18

2.2K 109 59
                                    


Addie namówiła mnie na korki z matmy. Nie stawiałam się i od razu zgodziłam się na spotkanie wieczorem. Nie sądziłam jednak, że będzie ono, aż tak przyjemne. Siedziałyśmy same ponad dwie godziny w jej pokoju. Spokój, cisza, ja w ramionach niebieskowłosej i masa zadań. To ostatnie nie pasowało do mojego idealnego planu. W pierwszej chwili miałam wrażenie, że nie było szans na jakiekolwiek zrozumienie matematyki. Jej uda owinięte wokół moich, ramiona otulające talię i ona sama wtulona w moje plecy. Oddychałam z trudem czując tę bliskość. Jakimś cudem jednak skupiłam się na zadaniach. Spokojny głos Addie połączony z dokładnym tłumaczeniem sprawiał, że szybko łapałam informacje, których tak bardzo mi brakowało. Byłam jej wdzięczna za takie podejście. Zawsze wymagano ode mnie wszystkiego, a gdy czegoś nie wdziałam, dostawałam opierdol albo złe oceny. Ona w spokoju słuchała moich problemów, a potem wymyślała sposoby, aby je jak najłatwiej rozwiązać. Nikt tak logicznie nie przedstawił mi matematyki, przez co wszystko nagle wydawało się milion razy prostsze.

-Nie rozumiem skąd te twoje słabe oceny, bardzo dobrze ci idzie – zamruczała, gdy odwróciłam się tak, aby na nią spojrzeć. Nerwowo przygryzłam usta wpatrując się w jej zjawiskowe oczy.

-To dzięki tobie, wcześniej nic... - szepnęłam widząc, jak wpatrywała się w moje wargi. Zadrżałam. Jeśli po głowie chodziło jej to samo co mi, byłyśmy skończone – Addie...

-Lauren, powinnaś już iść... Mani pewnie na ciebie czeka – dławiła słowa, chociaż jedną ze swoich delikatnych dłoni ułożyła na moim policzku – Powinnaś iść Jauregui...

-Co jeśli nie pójdę? – spytałam niepewnie. Dziewczyna na chwilę przymknęła oczy. Nieprzerwanie gładziła mój policzek swoimi nad wyraz miękkimi opuszkami palców. Westchnęłam cicho, gdy sama nie widziałam, co mnie tak uderzyło. Jakimś cudem poczułam się odrzucona, chociaż dziewczyna nie zrobiła nic, co by na to wskazywało – Jeśli jednak chcesz... - moją wypowiedź przerwały jej czułe usta, które wylądowały na moich wargach. To było bardziej cmoknięcie niż pocałunek, ale i tak poczułam stado motyli wybuchające w brzuchu.

Nie miałyśmy czasu na nic więcej. Drzwi od pokoju magicznie się otworzyły, a ja miałam wrażenie, że ktoś nas podglądał. Jednak to po prostu moje przyjaciółki miały cholernie wyczucie czasu. Addie głośno zaklęła, gdy praktycznie wyskoczyłam z jej łóżka. Nie umiałam wytłumaczyć swojego zachowania. Bałam się, a to wszystko mnie przerosło. Z jednej strony, bardzo chciałam tego co się wydarzyło, z drugiej byłam przerażona tym, co mogło wydarzyć się dalej. To był przyjacielski pocałunek, tę myśl wielokrotnie powtarzałam sobie w głowie, gdy dziewczyny zaczęły rozmawiać jakby nigdy nic. Milczałam, kątem oka zerkałam jednak na Addie, która wydawała się nie mniej przerażona tym wszystkim niż ja.



Kilka godzin później leżałam w łóżku nie mogąc zasnąć. Normani wtulała się w moja klatkę piersiową, gdy ja bez przerwy bawiłam się telefonem. Nie rozumiałam co mną kierowało, ale napisałam do Cabello.

„Śpisz?"

Odpowiedź jak zwykle natychmiastowa:

„Nie

Chcesz się spotkać?"

Westchnęłam głośno i tak nie mogłam spać, więc niczym nie ryzykowałam. Przynajmniej tak sobie wmawiałam.

Lauren: „Balkon?"

Camila: „Odpada, jakąś dzieciarnia dzisiaj imprezuje...

Zostawię ci otwarty pokój nauczycieli na ostatnim piętrze. Nikogo tam nie ma. Przejdź do końca i po drabinie na dach.

Teach me, please - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz