Rio de Janeiro, czerwiec 2016r.
Oikawa usiadł tyłkiem na piasku, kiedy piłka spadła na ziemię po drugiej stronie siatki. Ciężko dyszał, a włosy przyklejały mu się do spoconego czoła. Mimo to czuł euforię. Wygrali. Ich ciężki trening przyniósł rezultaty i teraz mało kto mógł się mierzyć z ich duetem.
Oikawa podniósł głowę i zobaczył wyciągniętą w jego stronę pięść.
— Wygraliśmy, Oikawa-san! — powiedział właściciel ręki entuzjastycznie. Mimo olbrzymiego wysiłku wciąż trzymał się na nogach i był w stanie tak szeroko się uśmiechać. Prawdziwy potwór.
— Tak, masz rację — odparł Oikawa, również głupio się uśmiechając. — Wygraliśmy, Chibi-chan.
Wyciągnął rękę i przybił tak zwanego żółwika z Hinatą. Rudzielec zareagował na to jeszcze szerszym uśmiechem, choć Oikawa nie miał pojęcia, jak to w ogóle było możliwe.
— Powinniśmy chyba zrobić miejsce dla następnych graczy — zauważył Shoyo, patrząc na ludzi, którzy zaczynali się już szykować poza linią boczną boiska.
— Racja. Chodźmy gdzieś indziej.
Oikawa przyjął wyciągniętą dłoń Hinaty i podniósł się na nogi. Razem ruszyli wzdłuż plaży, żeby móc odpocząć w jakimś spokojniejszym miejscu. W sumie to stało się już ich tradycją, że po ostatnim meczu danego dnia relaksowali się wspólnie przy blasku zachodzącego słońca.
Oikawa przyjechał do Rio de Janeiro wraz ze swoją drużyną na mecz treningowy i w życiu by się nie spodziewał, że na jednej z plaż zobaczy znajomą twarz. Co więcej, że to będzie ktoś z jego rodzinnego Miyagi i do tego licealny rywal. Tak naprawdę nie myślał, że jeszcze kiedykolwiek na swojej drodze spotka Hinatę Shoyo. W sumie nawet o nim nie myślał, odkąd skończył szkołę. O Tobio tak, ale nie o tym małym rudzielcu.
Hinata był taki, jak go zapamiętał, a jednak zupełnie inny. Na pewno był dużo bardziej świadomy siebie, swojego ciała oraz możliwości. Jednocześnie wciąż pałał ogromną miłością do siatkówki i wystarczyła mu minuta, żeby namówić Oikawę do wspólnej gry w siatkówkę plażową, mimo iż Tooru początkowo podchodził do tego bardzo sceptycznie.
Oikawa bardzo się cieszył, że się na to zgodził. Przekonały go pochlebstwa Hinaty, który z jawnym zachwytem wychwalał jego talent, ale ostatecznie skończyło się na tym, że bardzo zaangażował się w grę. Przypomniał sobie, że siatkówka to nie tylko jego praca, ale również pasja. Hinata przypomniał mu, jak bardzo kocha ten sport. Jak mógł zapomnieć o tym tylko dlatego, że grał już zawodowo i mu za to płacili?
Wraz z pojawieniem się Hinaty do jego serca zakradło się wspomnienie domu. Shoyo był kimś nie tylko z jego ojczyzny, ale również z Miyagi. Byli prawie jak sąsiedzi! Dlatego właśnie jego widok sprawił, że Oikawa uświadomił sobie, jak bardzo tęsknił za tym wszystkim, co zostawił w Japonii.
Hinata był dla niego jak dom. Dom, który odnalazł na obcej ziemi wśród samych obcych ludzi. W życiu by jednak nie powiedział tego na głos, bo uważał, że brzmiało to co najmniej żałośnie.
O dziwo, Shoyo zdawał się rozumieć. Nie rozmawiali o tym, ale Oikawa miał wrażenie, że oboje czują to samo.
Tydzień Oikawy w Brazylii niedługo miał dobiec końca, więc to był jeden z ostatnich meczy na piasku, które miał rozegrać ze swoim rudym partnerem. Później miał wrócić do Argentyny, gdzie zamierzał dalej skupiać się na swojej karierze. Czy to oznaczało, że po tym tygodniu on i Hinata wrócą do bycia dla siebie kompletnie obcymi osobami?
CZYTASZ
Mój osobisty MVP
FanficKageyamę, Oikawę oraz Atsumu łączy zaskakująco dużo rzeczy - w tym głupia duma, która nie pozwala im tego przyznać. Na ich nieszczęście dzielą również słabość do tego samego mężczyzny. Tak, Hinata Shoyo całkowicie skradł serca tej trójki rozgrywają...