- Moja droga, o której to przychodzi się do domu? - pyta wściekła mama, wchodząc do łazienki, kiedy myję zęby.
- Mamo, przepraszam. Tak długo nam się zeszło, bo poszliśmy na pizze - tłumaczę, nieco zmartwiona. Mama zachowuje się dziś dziwnie - tak, jak po śmierci taty - pewnie da mi zaraz szlaban, jednak kiedy jej zaciśnięte usta, przekształcają się w szeroki uśmiech to wiem o co jej chodzi. - Dobra, przyznaję. Udało Ci się.
- Ale co? - pyta zdezorientowana, udając zdziwienie.
- Nabrać mnie. Wiem, że nie jesteś zła.
- Okay, chciałam zagrać surową matkę.
- Przynajmniej stwarzasz pozory, co? - pytam, wystawiając język w zabawnym geście.
- Dokładnie! - odpowiada i pstryka mnie w ramię, biorąc dwa czyste ręczniki z wbudowanej w ścianę szafy. - Jak było? Poznałaś kogoś?
- Było w porządku i tak, poznałam prawie całą drużynę Shawna i ich dziewczyny. Cieszysz się?
- Tak, ale najważniejsze, że tobie się podobało.***
Weekend mija jak z bicza strzelił. Nim się obejrzę, jest już poniedziałek, a ja zakładam plecak na plecy. Łapię w dłonie butelkę wody mineralnej i w ostatniej chwili wychodzę do szkoły. Droga mija mi spokojnie. Obserwuję ludzi, którzy powoli snują się nad wybrzeże, aby móc otworzyć butki z jedzeniem i morskimi gadżetami, które turyści kupują na pęczki, aby mieć pamiątki z Brighton.
Szkoła jak to szkoła, mija powoli. Wszystko toczy się w ślimaczym tempie. Nawet zajęcia z angielskiego, które tak uwielbiam, nie sprawiają mi przyjemności. Do czasu drugiego śniadania, czuję się nietypowo dziwnie.
- Idziesz na stołówkę? - pyta Melissa, kiedy dzwoni dzwonek na długą przerwę.
- Nie, mam swoje śniadanie. - wskazuję na plecak i podążam za nią, aby móc wyjść z klasy.
- To może poczekasz chwilę ze mną? Kupię tylko kanapkę i coś do picia, to zjemy razem? - pyta po raz kolejny, więc postanawiam się zgodzić. Kiwam lekko głową i idę wraz z koleżanką na stołówkę.
Melissa mimo mojego okropnego zachowania nadal przy mnie jest. Wytrzymuje moje humorki i mam nieodparte wrażenie, że próbuje się ze mną zaprzyjaźnić. Nie robi tego na siłę, jednak od dwóch miesięcy jadamy razem drugie śniadania i siedzimy ze sobą na kilku lekcjach. Melissa często mnie zagaduje. Pyta o przypadkowe rzeczy. Odkąd dowiedziała się, że mój tata nie żyję, stara się, aby moja głowa nie była zaprzątana zbędnymi myślami o nim. Odwraca moją uwagę, rozmawiając ze mną. I szczerze jestem jej wdzięczna, bo to co robi jest naprawdę kochane. Jednak z drugiej strony czuję się źle, bo przez ostatnie miesiące byłam dla niej nieprzyjemna. Nie doceniam tego co dostaję od ludzi i budzę się zbyt późno. Dokładnie tak, jak powiedział Shawn - nie zwracam uwagi na to co dzieje się wokół mnie.
- Halo, ziemia do Meredith. - mówi Melissa, machając mi dłonią przy twarzy. Nawet nie zauważyłam, że już jesteśmy na stołówce, a koleżanka trzyma swoje drugie śniadanie w lewej dłoni. - Znowu się wyłączyłaś? - pyta i posyła mi lekki uśmiech.
- Tak, przepraszam.
- Gdzie jemy?
- Może wyjdziemy na zewnątrz? - proponuję wyjście na mały dzieciniec przed szkołą.
Słońce jest dziś wysoko, pogoda za oknem zadowalająca, więc dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać? Mel prowadzi nas do wyjścia przez boczne drzwi, a kiedy znajdujemy się na świeżym powietrzu, szukamy przyjemnego cienia, ponieważ okazuje się, że jest naprawdę duszno. Jak na majową pogodę - za duszno.
- Melissa, powinnam cię przeprosić. - mówię prosto z mostu, gdy siedzimy na świeżo skoszonej trawie.
- Za co? - pyta równie zdezorientowana jak Shawn, kiedy przepraszałam go w drodze na mecz.
CZYTASZ
Maths - Shawn Mendes FF
FanfictionMeredith Wine to jedna z najlepszych uczennic w szkole. Jej życie można śmiało nazwać idealnym, jednak kiedy dziewczyna traci ojca, a na jej drodze pojawiają się problemy, zmienia się nie do poznania. Staje się bezczelna, kłótliwa, a także obojętna...