Rozdział 6

18.6K 1.4K 445
                                    

- Merdedith, czekaj! - woła Shawn, biegnąc za mną.

Odwracam się w jego stronę, zatrzymując się przy brzegu morza, gdzie woda łaskocze mnie w stopy. Patrzę na zbliżającego się chłopaka i mam ochotę uciec, lecz tego nie robię. Jakaś dziwna siła zatrzymuje mnie w tym miejscu i nie pozwala ruszyć dalej.

- Dlaczego uciekłaś? - pyta zdyszany, a później przenosi wzrok na moją twarz, po której spływają łzy - Ty płaczesz?

Wydaje się być oniemiały i szczerze zdziwiony, kiedy widzi słone strugi łez, biegnące po moich polikach. Jak w transie podchodzi bliżej mnie. Podnosi dłonie na wysokość mojej twarzy i delikatnie kciukami wyciera pozostałości po przerwanym płaczu.

- Daj sobie pomóc, proszę.

Neguję jego pomysł, kręcąc energicznie głową. Nie chcę jego pomocy, ponieważ jej nie potrzebuję. Potrafię sobie sama poradzić, nie jestem przecież głupia. Wtedy, gdy sprzeciwiam się jego pomysłowi, on przytrzymuje moją twarz swoimi ogromnymi rękoma i próbuje spojrzeć w moje oczy. Robi to tak długo aż w końcu ulegam i także spoglądam na niego, więc wpatruje się we mnie swoim przenikliwym wzrokiem i mówi:

- Meredith, proszę.

- Puść mnie. - odpowiadam, próbując się wyswobodzić od dłoni chłopaka.

- Meredith, daj sobie pomóc.

- Po co chcesz to zrobić? Bo co, bo mama ci kazała? - wyrzucam z siebie, będąc na niego nadal zła.

- Nie, bo mam taką wewnętrzną potrzebę. - wyjaśnia.

- Dobra Shawn, zostaw mnie i odpuść sobie. - kończę ten temat i odchodzę w poszukiwaniu mamy.

Najchętniej poszłabym już do domu, jednak nie chcę, aby mama ponownie się martwiła, więc dla świętego spokoju rozglądam się po plaży, aby móc ją zauważyć. Dopiero po kilku minutach stania już w chłodnym piasku, odnajduję ją, a także pełną rodzinę Mendes. Wycieram więc resztę łez, przeczesuję palcami włosy oraz przybieram sztuczny uśmiech, który ma na celu pokazanie, że wszystko u mnie gra. Następnie zwinnie omijam plażowiczów i dołączam do całej zgrai, z którą tu przyszłam.

Mama wydaje się być zdenerwowana tym, że nie wróciłam z Shawnem. Jednak nie przejmuję się tym tak bardzo jak powinnam. Uśmiecham się do niej promiennie i proszę ją na chwilę na słowo.

- Mogę już iść do domu? Źle się poczułam. - kłamię.

- Co ci jest? - pyta nieco zmartwiona, nie rozpoznając mojego kłamstwa.

- Boli mnie głowa, nie wiem czy to od tego hałasu, czy tych wszystkich pyłków w powietrzu. Może mam jakąś alergię? - zwinnie oszukuję rodzicielkę, co o dziwo przychodzi mi z łatwością.

- Na pewno źle się czujesz? - pyta mama nie będąc zbytnio przekonana do mojej wymówki. - Nie pokłóciłaś się czasem z Shawnem? - dopytuje tym swoim wkurzającym tonem, którego nie cierpię.

- Nie, nie pokłóciliśmy się. Na prawdę chcę już wrócić, mamo.

- Nie kłam, Meredith. Shawn nam powiedział, że się obraziłaś. - wyjawia mama na co się złoszczę. Spoglądam na chłopaka i oczami posyłam mu gromy. Gdyby mój wzrok zabijał, Shawn dawno leżałby martwy.

- No i dobrze, mamo. Chcę wrócić, czy to tak ciężko zrozumieć? - powoli staję się niemiła, dlatego mój ton zmienia się w bardziej opryskliwy.

- Zostań jeszcze chwileczkę, musimy wam coś powiedzieć. - prosi mama, więc niechętnie zgadzam się i po raz kolejny z wyćwiczonym uśmieszkiem dosiada się do reszty, która siedzi na słomianych kanapach pod ogromnym parasolem.

- Coś nie tak? - pyta przejęta Amy.

- Wszystko jest okay. - zapewnia mama, po czym bierze łyk swojego drinka.

Siadam na jednej kanapie z rodzicielką oraz panią Mendes, natomiast męska część towarzystwa siedzi na przeciw nas za oddzielającym nasze kanapy stolikiem, nad którym właśnie pochyla się teraz mama, aby odstawić szklankę.

- Wiecie, że dziś ma zagrać jakiś fajny zespół? - zaczyna rozmowę Mark.

- To już nie to samo co za naszych czasów, wtedy ludzie jakoś bardziej byli we wszystko zaangażowani. - narzeka mama, więc wyłączam się z rozmowy na kilka minut, patrząc tępo na sandały, które teraz znajduję się na moich nogach.

- Meredith wiecznie w chmurach - żartuje Amy, co przywraca mnie do rzeczywistości.

- O co chodzi? - pytam zdezorientowana.

- Mówiliśmy, że mamy dla ciebie propozycję. - wyjaśnia sąsiadka.

- W takim razie zamieniam się w słuch.

- Razem z Amy pomyślałyśmy, że skoro masz zagrożenie z matematyki to Shawn mógłby Ci pomóc? - proponuje mama, a ja udaję zaskoczenie.

- Myślę, że dam sobie sama rade. Nie potrzebuję korepetycji, mamo. - odpowiadam najmilej jak potrafię.

- Spróbuj przynajmniej raz, jeśli ci się nie spodoba, przestaniecie się razem uczyć. - przekonuje mama Shawna, więc spoglądam na chłopaka, który w tym momencie bawi się guzikami od koszuli, zupełnie odłączając się od dyskusji.

- Nie chcę, dziękuję za propozycję. - odmawiam, siląc się na spokojny ton.

- Meredith, proszę. - tym razem zwraca się do mnie mama, patrząc swym błagalnym wzrokiem.

-Przestań próbować na mnie ten wzrok, mamo! - ostrzegam ją, ale ona nie przestaje.

- Jedna lekcja, jeśli się nie dogadacie, przestaniecie. - rodzicielka negocjuję na co unoszę wysoko brwi. Jestem zaskoczona.

- Naprawdę dam sobie radę. - zapewniam, będąc wtedy jeszcze bardziej bezsilna niż kiedykolwiek wcześniej.

- Wszystko jest dla twojego dobra. - odzywa się Amy, za co mam ochotę ją zabić. Już jej nie lubię.

- Właśnie, Meredith. Chcemy dla ciebie jak najlepiej. Jedna lekcja, tylko jedna. - dopowiada mama.

- Obiecujesz, że jedna? - upewniam się.

- Tylko jedna, obiecuję, kochanie.

- Ugh, dobrze. - ulegam prośbie mamy, głośno wzdychając.

Od razu po tej szalonej nowinie spoglądam na Shawna. Uśmiecha się do siebie pod nosem, denerwując mnie jeszcze bardziej. Dlatego poprawiam włosy, zapinam zapięcie od sandałków, a następnie pytam mamę o to czy mogę już wrócić. Kobieta niechętnie zgadza się, więc uszczęśliwiona wstaję z kanapy, żegnam się z Mendesami, po czym wychodzę z plaży.

W końcu czuję się wolna i taka prawdziwa. Nie ma już żadnych wymuszonych uśmiechów, których tak starannie się uczyłam, stojąc przed lustrem. Jestem tylko ja, prawdziwa i najszczersza Meredith. Obarczona nowymi zmartwieniami, a także wrzodem na tyłku w postaci wkurzającego sąsiada.


~~~~~~~~~~~~~~~~''

a więc w następnym rozdziale korepetycje!


co sądzicie o Meredith?


BŁAGAM WYPOWIEDZCIE SIE NA TEN TEMAT, ZALEŻY MI BARDZO NA TYM.


Bez waszych komentarzy i opinii jest mi ciężko cokolwiek napisać, bo nie wiem co myślicie na temat tego wszystkiego.


ps. uwielbiam Was xxx

Maths - Shawn Mendes FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz