Rozdział 2

25.1K 1.6K 572
                                    

Słońce świeci dziś wyjątkowo jasno, dlatego kiedy spojrzę w górę, oślepia mnie. Pogoda jest naprawdę piękna, dlatego mam ochotę na spacer. Mimo zmarnowanego dnia w szkole i beznadziejnej oceny z matematyki, mam nadzwyczaj dobry humor. Chciałaby pójść na jedną  z dzikich plaż, które niedawno odkryłam. Mogłabym tam w zaciszu pomyśleć o tych wszystkich problemach, które mnie otaczają.

Niestety przeszkodą jest moja mama. Zapewne uziemi mnie po tym, jak dowie się o kolejnej dwójce z matmy. Dawanie tego typu kar stało się u niej ostatnio bardzo częste.Zrobiła się dla mnie surowsza niż przedtem, przez co czuję się jeszcze gorzej niż w więzieniu.

Śmierć taty wyssała życie z niego, ale również zaczęła ze mnie. Wiem, że tata teraz patrzy na mnie i jest zły, że tak się zachowuję. Jednakże ja nie potrafię inaczej. Nie umiem przyjąć pomocy i nie chcę.

Idąc ulicą w stronę domu, słyszę dźwięki ogrodniczych maszyn, których hałas jest strasznie nieznośny. Zaczyna się sezon wiosenny, dlatego ogródki z dnia na dzień nabierają barw i pięknieją. Częściej pojawiają się ozdoby ogrodowe w postaci przerażających krasnoludów albo plastikowych zwierzątek. Chwilę chwały przechodzą także drewniane huśtawki, które każdy w sąsiedztwie posiada. Wiosenne kwiaty ozdabiają ulicę, tworząc wspaniały kolaż.

Mijam starszego pana siedzącego na ławce przed domem do którego mruczę ciche 'dzień dobry', a następnie skręcam w alejkę, która prowadzi do mojego nowego domu. Otwieram delikatnie białą furtkę i gdy idę piaskową ścieżką w stronę drzwi  o moje ramie uderza duża i twarda piłka do koszykówki. Spoglądam w miejsce z którego piłka przyleciała i widzę zdezorientowanego chłopaka opierającego się o płot, który nas oddziela. Prawdopodobnie to syn pani Mendes, przyjaciółki mojej mamy.

Widziałam go już kilka razy, ale nigdy z nim nie rozmawiałam. Nawet nie znam jego imienia, chociaż jest moim najbliżej mieszkającym sąsiadem. Czasami przyglądałam mu się zza okna, dlatego nie będę kryła się z tym, że jest przystojny. Ma wysportowane ciało i dobrą fryzurę. Raz przyłapał mnie na gapieniu się, dlatego już tego nie praktykuję.

Biorę piłkę do ręki i odrzucam mu ją zanim zdąży cokolwiek do mnie powiedzieć. Chłopak odkrzykuje mi, dziękując za podanie piłki, jednak nie zwracam na to uwagi i wchodzę do domu, całkowicie go ignorując.

Zdejmuję swoje znoszone trampki obok szafki na buty, stojącej tuż przy drzwiach, a do moich uszu dociera dźwięk rozmowy. Wchodzę więc do kuchni, wlewam do szklanki trochę soku i idę na piętro. Niestety kiedy stawiam pierwsze kroki na schodach, słyszę nawoływania mojego imienia, dlatego zostawiam torbę z podręcznikami na pierwszym schodku i idę do salonu.

Tam dostrzegam panią Mendes siedzącą obok mamy na skórzanej sofie babci. Popijają kawę, przegryzając ją moim ulubionym ciastem, którego kawałki kuszą od pierwszego spojrzenia. 

Sąsiadka jest ostatnio naszym częstym gościem. Gdy mama kończy pracę późnym popołudniem od razu spotyka się z panią Mendes. Były najlepszymi przyjaciółkami dopóki mama nie wyjechała z Anglii, dlatego teraz kobiety odnawiają swoją przyjaźń, wspominając minione lata. 

Muszę przyznać, że sąsiadka ma naprawdę dobry wpływ na mamę. Rodzicielka częściej się uśmiecha i wydaje się być co raz szczęśliwsza. Tak jakby pogodziła się ze śmiercią ojca. W końcu nie rozpacza już całymi dniami jego odejścia. Nie ma podkrążonych oczu jak ja i ubiera się bardziej kolorowo.  Cieszę się z tego powodu, bo przynajmniej ona sobie radzi. Ja nadal nie potrafię.

- Dzień dobry.- witam się z panią Mendes, posyłając jej wymuszony uśmiech, który ćwiczyłam przez tygodnie.

- Cześć, Meredith.  — odpowiada kobieta, uśmiechając się do mnie.

- Jak tam było w szkole? — zagaduje mama, nakładając mi na talerzyk kawałek ciasta.

Biorę od niej swoją ulubioną przekąskę do ręki i odpowiadam, wzruszając  obojętnie ramionami :

- Normalnie.

- Dostałaś jakieś oceny? — pyta z ciekawości rodzicielka, na co wywracam oczami.

- Pięć z angielskiego za interpretację obrazu, trzy za test z historii sztuki i dwa z kartkówki z matmy. — wymieniam, patrząc jak twarz mamy blednie i przybiera zmartwiony wyraz.

-Znowu dwa? — pyta zawiedziona.

- Ta. Mogę iść już na górę? — urywam szybko temat, nie chcąc już rozmawiać o ocenach.

- Zejdź za godzinę na obiado - kolację. Zjemy jak babcia wróci z ogrodniczego. — informuje mama, na co kiwam głową i odwracam się w stronę wyjścia.

- Ok, dzięki za ciasto. — mówię, będąc już na schodach.

Idę cicho, starając się nie szurać, dlatego nadal słyszę o czym rozmawiają kobiety w salonie. Kiedy słyszę swoje imię, przystaje i zaczynam się wsłuchiwać w ich słowa.

- Meredith ma złe oceny z matematyki? — pyta pani Mendes.

- Tak, już nie wiem co mam robić. Jak tak dalej pójdzie to nie zda z tego przedmiotu. — żali się mama, na co wywracam oczami.  — Wcześniej, kiedy Steven żył, było zupełnie inaczej. Meredith była najlepszą uczennicą w klasie. Co prawda miała problemy z matematyką, ale mąż jej pomagał i dostawała czwórki i piątki. Teraz, kiedy chcę jej pomóc, odmawia. A jej oceny z innym przedmiotów też nie są zachwycające, ale nie naciskam. Straciła tatę, swojego przyjaciela. Jest rozdarta, a najgorsze jest to, że nie wiem jak jej pomóc. W ogóle nie chce przyjąć pomocy, nawet ode mnie czy mojej mamy. Od nikogo.

- Szkoda mi Was, naprawdę. To co przeżyliście jest bardziej, niż okropne. — przyznaje sąsiadka.

- Tak, wiem. - potakuje mama -  Ja już się z tym powoli godzę, ale ona... ona jest jeszcze młoda, wiele rzeczy nie rozumie, jest w gorszym stanie, niż ja.

-Widzę. Kiedyś jak tu byliście, była o wiele milsza. - zauważa gość, a ja niestety zgadzając się z nią, potakuję.

- Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni. — mówi mama.

- Co do tej matematyki...myślałaś może o korepetycjach? — pyta przyjaciółka mamy.

- Oczywiście, koleżanka w pracy nawet dała mi namiary na dobrą  i tanią korepetytorkę, ale ona nie chce nawet o tym słyszeć. Mówi, że robię z niej głupią, więc wtedy bierze się do nauki i jej oceny są jakie takie, ale potem znów jest źle.

- Przypomnij mi ile lat ma Meredith?

- Za miesiąc skończy 15 lat. — informuje mama.

- To naprawdę świetnie się składa. Mój Shawn ma 17stkę, więc mógłby jej pomóc z matematyką. Jest naprawdę dobry z matmy, wygrał nawet olimpiadę ogólnokrajową.

- Myślisz, że to by pomogło?

- Wiesz, są sąsiadami. Może Meredith łatwiej byłoby przyswoić wiedzę od kogoś, kogo zna.

- Oni się chyba nie znają. — zauważa mama, chichocząc.

- No tak, Meredith prawie wcale nie wychodzi na zewnątrz, prawda?

- Taa.

- W takim razie musimy ich poznać! Jutro piątek, więc wpadnijcie na kolację. Później moglibyśmy się przejść na plażę. Hrabstwo organizuje jakieś imprezy powitalne dla wiosny. Pamiętasz jeszcze te za naszych czasów?

-Wtedy to się działo. W sumie tam poznałam Stevena.- wspomina mama, gdy ja przypominam sobie historię ich miłości.

- Właśnie, to jak?

- Postaram się ją wyciągnąć z domu.

- Super, w takim razie muszę powiedzieć Shawnowi o korepetycjach.

- Myślisz, że da radę z moją córką?

- Już kiedyś dawał komuś korepetycje, więc ma doświadczenie. Uważam, że to naprawdę dobry pomysł. Mieszkają blisko siebie, nie będzie więc kłopotów z miejscem czy dojazdem. I jestem pewna, że się polubią.

- Więc spróbujmy!

Będę miała korepetycje z matematyki, świetnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~






Maths - Shawn Mendes FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz