*włączcie piosenkę, jeśli chcecie*
Spacer brzegiem morza za każdym razem przynosi coś wyjątkowego. Choćbym szła tym samym szlakiem po raz tysięczny to i tak mam uczucie, że idę tędy po raz pierwszy, że fale, które podmywają piasek i kamienie spod moich stóp są z najodleglejszego oceanu, że mewy, które nade mną latają są inne, niż wczoraj. Morze ma w sobie to coś, co sprawia, że potrafię zapomnieć o wszystkich i wszystkim co mnie otacza. To tak jakby fala odpływu zabierała niepotrzebne myśli, które krzątają mi się w głowie. Jednak czasem jest też tak, że morze pozwala mi wszystko lepiej przemyśleć. Magicznym sposobem wskazuje mi właściwe wyjście z sytuacji, kiedy jestem zdezorientowana, bądź nie wiem jaką decyzję podjąć.
Przemierzając plażę, która osnuta ciemnością, wypełnia moją duszę zachwytem, rozpływam się nad pięknem odbijającego się od wzburzonej tafli wody księżyca, który toruje nam drogę po kamiennym podłożu prosto do naszego piaszczystego osiedla.
Odkąd wyszliśmy z wesołego miasteczka, panuje między nami cisza, której nie mam ochoty przerywać. Słychać jedynie nasze głośne oddechy, moje chwilowe jęki zachwytu nad nadmorskim krajobrazem oraz cichy chichot Shawna, który wyrywa mu się za każdym razem, kiedy przyłapuje mnie nad podziwianiem. Moja ręka wpleciona między ramię chłopaka wtula się w jego miękki rękaw bluzy.
- Zastanawiam się - zaczyna, przerywając nasze milczenie - może posiedzimy trochę na plaży?
- Jest dość chłodno - zauważam z przekąsem, ale kiedy Shawn posyła mi swój najlepszy uśmiech i proszący wzrok, ulegam mu i potakuję.
Muszę popracować nad silniejszą wolą, która będzie odporna na sąsiada. Nie mogę znieść tego, że wystarczy tylko jeden uśmiech ze strony chłopaka, a ja potrafię zgodzić się na wszystko o co poprosi. Dziwne, że zaczynam tak reagować na niego. Kilka miesięcy temu nie byłam taka skora do bycia przychylną na jego pomysły, albo cokolwiek, co było z nim związane.
Siadamy na zimnych kamieniach, których kształty jestem wstanie rozpoznać, dzięki odciśnięciu się skałek na mojej skórze. Wyciągam nogi przed siebie, aby zaraz móc przysunąć je do brzucha, kuląc się przed zimną bryzą. Shawn obserwuje mnie w tym czasie i bez słowa siada za mną, przyciągając mnie do siebie. Chcę zaprotestować, zważywszy na to, jak ostatnim razem skończyło się siedzenie w tej pozycji, jednak ciepło, które dostarcza mi w tej chwili Shawn jest zbyt przyjemne, aby móc teraz z tego zrezygnować. Wtulam się w jego klatkę piersiową, przymykam lekko oczy i wdycham cudowny zapach morza i perfum przyjaciela.
- Ciepło ci? - pyta troskliwym głosem.
- Tak, dzięki. - mówię lekko zakłopotana. Mimo tego, jak wielką przyjemność sprawia mi wtulanie się w Shawna, czuję się niewłaściwie. Nie powinniśmy się tak przytulać, skoro jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Wkurzyłem się dzisiaj - przyznaje cicho.
- Na co?
- Powinnaś raczej spytać na kogo - odpowiada Shawn, a ja posyłam mu niezrozumiałe spojrzenie - Mike - mówi krótko.
- Co z nim nie tak?
- Wszystko. - odpowiada wzruszając ramionami, które później oplata wokół mojej tali, aby przyciągnąć mnie bliżej siebie.
- O co ci chodzi? - podnoszę głowę, aby spojrzeć w jego oczy, jednak on patrzy gdzieś przed siebie na rozciągające się przed nami morze fal.
- Nie powinien cię tak przytulać. - tłumaczy.
- Ty też mnie tak przytulasz i jakoś nie robię ci problemów. - specjalnie zaznaczam jego osobę, co poniekąd skutkuje, ponieważ na jego twarzy maluje się zmieszanie.
CZYTASZ
Maths - Shawn Mendes FF
FanfictionMeredith Wine to jedna z najlepszych uczennic w szkole. Jej życie można śmiało nazwać idealnym, jednak kiedy dziewczyna traci ojca, a na jej drodze pojawiają się problemy, zmienia się nie do poznania. Staje się bezczelna, kłótliwa, a także obojętna...