Rozdział 35

14.5K 1K 342
                                    

Będę wdzięczna, jeśli każdy kto czyta ten rozdział, pozostawi po sobie komentarz <3

Dziś ostatni dzień szkoły, ceremonia pożegnalna, a potem dwa pełne miesiące wolności od prac domowych, kartkówek, czy testów. Tylko i wyłącznie czas dla siebie, rodziny i przyjaciół. Zero nauki. Uśmiech sam ciśnie się na usta, kiedy wchodzę do szkoły z piękną różą w dłoni. Odszukuję wzrokiem jakieś osoby z mojej klasy i razem z nimi wychodzę na dziedziniec, gdzie zebrała się już większość uczniów.

Wybija godzina dziewiąta, kiedy głos zabiera dyrektor. Opowiada wszystkim zebranym o tym, jak minął rok, wymienia kilka sukcesów, jakie odniosła nasza szkoła, a także chwali uczniów z najlepszymi wynikami. Następnie wychowawcy klas kolejno nagradzają uczniów z wysokimi stopniami. Gdy na środek wchodzi moja wychowawczyni, po dziedzińcu roznoszą się oklaski od uczniów. Nauczycielka jest dość młoda, ładna i wyrozumiała, dlatego wszyscy ją uwielbiają. Nie dziwię się więc takiemu hucznemu powitaniu, jakie chwilę temu miało miejsce.

Wśród uczniów z dobrą średnią ocen znalazłam się o dziwo i ja. Nie zależy mi na nauce tak bardzo, jak Melissie, jednak cieszę się, że mój wysiłek został doceniony na egzaminach końcowych. Nauka z pewnością nie poszła w las. Wykorzystałam swoją wiedzę z całych sił. Starałam się tak mocno, jak tylko byłam w stanie.Miło mieć tą świadomość, że nie robi się czegoś na marne.

Pojedyncze nagrody zostały rozdane, więc wszystkie klasy udają się z wychowawcami do swoich sal. Tam dostajemy swoje świadectwa z ocenami końcowymi, a następnie się żegnamy. Wszyscy wszystkim życzą wspaniałych wakacji. Jedni wysilają się na coś więcej, inni na mniej. Osoby, które się lubią, przytulają się nie wiadomo po co, skoro i tak pewnie jutro, czy za tydzień się zobaczą. Chłopaki przybijają sobie piątki, bo wiedzą, że już kolejny raz udało im się prześliznąć do następnej klasy. To dla nich ogromny sukces zdać bez większego nakładu pracy. Nigdy tego nie zrozumiem. Jak można być aż tak leniwym? Natomiast wychowawczyni prosi nas żebyśmy zachowywali się rozważnie i dbali o swoje bezpieczeństwo.

W sali trwa jeszcze jakaś standardowa gadka o tym kto i gdzie wybiera się na wakacje, lecz zaraz po tym, gdy Lydia i Mandy wychodzą, kolejni zbierają się do wyjścia. Patrzę więc porozumiewawczo na Mel, która siedzi na jednej z ławek, wsłuchując się w rozmowę nauczycielki z kilkoma uczennicami. Kiwam w stronę drzwi, więc Melissa wstaje, żegna się jeszcze raz z wychowawcą i podchodzi do mnie, stojącej na końcu klasy.

- Chcesz już iść? - pyta zdziwiona.

- Oczywiście, że nie! - odpowiadam z sarkazmem, na co dziewczyna wywraca oczami - Chcesz tu siedzieć do wieczora? Myślę, że mamy lepsze plany.

- A mamy jakieś plany? - pyta po raz kolejny.

- Nie, będziemy siedziały w domu i piły herbatki.

- Dobra, chodźmy już stąd - mówi Mel, załapując o co mi chodzi.

- Shawn mówił mi o jakimś ognisku na plaży, chciałabyś pójść? - pytam, gdy wychodzimy na korytarz.

- Brzmi fajnie, ale chyba nie - szybko odpowiada, nawet się nie zastanawiając.

- Dlaczego?

- Nie chcę się czuć jak piąte koło u wozu. Pójdziesz tam z Shawnem i będą lovki i kisski, a ja będę siedziała z boku i wszystkiego słuchała, więc nie skorzystam, wybacz.

- No przestań, chyba nie myślisz, że jak on z nami pójdzie to zapomnę o tobie? Prędzej to Shawn będzie patrzył na nas z boku , na mnie i na ciebie, a nie ty na nas - tłumaczę, starając się przekonać przyjaciółkę.

Maths - Shawn Mendes FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz