Od połowy proszę włączyć muzykę :*
Ostatni tydzień przed egzaminami jest jednym z najbardziej pracowitych momentów w całym moim życiu. Nigdy wcześniej nie poświęcałam takiej uwagi, ani tyle czasu na naukę. Zawsze egzaminy zdawałam bez większego problemu z najlepszymi wynikami. Raczej nie zdarzało mi się kuć po nocach, robić stosu notatek w kołozeszytach, czy korzystać z jakichkolwiek repetytoriów. Zazwyczaj wystarczyło mi szybkie powtórzenie, a oceny celujące pojawiały się bez żadnego kłopotu. Tym razem muszę przykładać się dokładniej, ponieważ te ciężkie miesiące bez taty, gdzie totalnie ignorowałam szkołę, dają o sobie znać. Mam puste luki w głowie i czasami nie pamiętam najprostszych rzeczy, co jest wyjątkowo dziwne, bo to, co bardzo trudne mam w małym paluszku.
Codziennie robię po kilka testów z poprzednich lat, aby wyszukać błędy i nauczyć się tego, co zapomniałam. Część humanistyczna nie sprawia mi problemów, aczkolwiek są takie zagadnienia z historii, które gdzieś uciekły i jestem zmuszona je powtórzyć. Najwięcej jednak uwagi poświęcam matematyce. Shawn przychodzi do mnie co drugi dzień i razem rozwiązujemy przeróżne przykłady. Często są to zadania z treścią, które mają to do siebie, że ich sposób rozwiązania jest niejasny, ponieważ trzeba logicznie pomyśleć, a ja, humanistyczna dusza,cierpię, kiedy muszę to robić.
- Meredith, dzieciaku, chodź coś zjeść - woła z parteru mama, kiedy kolejną godzinę nie schodzę na dół, ponieważ przypominam sobie najważniejsze zagadnienia z biologii.
- Zaraz przyjdę! - odkrzykuję, chociaż nie mam ochoty schodzić do rodziny. Wiem, że powinnam siedzieć tutaj przy biurku i przypominać sobie, bo zostało naprawdę mało czasu i jeśli tego nie zrobię teraz, później nie będzie kiedy.
- Meredith, masz zejść teraz! - rodzicielka podnosi głos, więc nieco zdenerwowana tym, że przerwano mi naukę, wlokę się po schodach w dół.
Zapach świeżo pokrojonego ogórka roznosi się po pomieszczeniach, kiedy przechodzę z korytarza do kuchni. Gdy tylko dostrzegam kolorowe kanapki z warzyw i ciemnego chleba, mój żołądek daje o sobie znać, wydając dziwny odgłos. Nie czekając ani chwili dłużej, zasiadam do stołu i zaczynam konsumować posiłek.
- Chcesz herbatę, albo kawę? - pyta mama, stojąc przy szafce ze szklankami. Wyjęła już dwie, babci nie ma w domu, więc najprawdopodobniej spodziewa się kogoś.
- Zrób mi słabą kawę - odpowiadam z pełną buzią, za co zostaję zbesztana surowym wzrokiem rodzicielki. - Ktoś jeszcze będzie? - dopytuję, tuż po połknięciu przeżuwanej kanapki.
- Tak, pani Mendes za chwilę będzie. - oznajmia, a ja ciężko wzdycham.
Lubię mamę Shawna, jednak kiedy ona i moja mama się spotykają, stają się strasznie nieznośne. Razem komentują wszystko i wszystkich,zachowując się jak typowe plotkary. Jednak najlepiej wychodzi im obgadywanie mnie i chłopaka. Nie mogą się powstrzymać przed żartobliwymi docinkami, albo wyrażającymi zachwyt komentarzami, nawet wtedy, kiedy jesteśmy obok, co czasem doprowadza mnie do szału.
- Cześć! - wita się z nami sąsiadka, gdy jestem w trakcie jedzenia drugiej kanapki. Macham więc do niej ręką, natomiast mama stawia przede mną trzy kawy. Obydwie przysiadają do stołu i zaczynają niewinną rozmowę o dzisiejszej pogodzie. - Merdy, musiałaś być naprawdę głodna, skoro tyle zjadłaś! - komentuje mama Shawna, kiedy odstawiam pusty talerz do zlewu. Przez chwilę zastanawiam się, czy czuć było w tym złośliwość, jednak dochodzę do wniosku, że nie. Po prostu to dziwnie zabrzmiało.
- Nie dziw się jej, nie zeszła nawet na obiad. Odkąd wróciła ze szkoły to tylko powtórki przed egzaminami jej w głowie. - odzywa się za mnie mama - Ale dobrze, niech się dzieciak uczy - dopowiada i gładzi mnie po ramieniu, kiedy ponownie przysiadam się do kobiet przy stole.
CZYTASZ
Maths - Shawn Mendes FF
FanfictionMeredith Wine to jedna z najlepszych uczennic w szkole. Jej życie można śmiało nazwać idealnym, jednak kiedy dziewczyna traci ojca, a na jej drodze pojawiają się problemy, zmienia się nie do poznania. Staje się bezczelna, kłótliwa, a także obojętna...