć formalności w związku ze sprawą, w której pomocy potrzebował Kenmy.

Na początek jechał do Hyogo.

Atsumu był jego pierwszym wyborem z czysto logistycznych powodów. Tylko dlatego rozmowa z nim szła na pierwszy ogień. Nie miało to absolutnie żadnego związku z tym, jak brzmiała jego decyzja.

Podróż z Miyagi do Hyogo to było nie lada wyzwanie i tak naprawdę zajmowało mu niemal cały dzień. Ale nawet nie pomyślał, żeby na to narzekać. Wiedział, że tym razem to on będzie musiał się trochę poświęcić. No i co to była za podróż w porównaniu z taką do Ameryki Południowej? Prawie jak krótki spacerek.

Atsumu oczywiście wiedział, że Hinata do niego jedzie. I mimo iż rozgrywający nie zadawał żadnych pytań, to na pewno domyślał się, z jaką „misją" jechał do niego jego kolega z drużyny.

Uf, to już to. Finałowy wątek. Wreszcie tu dotarliśmy.

Ale zanim nastąpi pierwsza z konfrontacji, Shoyo spędzi ponad dwanaście godzin w różnych środkach transportu – zaczynając od autobusu, po przez shinkansen i na pociągu kończąc. W takich momentach żałował, że nie miał prywatnego samolotu... Nawet jeśli było to bardzo nieekologiczne. Chyba trochę się rozleniwił przez te loty, które odbył w ostatnich tygodniach.

Dobra, ale wracajmy do konkretów. Dwanaście godzin to bardzo dużo czasu, więc Shoyo przeznaczył go między innymi na myślenie. Mimo iż podjął decyzję jakiś czas temu (a jego podświadomość wiedziała od bardzo dawna, czego chce), to nie zmieniało to faktu, że praktycznie odruchowo wspominał wszystkie swoje chwile z Atsumu oraz to, jak się przy nim czuł.

Był wdzięczny za to, że los postawił na jego drodze Atsumu. Wcześniej o tym nie myślał w tak konkretny sposób, ale tak naprawdę Miya był kimś, kto pasował do niego pod dosłownie każdym względem. Świetnie radzili sobie na boisku i ulepszali to, co miał wypracowane z Kageyamą. Byli szybsi. Bardziej profesjonalni. Poza tym doskonale dogadywali się poza grą. Mieli podobne poczucie humoru, a ich chęć wzajemnej rywalizacji była tak silna, jak z ich poprzednimi partnerami, czyli Tobio i Osamu.

Shoyo przy Atsumu czuł się bardzo dobrze. Wiedział, że może być w stu procentach sobą. Wiedział, że zawsze może liczyć na swojego rozgrywającego, mimo iż ten bywał uparty i nigdy nie szczędził surowych słów.

Wolał nie powtarzać tego nikogo w MSBY Black Jackals, ale to właśnie Atsumu cenił sobie najbardziej. Bo był JEGO rozgrywającym. A Shoyo z kolei był atakującym Miyi. Stanowili komplet.

Wciąż nie mógł zrozumieć, jak to możliwe, że nie zauważył uczuć, jakimi darzy go Atsumu. Chyba naprawdę jest tępy.

Ale teraz nie było co tego roztrząsać. Po prostu musiał odpowiedzieć na te uczucia w zgodzie z samym sobą.

Mój osobisty MVPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz