Mecz na szczęście kończy się wygraną Orłów, jednak Shawn już do końca nie ma możliwości zagrania jakiejkolwiek piłki. Siedzi przez drugą połowę meczu na ławce, co i raz odwracając się w stronę trybun. Przyłapuję go kilka razy na tym, jak patrzy na mnie. Wymieniamy się wtedy smutnymi spojrzeniami i na tym koniec naszego kontaktu.
Wszyscy wychodzą z hali. Na początku grupa szczęśliwych kibiców, później smutni goście. Przyjechali tu aż z Bradford, aby dopingować swoją drużynę, która dziś niestety przegrała. Na samym końcu wychodzą zawodnicy Brighton's Eagles, którzy ucieszeni zwycięstwem najprawdopodobniej kierują się do pizzerii, aby świętować wygraną. Szukam wśród nich Shawna, jednak nigdzie go nie znajduję. W tym momencie zaczynam się niepokoić. Postanawiam jeszcze chwilę poczekać, przysiadając na trawie tuż przy wejściu do hali. Jeśli nie wyjdzie, trudno.
Po kilkunastu minutach czekania, słyszę dźwięk otwieranych drzwi, przez które przechodzi Mendes. Na sam widok chłopaka moje serce przyspiesza. Gdy dostrzegam niecodzienne szczegóły w jego wyglądzie, zaczynam czuć poczucie winy. Wiem, że to przeze mnie taki jest. To ja go niszczę.
Wiecznie uśmiechniętą twarz Shawna zdobi teraz lekki grymas. Oczy pełne radości i ognia, mienią się słabym płomieniem, niemal niezauważalnymi iskierkami. Wory i niezwykle widoczne cienie pod oczami przerażają swoim wyglądem. A ja? Stoję i uświadamiam sobie, że to wszystko przeze mnie. Nie czekając, aż chłopak mnie zauważy, podchodzę do niego. Jego zdziwiony wyraz twarzy daje mi znak, że chyba nie jestem mile widziana przy jego boku. A jednak nie odchodzę, mimo presji jaką wywiera samo jego spojrzenie. Zostaje tu przy nim, bo muszę zawalczyć o naszą przyjaźń.
- Shawn - mój głos lekko drży, gdy próbuję zacząć nasza rozmowę. Chłopak nie odzywa się, więc nie wiem co powinnam teraz powiedzieć. Miałam tyle ułożonych w głowie scenariuszy, jak zacząć to wszystko, ale teraz wszystko straciło sens. Mam w głowie pustkę. - Shawn, prze-przepraszam. - mówię cicho, ale na tyle głośno, aby mógł mnie usłyszeć.
Staje w miejscu, więc robię dokładnie to co on. Emocje przenikają przez jego twarz, jednak żadna z nich nie wydostaje się na zewnątrz, na tyle, bym mogła ją rozpoznać. Nie patrząc na to co nas otacza, pod wpływem chwili, rzucam się na niego. Obejmuję swoimi ramionami jego spięte ciało i z całych sił, jakie tylko we mnie są, przyciągam go do siebie. Przytulam go tak, jakby był to ostatni raz. Wdycham jego zapach i czekam na jakikolwiek ruch z jego strony. Shawn potrząsa głową i spogląda w dół na moją twarz, która wpatruje się w niego ze wzrokiem przepełnionym nadzieją. Nadzieją na wybaczenie egoizmu, jakim się kierowałam przez cały ten czas. Po chwili intensywnej wymiany spojrzeń, ramiona Shawna oplatają moje ciało. Czuję jak moje stopy odrywają się od ziemi, kiedy sąsiad mocno mnie przytula. Uśmiecham się do siebie na uczucie, które wypełnia mnie teraz całą. Czuję się lepiej, a w jego ramionach bezpieczniej i silniej.
- Przepraszam Shawn za bycie taką ślepą, egoistyczną idiotką.
Nie odpowiada nic. Jednak jego ramiona silniej przyciągają mnie do siebie, aż zaczyna brakować mi tchu. Spoglądamy w swoje oczy, po czym Shawn delikatnie całuje moje czoło. Opiera swoją brodę o moją głowę i stojąc tak, po środku chodnika, delektujemy się swoją obecnością.
- Tęskniłem za Tobą, jak cholera. - klnie Shawn - Czemu to wszystko trwało tak długo?
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. - powtarzam w kółko, nie będąc w stanie powiedzieć czegokolwiek innego.
- Już dobrze, przeprosiny przyjęte - śmieje się, głaszcząc mnie po plecach - Chodź - podaje mi rękę, którą łapię bez zastanowienia - Chodźmy na coś słodkiego, bo czuję, że musimy poważnie porozmawiać.
CZYTASZ
Maths - Shawn Mendes FF
FanfictionMeredith Wine to jedna z najlepszych uczennic w szkole. Jej życie można śmiało nazwać idealnym, jednak kiedy dziewczyna traci ojca, a na jej drodze pojawiają się problemy, zmienia się nie do poznania. Staje się bezczelna, kłótliwa, a także obojętna...