Rozdział 8

20.4K 1.4K 832
                                    

Powolnie mieszam łyżką swoją ulubioną zupę, jednak nie mam ochoty na jedzenie. Apetyt uciekł wraz z ostatnimi słowami Shawna, który za chwilę ma się tu pojawić. Boję się tej naszej lekcji, jednak jestem też szczęśliwa, bo za mniej więcej godzinę będzie już po wszystkim, a po korepetycjach nawet nie zostanie śladu.

Słyszę dzwonek do drzwi, lecz nie podnoszę się z miejsca. Dotrzymuję obietnicy i nie otwieram mu drzwi od razu. Niech chwilę poczeka. Doskonale zdaję sobie sprawę, że na zewnątrz jest teraz zimno i dość wietrznie, dlatego cała sytuacja wydaje się być zabawna, choć z perspektywy osoby trzeciej, mogłoby wydawać się, że moje zachowanie można zaliczyć do tych sadystycznych. Oczywiście tak nie jest. Po prostu nie lubię Shawna, a fakt , że nasze korepetycje odwleką się w czasie, jest jeszcze bardziej pocieszający.

Po chwili już nie słychać dzwonka, a zwyczajne pukanie, które z chwili na chwilę staje się silniejsze i wyraźniejsze, więc aby babcia była spokojna, wstaję i idę w stronę korytarza. Naciskam lekko na klamkę i uchylam drzwi. Na ganku stoi Shawn, którego włosy ponownie są mokre - podobnie jak w dniu, którym oficjalnie się poznaliśmy. Natomiast jego granatowa bluza jest sucha, tak samo jak karmelowe spodnie, które ma na sobie. Wpuszczam go do domu gestem ręki, po czym zamykam drzwi.

- Nie słyszałam jak dzwoniłeś. - kłamię, a na mojej twarzy pojawia się mały uśmieszek.

- Nie kłam, zrobiłaś to specjalnie.

- Wcale nie. - bronię się, dostrzegając, że dogryzanie chłopakowi sprawia mi dziwną przyjemność.

- Ta, nieważne. - odpowiada, będąc chyba nie w humorze na żarty. - Zaczynamy?

-Nie, nie zjadłam jeszcze obiadu. - oznajmiam, chcąc ponownie odwlec w czasie nasze korepetycje.

- Dobra, jedz.  - mówi po chwili milczenia - Gdzie twoja babcia?

- W salonie, ostatnie pomieszczenie przy schodach. - wyjaśniam mu jak dojść, jednak on wywraca jedynie oczami.

- Wiem jak tam dojść. Byłem w tym domu, więcej razy, niż ty w przeciągu całego swojego życia. - odpowiada niemiło, a ja milknę i idę do kuchni.

Jak dotąd Shawn był dla mnie miły i nie posyłał mi chamskich komentarzy, czy odzywek, którymi ja posługuję się na codzień. Z wyjątkiem tamtego incydentu na plaży chłopak był sympatyczny i nie miał do mnie żadnych wątów, jednak teraz miarka się przebrała i mój trudny charakter zaczął działać mu na nerwy. Widać to po nim. Niedługo się podda.

Dokańczam spokojnie zupę, kiedy do moich uszu dociera śmiech babci oraz Shawna. Jestem na tyle ciekawa co tam się dzieje, że odkładam talerz z resztką zupy do zlewu i  kieruję się do salonu. Shawn śmieje się, kiedy babcia częstuje go moimi ulubionymi domowymi ciastkami korzennymi, opowiadając przy tym jakąś zabawną anegdotę o różach, które rosną w jej ogrodzie. Zdanie jest tak śmieszne, że powoduje u mnie cichy chichot, który ujawnia moją obecność w salonie.

- O Meredith, właśnie opowiadałam Shawnowi o różach. Wcześniej jak ciebie nie było, powiedziałam mu o tym, jak wpadłaś kiedyś w krzak róży, bo myślałaś, że jesteś niewidzialna. Mam nadzieję, że nie jesteś zła. - oznajmia babcia, a ja mrużę oczy.

- Babciu, nie masz lepszych tematów do rozmów, tylko wyśmiewanie mnie? - pytam, a ona tylko chichocze, częstując mnie ciastkami.

Biorąc korzenną gwiazdkę do ręki, czuje na sobie wzrok chłopaka siedzącego na sofie babci. Ignoruję go i chwilę jeszcze przysłuchuję się jakiejś opowieści babci, po czym spoglądam na chłopaka, który nie zaprzestał swojej poprzedniej czynności.

Maths - Shawn Mendes FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz