Rozdział 104

282 19 7
                                    

Wpadła przez drzwi Aurory nie zważając na to, że wszystkie oczy nagle zwróciły się w jej stronę. Już i tak była spóźniona. Rozmowa z Reginaldem pochłonęła ją do tego stopnia, że zupełnie straciła poczucie czasu. Mimo rewelacji, o których usłyszała, nie zamierzała po raz kolejny opuścić swojej zmiany. Już i tak wystarczająco nadużywała dobroci Phila. Ta praca stała się jej obowiązkiem, a ona nie chciała dostawać pieniędzy za nic.

Przeszła za ladę i od razu skierowała się na zaplecze. Zdjęła z siebie kurtkę, odwiesiła ją na wieszak i sięgnęła po czarny fartuch ze swoim imieniem wyhaftowanym na wysokości piersi. Obwiązała go wokół swojej talii i splotła włosy w lekki warkocz w taki sposób, aby niesforne kosmyki nie utrudniały jej pracy za barem.

-Spóźniłaś się.-Usłyszała za sobą wyjątkowo surowy ton głosu swojego "szefa".

Odwróciła się gwałtownie i spojrzała prosto w zagniewane, stalowoszare tęczówki. Phil nigdy nie patrzył na nią w taki sposób. Wyglądał na poruszonego i rozczarowanego jej postawą. Wzdrygnęła się.

-Przepraszam.-Pokornie spuściła głowę.-Zawalam na każdym kroku. Powinieneś mnie zwolnić.-Wiedziała, że takie wyjście byłoby najlepsze dla jego interesu.

-I potrącić ci z wypłaty za wszystkie rozbite szklanki i kufle.-Westchnął.-Zrobiłbym to z dziką satysfakcją, gdybym nie wiedział, że coś się dzieje.-Jego wzrok stał się coraz bardziej przenikliwy.-Opowiadaj.-Zajął miejsce na skrzynce po piwie i nie zważając na to, że siedzi w pomieszczeniu, odpalił papierosa.

-Dobrze.-Delikatnie oparła się plecami o jeden z regałów.-Nie wiem od czego zacząć i jak to ubrać w słowa.-Wyznała, wypuszczając powietrze przez nos.

-Rozmawiałaś z Jake'm?-Delikatnie przygryzł filtr.

-Tak, ale-chciała wtrącić, że nie w tym rzecz, jednak natychmiast jej przerwał.

-Jak ty sobie to wyobrażasz, Judy?-Strzepnął popiół na podłogę.-Miałem się w to nie wtrącać, ale czy aby na pewno dobrze to przemyślałaś? Ja rozumiem, że próbujesz zbawić cały świat, ale powinnaś zacząć od siebie. Być może to co powiem zabrzmi okrutnie, ale nie powinnaś brać na siebie tak ogromnej odpowiedzialności jaką jest dziecko. Tym bardziej, że ciągle jesteś osłabiona i-spojrzał na nią ojcowskim wzrokiem-wszystko leci ci z rąk.

Patrzyła na niego jak otępiała. Fakt, Phil nigdy wcześniej jej nie oceniał, ani nie podważał jej decyzji, więc taka reakcja nieco ją zaniepokoiła. Podeszła bliżej, przykucnęła przed przyjacielem i zacisnęła jego dłoń.

-Phil, czy coś się stało?-Zapytała łagodnym tonem, szukając z nim kontaktu wzrokowego.

-Nie-pokręcił głową.-Po prostu nie mogę przyglądać się temu jak zamierzasz popełnić kolejny błąd. To jest zbyt poważna decyzja, a ja nie chcę, żebyś po raz kolejny poświęciła się w całości dla kogoś innego. Teraz jest czas tylko dla ciebie, Judy.

-Posłuchaj-uśmiechnęła się lekko.-To prawda, rozmawiałam z Jake'm, ale ta wymiana zdań nie przebiegła tak jak sobie to wyobrażasz. Zasugerowałam mu-zwiesiła głos-dobitnie, że powinien zająć się tą kwestią i albo ją wyjaśnić albo wziąć odpowiedzialność za to dziecko.

-Czyli nie zamierzasz bawić się w macochę?-Nie ukrywał swojego zaskoczenia. Był pewien, że haker będzie w stanie przekonać Judy do zmiany decyzji.

-Nie zamierzam.-Przysunęła dłoń do jego policzka.-A twoja reakcja tylko utwierdza mnie w tym, że podjęłam dobrą decyzję.

-Chyba wyszedłem na niezłego desperata, co?-Jego twarz znów przybrała łagodny, lekko zawadiacki wyraz.

Duskwood: Afterstory Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz