Epizod siedemnasty

150 8 6
                                    

Tokio, styczeń 2013r.

— Pewnego dnia wystawię do ciebie! — Atsumu zwrócił się w stronę Hinaty, który stał po drugiej stronie siatki, wskazując na niego palcem. — Jednak najpierw zmiażdżę cię podczas Inter High, więc lepiej się na to przygotuj.

Atsumu odwrócił się plecami do Hinaty, wykonując zamaszysty gest. Jego serce waliło, a w uszach dudniło mu od wrzasków na trybunach. Mimo to uśmiechał się pod nosem. W głowie wciąż na nowo odtwarzane były momenty z meczu z pewnym rudzielcem w roli głównej.

Atsumu podszedł do brata, żeby razem dołączyć do reszty ich drużyny, która ustawiła się już, żeby podziękować publiczności za ich kibicowanie. Dopiero po chwili zorientował się, że Osamu coś do niego mówi.

— Co? — wydukał.

Osamu westchnął.

— Powiedziałem, że myślałem, że nie lubisz przegrywać — powiedział Samu, unosząc jedną brew i patrząc na brata uważnie.

— Wcale nie przegrałem! — oburzył się Atsumu odruchowo.

Bliźniacy wymienili między sobą kilka niegroźnych kopniaków i wreszcie dołączyli do reszty zawodników Inarizaki. Atsumu przez następne kilkadziesiąt minut zajęty był formalnościami oraz rozmową z Kitą i innymi trzecioklasistami, dla których był to ostatni mecz w liceum. Był więc zbyt zabsorbowany innymi rzeczami, żeby myśleć o Hinacie Shoyo i wrażeniu, jakie wywarł na nim ten niepozorny rudzielec.

Dopiero wieczorem, kiedy Inarizaki wróciło do wynajmowanych przez siebie pokoi w jednym tokijskich hoteli, miał czas na refleksję. Normalnie pewnie by już o sprawie zapomniał, ale Shoyo miał w sobie coś wyjątkowego, czego nie dało się zignorować. Przynajmniej Atsumu nie potrafił.

Po kolacji oraz późniejszej kąpieli płożył się na swoim futonie w pokoju, który dzielił z innymi drugoklasistami, założył ręce za głowę i wpatrywał się w sufit. Mimo intensywnego meczu był bardzo pobudzony i czuł, że tak łatwo dziś nie zaśnie.

Shoyo-kun.

To przyszło mu tak naturalnie, jakby nigdy miał nie zwracać się do Hinaty inaczej. Jakby od razu wyczuł między nimi nić podobieństwa i zrozumienia. Może tylko on tak miał, ale miał szczerą nadzieję, że Shoyo również zwrócił na niego uwagę.

— Czemu szczerzysz się w taki obrzydliwy sposób, Tsumu? — zapytał Osamu, siadając na swoim własnym futonie, który był rozłożony obok tego należącego do Atsumu.

— Wcale nie szczerze się obrzydliwie, Samu!

Oburzony Atsumu podniósł się do siadu i spojrzał na swojego brata z wyrzutem. Nie żeby Osamu cokolwiek sobie z tego robił. Podobnie jak reszta drugoklasistów, którzy ich ignorowali, przyzwyczajeni do wybryków bliźniaków i ich niekończących się kłótni.

— Więc o co chodzi? — zapytał Osamu zaskakująco poważnym tonem.

— A czemu miałoby o coś chodzić?

— Bo nie wyglądasz jak człowiek, który właśnie odpadł z ważnych zawodów i to w swoim pierwszym meczu.

Atsumu oburzył się jeszcze bardziej i wymamrotał coś wściekle pod nosem. Osamu przewrócił oczami, wzdychając ciężko.

— No więc? — ponaglił brata.

— Nie wiem, o co ci chodzi, Samu — odparł Atsumu, przekonany o prawdziwości swoich słów. — Leżałem sobie spokojnie, myślałem o dzisiejszym meczu, a ty przychodzisz i...

Mój osobisty MVPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz