40

1.8K 93 17
                                    

Jako, że niby mam dzisiaj pierwszy dzień wolny od dawna... Dzień dobry, miłego dnia i zostawiam Was z rozdziałem <3

_______

Dinah miała naprawdę specyficzne podejście do „stawiania alkoholu". Pierw kupiła piwa płacąc kartą Mani, a następnie na swój słodki uśmiech i duże cycki, wciągnęła nas na jakąś imprezę. Jak zwykle byłam jedyną, która nie kojarzyła nikogo wokół. Moje kochane przyjaciółki świetnie integrowały się z otoczeniem. Mani praktycznie zapomniała o Joe układając się na kolanach jakiegoś wysokiego, muskularnego, czarnoskórego chłopaka, którego większość ciała pokrywały tatuaże. Musiał być od nas starszy, ale akurat ja w tej kwestii nie miałam nic do powiedzenia. To samo tyczyło się wierności. Ally układała z Addie zamki z kart, a Dinah grała w prawda i wyzwanie na samym środku pokoju.

-Laur, weź zasłoń jakoś ten wiatr. Karta nam rozdupia – uniosłam brew na tak dziwne określenie z ust Ally. Nie kontrolowałam tego ile piła, a chyba powinnam była. Wlała w siebie kolejnego shota, gdy niebieskowłosa próbowała ułożyć domek z kart – Lauren! – pisnęła zniechęcona blondynka, gdy nic nie zrobiłam z wiatrem docierającym do ich budowli.

-Już zamykam okno – wymamrotałam podnosząc się z kanapy, na której cudem siedziałam sama. Przewiesiłam się przez oparcie i zabrałam się za zamykanie. Od razu usłyszałam kilka gwizdów, aż za dobrze wiedziałam, że niektórzy zwrócili uwagę na mój wypięty tyłek.

-Addie! – krzyknęła zirytowana Ally, gdy kolejny raz rozpadł się jej wymarzony projekt. Szybko spojrzałam na to co się działo. Na nieszczęście blondynki, niebieskowłosa odpłynęła wpatrując się w moje pośladki. Jej rozmarzone oczy, chaotyczny oddech i drżące ciało mówiły mi więcej, niż ona sama przez cały czas naszej znajomości – Nie bawię się z tobą. Psujesz, bo się gapisz na dupę Lauren!

-Przepraszam – wymamrotała najwyraźniej speszona, gdy całe grono zwróciło na nią uwagę. Szybko zabrała się za układanie kart, ale trzęsące się dłonie nie ułatwiały zadania. Wszystko rozpadało się w sekundę, przez co klęła jak szewc – Naprawię to...

-Lauren! – krzyknął ktoś, kogo głosu nie mogłam w żaden sposób rozpoznać – Pocałuj ją! – otworzyłam szeroko oczy. Chwilę trwało zanim zrozumiałam o co chodziło. Dinah dostała cholernie zadanie, a ja nie miałam pojęcia co zrobić. Mogłam uciec, stawiać się, utrudniać to jakkolwiek, ale czemu bym niby miała. Dla większości ludzi pocałunek na imprezie, tym bardziej taki, to było nic. Nieznaczące połączenie ust, słodki gest, który od razu wymazywało się z pamięci.

Spojrzałam na Dinah, która wyjątkowo się zawahała. Mimo tego, że sporo wypiła, zawsze martwiła się o najbliższych. Dobrze wiedziała, że dla mnie takie zabawy nie były w żaden sposób sensowne. Całowanie kogoś tylko dlatego, że ktoś sobie tego zażyczył, było okrutne, ale nie miałam zamiaru znowu wyjść na sztywniarę. Lekko pokiwałam głową widząc zmartwiony wzrok blondynki. Wstała z podłogi, chwyciła swoje piwo i powoli podeszła do mnie. Miałam wrażenie, że wszyscy się na nas patrzyli, co jeszcze bardziej mnie stresowało.

-Wybacz mi to Laur – szepnęła ujmując dłońmi moje policzki. Przymknęłam oczy pragnąc wyłączyć się na to wszystko. Jeden nic nie znaczący pocałunek. Tylko głupie zadanie. Krótkie połączenie ust. Dinah, którą znałam od lat. Moja kochana przyjaciółka z ciałem bogini, która kłamała w sprawie Camili – Wybacz – połączyła nasze wargi, a w mojej głowie wszystko wybuchło. Alkohol, strach, ból, miłość, pożądanie, seks, zakochanie, tęsknota, szczęście, podniecenie, zmęczenie. Wszystko pojawiło się tak nagle, a potem po prostu zniknęło. Mimowolnie odwzajemniłam pocałunek, czym sama siebie zdziwiłam. DJ odebrała to jako zgodę na więcej. Kontynuowała swoje ruchy, a ja czułam jedynie przejmującą pustkę, którą zapełniał jedynie smak wypitego przez nas alkoholu. Jak dla kogoś to mogło nic nie znaczyć, gdy mi łamało serce. Nie wiedziałam czemu tak się stało. Całując Camilę i Addie zawsze czułam te cholernie motylki w brzuchu. DJ była seksowna, piękna, wręcz idealna, ale to nigdy nie było to – Kurwa Lauren – rzuciła nagle Dinah wyrywając mnie z okropnego transu, w który jakimś cudem wpadłam. Pragnęłam poczuć cokolwiek. Myślałam o Camili, o Addie, o mojej byłej przyjaciółce, o rodzicach, który za to wszystko wyrzuciliby mnie z domu, o przyszłości, której mogłam w życiu sobie nie ułożyć – Jezu, nie płacz, błagam – mamrotała, a do mnie dopiero po chwili dotarło co się stało. Mimo tego, że tępo odwzajemniałam pocałunki przyjaciółki, z moich oczu polały się łzy. Przetarłam policzki nagle przytomniejąc. Nic nie mówiąc zerwałam się z kanapy i wybiegłam na dwór. Nerwowo szukałam po kieszeniach paczki z papierosami. Czuć cokolwiek, chociaż dym. To jedyne o co w tamtym momencie błagałam. Tęskniłam za bólem, odrzuceniem, smutkiem. Czułam się pusta, jakbym przy tym pocałunku umarła. Pragnęłam, aby coś albo ktoś przywrócił mnie do życia.

-Jauregui... Piękna... - Addie chwyciła mnie w swoje chude ramiona i mocno przytuliła. Zacisnęłam dłonie na jej kurtce pragnąc poczuć ją jak najbliżej, jak najbardziej. W jej ramionach ożywałam, ale tego było za mało – Jauregui...

-Możemy iść do ciebie? – wyszeptałam łącząc nasze spojrzenia. Od razu pokiwała głową, jeszcze szczelnie kryjąc mnie w swoich ramionach. Ruszyłyśmy do internatu, ale nie miałam pojęcia jak dotarłam na miejsce. Ocknęłam się dopiero leżąc w jej łóżku, czując jej ciało pod palcami i ją tak pełną życia i uczuć. 

Teach me, please - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz