Epizod specjalny: Kageyama Tobio

110 7 1
                                    

Kageyama siedział zwinięty w koc na swojej kanapie, a jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu był ten dobiegający z włączonego telewizora. Właśnie puszczali powtórkę meczu z Ligi Narodów, ale Kageyama nawet nie próbował udawać, że go ogląda. No bo przed kim? Przed samym sobą?

Czuł się dziwnie wypruty z jakichkolwiek emocji. Jakby nic go nie obchodziło, odkąd Hinata na dobre opuścił próg jego mieszkania i ruszył w swoją wielką podróż na drugi koniec świata, żeby odzyskać byłego. Byłego, którym nie był on.

Tak szczere to nie wierzył, że Oikawa był w stanie odmówić Hinacie. Dlatego na pewno się zejdą. On sam by nie przepuścił takiej okazji, a przecież widział, jak bardzo zależy argentyńskiemu rozgrywającemu na Shoyo. Tak właściwie jako jedyny postawił rudzielca ponad sobą. Kageyama i Miya tego nie potrafili. Nie potrafili odpuścić dla jego dobra w tym decydującym momencie.

Czy kiedyś pogodzi się z tym, że teraz musi odpuścić?

Uważał, że tak. Teraz czuł się źle, bo przegrał, a tego nienawidził najbardziej. Ale tak nie będzie zawsze. Kiedyś będzie w stanie się cieszyć, że jego najlepszy przyjaciel jest szczęśliwy z kimś innym. Po prostu był egoistą i potrzebował na to nieco czasu. Na szczęście Hinata go rozumiał i nie nalegał, żeby nagle zaakceptował Oikawę.

Kageyama miał dość burzliwą historię z Oikawą. Kiedy poszedł do gimnazjum Kitagawa Daiichi, był on już znanym i docenionym w prefekturze rozgrywającym. Dosłownie miał swój własny fanklub! Kageyama podziwiał go i chciał się stać jak on. Też chciał być takim rozgrywającym.

W drużynie podziwiał również Iwaizumiego, który bardzo mu pomagał i zawsze był dla niego miły, ale to Oikawa stanowił dla niego niedoścignięty cel. Chciał się od niego uczyć i w swojej młodzieńczej naiwności po prostu o to poprosił. Nie przyjęło się to z ciepłym przyjęciem. Kageyama nie potrafił tego zrozumieć przez bardzo długi czas, ale Oikawa zdawał się nim gardzić.

Kageyama zastanawiał się, czy może jest za słaby. Czy może prosi o zbyt wiele. A może jego talent był zbyt mały?

Ale tak bardzo chciał. Tak bardzo chciał być lepszy! Chciał być jak jego idol – Oikawa Tooru.

Później dopiero dotarło do niego, że Oikawa nie jest żadnym ideałem, a zwykłym człowiekiem, który ciężko pracował, żeby zostać docenionym. Był też zazdrosny. O umiejętności Kageyamy, czego sam zainteresowany nie mógł zrozumieć, bo uważał, że wiele mu brakuje do poziomu swojego gimnazjalnego kapitana.

W którymś momencie doszło do tego, że Oikawa stał się jedynym człowiekiem, którego Kageyama się bał. I nie chodziło o strach przed jego posturą czy zachowaniem, a przed tym co jeszcze był w stanie osiągnąć.

On i Oikawa bardzo się różnili. Utalentowane dziecko i człowiek pracy. Antyspołeczny dzieciak i towarzyski motylek. Egoista i empata, który potrafił spojrzeć na sytuację pod szerszym kątem.

Z czasem Kageyama wypracował w sobie dużą niechęć do Oikawy, mimo iż wciąż darzył go szacunkiem i podziwem. Prawdopodobnie jakaś jego część miała do niego żal o to, że nie dopuścił do siebie Kageyamy tylko dlatego, że uważał go za zagrożenie.

Wiecie jakie to uczucie, kiedy twój młodzieńczy idol patrzy na ciebie z irytacją i wzgardą?

Dlatego właśnie nie potrafił zrozumieć i zaakceptować związku Hinaty i Oikawy. Nawet teraz, pomimo tylu dowodów na to, że Oikawa wcale nie jest taki zły, nie chciał myśleć o tej relacji w kategoriach czegoś dobrego. Uparcie trwał przy tym, że argentyński rozgrywający zrani jego przyjaciela, tak jak niegdyś zranił jego.

Mój osobisty MVPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz