Rozdział 6

1K 56 37
                                    

-Jestem Judy. Witaj na pokładzie.-wyciągnęła rękę w jego stronę.

-Eric. Miło mi.-chwycił ją swoją ciepłą, lekko szorstką dłonią i delikatnie uścisnął.

Poczuła narastające dreszcze, począwszy od koniuszków palców, a na ramieniu kończąc. Jego melodyjny głos rozbrzmiewał w jej uszach niczym kojący szum morskich fal.

Miała chwilę, żeby dokładniej mu się przyjrzeć. Nie dało się nie zauważyć, że był zdecydowanie wyższy, niż większość osób, które przewijały się w życiu dziewczyny. Pomimo dosyć luźnych ubrań, można było z całą pewnością stwierdzić, że jest raczej dobrze zbudowany.

Największą uwagę przykuwały jednak jego duże, błyszczące oczy, o głębokim, czekoladowym kolorze. Uroku dodawały mu też gęste, ciemne włosy, które celowo zostawiał w lekkim nieładzie. I ta twarz. Mocno zarysowana linia żuchwy, pełne, lekko różowe usta i całkowity brak zarostu. Miał w sobie coś, co przyciągało wzrok.

-Skoro mamy te uprzejmości za sobą, Ericu Twoje biurko.-wskazał chłopakowi kierunek-Judy Cię wprowadzi. Cóż mogę więcej rzec? Od dzisiaj pracujecie razem.-uśmiechnął się lekko, poprawił krawat i opuścił pomieszczenie.

-Zanim zacznę zanudzać Cię standardami firmy, rozgość się, zapoznaj ze stanowiskiem pracy i tak dalej.-usiadła w swoim fotelu.

Bez słowa poszedł w jej ślady. Z tym, że nie bardzo miał pojęcie, od czego powinien zacząć. Włączył więc komputer, ale żeby uzyskać dostęp potrzebował loginu i hasła.

-Przepraszam.-próbował zwrócić na siebie jej uwagę-Jakie jest hasło do komputera?

-Powinieneś mieć własne. Nie podali Ci go?-przecząco kiwnął głową-Później się tym zajmę. Przysuń sobie fotel i podejdź tu, jeśli możesz. Skoro na ten moment nie masz dostępu, to musimy sobie jakoś poradzić.-zaproponowała.

Zajął miejsce po jej lewej stronie, zachowując bezpieczną odległość. Mimo to miała poczucie, że bacznie obserwuje każdy jej ruch. Włączyła plik z dokumentacją.

-Generalnie naszym najważniejszym zadaniem jest dbanie o zgodność w dokumentacji i weryfikacja potencjalnych właścicieli. Jesteśmy w ciągłym kontakcie z osobami zainteresowanymi adopcją i to do nas należy decyzja o tym, czy dane zwierzę powinno trafić do konkretnego domu, czy też nie. Taki człowiek przechodzi u nas kilka etapów tej weryfikacji. My jesteśmy tym ostatnim. W pewnym sensie najtrudniejszym, bo to w naszych rękach leży przyszłość tych zwierząt. Poza tym mamy wpływ na dysponowanie funduszami. Każdego tygodnia wybieramy konkretny cel i zgłaszamy go wyżej. Reszta należy do nich. Czasem musimy też pojechać na interwencję. Co prawda jest do tego powołana konkretna grupa osób, ale nieraz sytuacja może tego wymagać. Ostrzegam, że bywają one bardzo nieprzyjemne. Co jeszcze?-pomasowała się palcem po skroni.

-A, wiem! Bywa też tak, że bierzemy udział w różnego rodzaju targach, eventach albo zlotach miłośników zwierząt. Wtedy zazwyczaj mamy przy sobie kilka najbardziej potrzebujących psów lub kotów ze schronisk albo też ich zdjęcia, w zależności od tego jak zwierzę reaguje na tłumy i próbujemy znaleźć im dom. Jakieś pytania?-nie odważyła się odwrócić w jego stronę.

-W zasadzie to jedno. Czy Ty właśnie próbujesz mnie zniechęcić do tej pracy?-skrzyżował ręce.

-Skąd taki wniosek?-zmarszczyła brwi, czując, że naprawdę ją przejrzał.

-Powiedziałaś to wszystko takim tonem, jakby to była najgorsza robota na świecie.-usłyszała, że przeciąga się na fotelu.

-Wybacz. Po prostu nie jestem najlepsza w szkoleniu nowych pracowników.-zawstydziła się i nerwowo podrapała po szyi.

Duskwood: Afterstory Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz