Rozdział 92

277 18 83
                                    

Cofnęła się, wpadając plecami w klatkę piersiową bruneta. Nie to, że obawiała się jego "uroczych inaczej" sióstr. Zwyczajnie nie chciała mieć z nimi nic wspólnego. Hannah i Lilly były niczym wisienka na torcie, którego zatruty biszkopt był przekładany kremem stworzonym z rozczarowań i niepowodzeń.

Położył dłoń na jej ramieniu, a ona w popłochu uniosła głowę, wpatrując się w jego niewzruszoną, spokojną twarz. Jedynie jego oczy zdradzały negatywne emocje, kotłujące się w jego wnętrzu.

-Nie uciekaj.-Szepnął kojąco.

-Przyrzeknij, że ich tutaj nie ściągnąłeś.-Już kilkukrotnie się nimi wysłużył, toteż nie miała pewności jakie panują pomiędzy nimi relacje i układy.

-Judy-dołożył jedną dłoń i zacisnął obie na jej ramionach-wiem, że nie chciałaś ich widzieć i przysięgam, że nie pisnąłem ani słówka o twoim pobycie w Duskwood.-Był bardziej przekonujący niż zwykle.

-Jakoś nie dziwi mnie to, że się o tym dowiedziały-westchnęła.-Dobra, miejmy to już za sobą.-Odwróciła się w ich stronę, jednak zanim zdążyła zlokalizować ich fałszywe twarze, usłyszała zakłamane, piskliwe głosiki.

-Cześć!-Zawołały chórem.

-Cześć-rzucił beznamiętnie Jake.-Wybaczcie, ale spieszymy się.-Postanowił nie kusić losu. Chwycił dziewczynę za rękę i zamierzał grzecznie wyminąć swoje przyrodnie siostry.

-Chwileczkę.-Lilly błyskawicznie złapała brunetkę za rękaw.

-Lilly, puść ją. Natychmiast.-Powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, jednocześnie przyciągając Judy bliżej siebie.

-Po pierwsze to nie jestem zabawką.-Przez moment czuła się jak lalka, o którą szarpie się dwoje dzieci.-Po drugie potrafię mówić sama za siebie.-Jakimś cudem oswobodziła się spod dotyku tej dwójki.

-O proszę. Komuś tu wyostrzył się język.-Blondynka klasnęła w dłonie z ekscytacji.

-Daruj sobie, Lilly. Nie mam ochoty na przypychanki.-Wygładziła fragment kurtki, który przed chwilą zaciskały jej lepkie rączki, zarzuciła wszystkie włosy do tyłu i odeszła kilka kroków dalej.

-Poczekaj.-Nagle, jak dotąd milcząca Hannah zagrodziła jej drogę.

-Przepuść mnie.-Powiedziała z taką determinacją w głosie, że szatynka na moment znieruchomiała.

-Judy, my chcemy tylko porozmawiać.-Zaczęła, rozkładając ręce w geście otwartości.

-Niby o czym? Chyba wszystko mamy między sobą wyjaśnione.-Nie ufała za grosz tym dwóm podstępnym żmijom.

-Chciałabym oczyścić atmosferę. Wiem, że ostatnim razem zachowałyśmy się nagannie.-Hannah mówiła tak, jakby recytowała jakąś wcześniej przygotowaną regułkę.-Prawda, Lilly?-Odwróciła się, szukając wsparcia u siostry.

-Prawda-wtórowała jej.-Zwyczajnie poniosły nas emocje.-Tłumaczyła skruszona.

-Jakoś wam nie wierzę.-Zmarszczyła brwi, krzyżując ręce na piersi.

Początkowo nie odezwały się ani słowem. W zamian za to twarz Hannah poczerwieniała, a brunetka dostrzegła w kącikach jej oczu łzy wielkie jak grochy, które po chwili spływały po jej policzkach, zostawiając za sobą mokre ślady. Nie starała się nawet tego ukryć. Wpatrywała się w Judy niczym skrzywdzone, zabiedzone zwierzę, próbując wzbudzić w niej litość. Nagle przykucnęła. Judy przez milisekundę myślała, że doszło do jakiegoś omdlenia. Jednak ona objęła się rękoma, oparła głowę o kolana i zaczęła szlochać, bujając się w przód i w tył.

Duskwood: Afterstory Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz