Epizod specjalny: Miya Atsumu

118 9 2
                                    

— Saaamuuu! — Atsumu wyjęczał, leżąc z policzkiem przyciśniętym do blatu. — To takie niesprawiedliwe!

— Życie jest niesprawiedliwe, Tsumu.

— To mnie wcale nie pociesza!

Atsumu zaczął cicho łkać, ignorując ciężkie westchnienie swojego brata. Miał teraz ważniejsze sprawy na głowie, niż przejmowanie się tym, że Osamu będzie miał o nim jeszcze gorsze zdanie. Lub tym, że zasmarkał mu ladę w jego pięknym Onigiri Miya.

Miał złamane serce.

— Tak bardzo się starałem — wymamrotał Atsumu już po raz enty. — Nie wiem, co mógłbym zrobić lepiej, żeby Shoyo-kun mnie pokochał.

— Myślę, że nic, Tsumu. To nie było coś, na co ktokolwiek miałby jakiś wpływ.

Atsumu poderwał się gwałtownie i spojrzał na siedzącego obok niego mężczyznę, który był drugim towarzyszem jego niedoli. To znaczy kimś, kogo zmusił do siedzenia tu dzisiaj ze sobą i do słuchania swoich narzekań.

— Omi-kun! — zwrócił się do swojego kolegi z drużyny. — Powiedz Samu, że bardzo dobrze mi szło! Już prawie... prawie się udało.

Sakusa Kiyoomi westchnął ciężko.

— Czy w ogóle sam w to wierzysz, Miya? — zapytał.

Atsumu czuł, jak do jego oczu napływa kolejna fala łez.

— Nie — wydusił z siebie pomiędzy płytkimi oddechami. — Shoyo-kun nigdy nie widział we mnie więcej jak przyjaciela. Od początku kochał kogoś innego.

Ciężko było się pogodzić z tą myślą, ale tak właśnie było – Hinata w jakiś sposób go kochał, ale nie w taki, jakby tego chciał Atsumu. Chociaż jego odrzucenie było naprawdę łagodne, to i tak nie zmieniało to faktu, że Tsumu czuł się jak gówno. Shoyo był dla niego jak jakiś pieprzony bóg słońca. Jak miał teraz żyć ze świadomością, że był tylko zwykłym człowiekiem, który w dodatku go nie chciał?

Atsumu sięgnął po kolejny kieliszek z alkoholem. Stracił już rachubę, który to z kolei.

— Nie. — Osamu mocno chwycił go za nadgarstek. — Tobie już wystarczy, kliencie.

— Saaamuuu, nooo! Nie widzisz, że cierpię?!

— To nie znaczy, że musisz się zalewać w trupa, Tsumu. Jesteś sportowcem. Zapomniałeś o tym?

Atsumu jęknął głośno, ale nie próbował wypić kolejnego kieliszka. W sumie rzeczywiście czuł, że jeszcze trochę i zupełnie utnie mu się film. Nie chciał też wymiotować. To było bardzo nieeleganckie.

— Myślę, że powinieneś wrócić do sobie, Miya — powiedział Sakusa tym samym co zawsze, w stu procentach neutralnym tonem. Może tylko trochę zniesmaczonym.

— Nie chcę. Nie chcę być sam.

Atsumu tego nie widział, ale czuł, że jego brat i Sakusa wymieniają nad nim zrezygnowane spojrzenia. Nie obchodziło go to. W tym momencie to była dwójka najbliższych mu ludzi i egoistycznie chciał, żeby się nim zajęli.

— Tsumu... — Osamu westchnął. — Nie mogę cię teraz odprowadzić, bo mam pracę, a siedzieć tu też nie powinieneś. Wiem, że jest ci ciężko, ale nie będzie ci lepiej od leżenia na mojej ladzie pod wpływem alkoholu.

Osamu oczywiście miał rację i Atsumu to wiedział. Tylko gdzie miał być jeśli nie tu? W samotności da się całkowicie pogrążyć przygnębieniu, a tutaj przynajmmniej miał przed kim udawać, że wcale nie jest aż tak źle. Mógł zrobić z siebie komedianta i będzie mógł bez końca ignorować to, jak bardzo boli.

Mój osobisty MVPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz