Rozdział 3

22.3K 1.6K 438
                                    

Zapach skoszonej trawy roznosi się po osiedlu, wprawiając mieszkańców Brighton w wiosenny nastrój. Wszyscy wokół mnie są podekscytowani dzisiejszym wieczorem na plaży. Każdy w szkole rozmawiał o koncercie jakiegoś zespołu, głupich grach, w których bierze udział cała rodzina oraz innych społecznych zabawach, na które nie mam najmniejszej ochoty.

Podejrzewam, że jeśli odmówię dziś mamie, będzie bardzo zła. Może mi zagrozić kolejnym szlabanem, a co gorsza korepetycje mogłyby dojść do skutku. Dlatego postaram się z całych sił być nienaburmuszonym dzieckiem. Pójdę na tą głupią kolację, poślę kilka wymuszonych uśmiechów i udam, że dobrze się bawię. Mam nadzieję, że dzięki temu mamie odwidzi się wizja korków z matmy, więc będę wolna. Jeżeli to nie pomoże, sprawię, że Shawn ode mnie ucieknie w trakcie lekcji.

Nie lubię kiedy mama robi ze mnie głupią. Nie jestem żadnym głąbem, a moja wiedza z matmy nie różni się wiele od tej, którą posiadają moi rówieśnicy. Korepetycje są niepotrzebne, tak sądzę. To z matematyką jest coś nie tak, nie ze mną.

Dochodzę do domu, robiąc ostatnie ślamazarne kroki, po czym wchodzę na drewniane schody, które prowadzą do głównego wejścia. Otwieram drzwi, naciskając lekko na klamkę. Krzyczę, że jestem, jednak nie otrzymuję od nikogo odpowiedzi. Mama jest w pracy, dlatego szukam babci, wchodząc na piętro, które jest tak samo puste, jak parter. Schodzę po długich schodach, nucąc jakąś melodię, a następnie zmierzam w stronę tarasu z widokiem na piękny ogród babci.

W końcu dostrzegam starszą kobietę w różowych gumakach w kwiatki oraz długich rękawicach sięgających do łokci. Babcia zawzięcie przekopuje całą grządkę tulipanów. Uśmiecham się na ten widok i informuję ją, że już wróciłam. Kobieta kiwa głową i odkrzykuje, że zapiekanka jest w piekarniku, dlatego od razu po wyjściu z tarasu, ruszam do kuchni, gdzie odgrzewam sobie małą porcję obiadu.

Popołudnie spędzam samotnie, odrabiając pojedyncze zadania, które zadali wcześniej nauczyciele. Robię to co potrafię lub to co nie wymaga ode mnie większego wysiłku. Nie mam ochoty się produkować i starać, ponieważ dobre oceny nie dają mi już satysfakcji, tak jak wcześniej. Ambicje zniknęły jak ślad po nocnym deszczu.

Znużenie ogarnia mnie coraz bardziej, kiedy piszę banalne wypracowanie na angielski. Dlatego kiedy słyszę pukanie do drzwi od mojego pokoju, ten stan znika i czuję się ożywiona.

- Proszę. - odzywam się w końcu, chowając porozrzucane książki.

- Co robisz? - pyta mama, wchodząc do pokoju.

- Pisałam wypracowanie na angielski. - odpowiadam, uciekając od niej wzrokiem.

- Naprawdę? - wydaje się być zaskoczona, dlatego kiwam głową na potwierdzenie - Mogę przeczytać?

- Po co ci to? - pytam zniechęcona.

- Zawsze lubiłam czytać twoje prace. Spraw mi tą przyjemność i pokaż te wypracowanie.

- Och, no dobra. - mówię i sięgam po zeszyt, który później podaję mamie.

Rodzicielka odbiera ode mnie wypracowanie, po czym zabiera się za czytanie. Jej oczy śledzą wypisany tekst, kiedy ja niecierpliwie się, stukając nogą o podłogę. Szelest kartek i ciche westchnięcia mamy, sprawiają, że coraz bardziej się denerwuję, dlatego postanawiam jej przerwać. Nie lubię kiedy mama na siłę spędza ze mną czas, tak jak teraz. Doskonale wiem, że przyszła tutaj tylko po to, aby powiedzieć mi o kolacji u pani Mendes, dlatego głupie dopytywanie się o szkołę jest zbędne.

- Już, skończyłaś? - pytam w dość niemiły sposób.

- Prawie, jeszcze chwilka. - odpowiada, będąc zaczytana w moje kilku stronnicowe wypracowanie.

- Rób to szybciej. - poganiam ją, nie chcąc już więcej czasu spędzać z mamą.

- Już skończyłam, spokojnie. - mówi rodzicielka, głaszcząc mnie po ramieniu.

Zrzucam jej dłoń ze swojego ciała i odwracam wzrok. Nie chcę żeby tak mnie uspakajała. Nie chcę aby spędzała ze mną czas. Nie chcę aby pomagała mi w lekcjach. To mogła robić tylko jedna osoba. Człowiek, który był dla mnie wszystkim. Człowiek, który odszedł i nigdy nie wrócił.

- Meredith, co się dzieje? - pyta spokojnie mama  - Co ja ci kochanie zrobiłam, że jesteś dla mnie taka oschła? Przecież tak mocno cię kocham, a ty co? Odwracasz się ode mnie. Wiem, że kochałaś bardzo tatę, ale masz jeszcze mnie, a ja ciebie, więc nie zapominaj proszę o tym. Też chcę chociaż trochę twojej miłości. Nawet nie wiesz, jak mi przykro kiedy robisz właśnie coś takiego. - mama wskazuje na mnie, po czym wyciera napływające łzy. - To naprawdę boli, Meredith.

- A wiesz co mnie boli? - pytam, gwałtownie wstając z kanapy, na której wcześniej siedziałam. - Boli mnie to, że taty już tu nie ma. Że nigdy nie zobaczy, jak odnoszę sukcesy, bo nie oszukujmy się, już żadnych nie będzie. Boli mnie to, że okłamaliście mnie oboje i nie powiedzieliście o taty problemach z sercem. Boli mnie, bo straciłam jedną z najbliższych osób.

- To teraz wyobraź sobie co ja czuję, kiedy tracę kolejną. - mówi mama ze łzami spływającymi po jej policzkach.- Nie dość, że straciłam męża to tracę teraz dziecko, bo nie mogę się z tobą dogadać. Meredith, nie możemy tak żyć. Nie możesz mnie unikać. Nie możesz być obojętna na świat. Musisz zacząć żyć. Przed tobą kawał czasu do przeżycia. Musisz cieszyć się wolnością i młodym wiekiem. Nie możesz spędzić całego życia na opłakiwaniu taty. Trzeba się wziąć w garść i żyć dalej jak ja.

- Ale ty nie wiesz co to znaczy stracić tatę.

- Cóż, chyba wiem. - odpowiada mama, chichocząc ponuro. - Co prawda byłam trochę starsza, kiedy straciłam swojego ojca, ale mimo wszystko czułam to samo. Wiem, że teraz masz żal do całego świata o to, dlaczego spotkało to twojego tatę i naprawdę cię rozumiem, ale już dość, Meredith. Musimy zacząć wszystko od nowa. Zbudujmy silną relację. Taką jaką łączyła cię z tatą. Obiecuję, że będę się starała być jak najlepszą przyjaciółką i mamą, tylko zgódź się. Wiem, że nie zastąpię ci taty, to jest wiadome, ale daj mi chociaż spróbować zapełnić tą pustkę w twoim sercu, proszę. Przestań mnie odtrącać, tylko o tyle na razie proszę.

- Mamo...- zaczynam cicho. - To nie jest tak jak myślisz. Ja naprawdę cię kocham, nie myśl sobie, że nie. Po prostu ja się chyba gdzieś zgubiłam, jadąc do tej cholernej Anglii - przerywam, ponieważ słone łzy, uniemożliwią mi jakiekolwiek mówienie. - Nie daje rady bez taty, mamo. Brakuje mi go, tak strasznie, że nie możesz sobie tego wyobrazić.

- Tez mi go brakuje, kochanie. - odpowiada, po czym wstaje i podchodzi do mnie, zamykając mnie w szczelnym uścisku. - Spróbujmy z tym jakoś żyć.

Pamiętaj, że tata nigdy nie odszedł. Nadal jest tutaj. - wskazuje na moje serce. -Więc jak? Spróbujemy być dla siebie lepsze?

- Spróbujmy. - odpowiadam cicho, chowając głowę w ramionach mamy.



~~~~~~~~~~~~~~~~

na wstępie dziękuję Wam za tak miłe odebranie tej historii. Po dwóch rozdziałąch prawie 2 tyś wyświetleń i niespełna 200 votes do dla mnie szok, ogromny S Z O K. Jestem pod niesamowitym wrażeniem i kocham Was <3

Poza tym choć nadal nie jestem przekonana do tego ff to dajecie mi tyle pewności siebie oraz wsparcia za co dziękuję. Niektóre z Was tak mi słodzą, że niedługo obrosnę w piórka haha xx


Chciałam też podziękować @ByMyAngeel , która pomogła mi w wielu kwestiach :*

+ wyjaśnienie :

niektórym z was może sie wydawać, że to opowiadanie jest sztuczne, ale takie ma na początku sprawiać wrażenie, więc nie zrażajcie się i czytajcie dalej! xx




Maths - Shawn Mendes FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz