Rozdział 93

254 21 30
                                    

Dwa tygodnie później

Siedziała w Aurorze i obserwowała jak pochłonięte pracą Rose i Jessy, przyozdabiały bar złotymi i różowymi balonami. Po ostatnim maratonie upadków i rozczarowań szczera rozmowa z przyjaciółką, dała jej niemałego kopa do działania. Rudowłosa przeprosiła ją za swoje zachowanie i obie uznały, że najlepszym wyjściem będzie zakopanie topora wojennego i zaczęcie wszystkiego od początku.

Wróciła do wycierania lady i polerowania kieliszków w kolorze pudrowego różu. Wiedziała, że dzisiaj wszystko ma wypaść idealnie, na czym zależało nie tylko Philowi, ale przede wszystkim Rose. Judy cieszył jedynie fakt, że będzie to impreza zamknięta, na którą ani siostry Donfort, ani ich przyboczny Thomas, nie będą mieli wstępu. To napawało ją dziką satysfakcją i była w stanie przełknąć nawet to, że blondynka przygotowała dla niej różowy sweterek z koralikami, w którym miała spędzić cały wieczór.

-O, już jesteś.-Głos barmana wyrwał ją z zamyślenia.

Odwróciła się i zaniemówiła. Jej policzki wydymały się od nadmiaru powietrza. Nie była w stanie dłużej tego tłumić. Parsknęła śmiechem na sam widok Phila w landrynkowej koszuli i złotej, brokatowej muszce.

-Co ta miłość robi z ludźmi?-Zarechotała, poprawiając przyjacielowi kołnierzyk.

-Śmiej się, śmiej.-Skrzywił się.-Ciekaw jestem w co przyjdzie ubrany Jake.-Nie zamierzał pozostawać jej dłużny.

-Pewnie w to samo co zwykle-wzruszyła ramionami.

-Przecież to impreza tematyczna-przypomniał.-Róż jest motywem przewodnim.

-Nie musisz mi o tym przypominać.-Wskazała ręką na swój strój.-Ale wątpię, że Jake zastosuje się do jakichkolwiek zasad.-Jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić bruneta w innym kolorze niż klasyczna czerń.

-Judy, czy przemyślałaś moją propozycję?-Spojrzał na nią dużymi oczyma, co sprawiło, że jej garda zaczynała słabnąć.

-Sama nie wiem, Phil. A co jeśli się zbłaźnię?-Zaczęła nerwowo bawić się koralikiem przy swoim fikuśnym sweterku.

-Nie ma takiej opcji.-Objął ją ramieniem.-Masz anielski głos. Proszę cię, zrób to dla mnie. Dzisiaj są urodziny Rose, a ja chciałbym, żeby zapamiętała je jak najlepiej.-Wysunął do przodu dolną wargę i ułożył usta w smutnym grymasie.

-Nie cierpię cię.-Szturchnęła go w ramię.-To nawet urocze, że tak bardzo o nią zabiegasz.

-Jest tego warta, wiesz?-Wodził wzrokiem za blondynką, która z uporem maniaka przywieszała balony z cyframi symbolizującymi jej wiek.-Mogłabyś zaśpiewać to?-Podał jej karteczkę z tytułem piosenki.

Brunetka spojrzała na skrawek papieru i zmarszczyła brwi. Kojarzyła tę melodię, wiedziała nawet jak ją zagrać, ale kompletnie tego nie czuła.

-Absolutnie-potrząsnęła głową.-Nie zaśpiewam tego.

-Przewidziałem, że możesz to powiedzieć.-Uśmiechnął się zawadiacko.-Więc może to?-Podał jej kolejną karteczkę.-To ulubiona piosenka Rose.-Dodał to tylko po to, aby trudniej było jej odmówić.

-No to już prędzej.-Nie zamierzała się wykłócać jak jakaś rozkapryszona gwiazdka estrady.

-Mówiłem ci już, że cię kocham?-Zamknął ją w gorącym uścisku, zanim zdążyła podjąć ostateczną decyzję.

-Jakieś milion razy.-Pogładziła go delikatnie po plecach.

-Patrz-szepnął-Jake w różowym garniturze.-Rzucił zaczepnym głosem.

Duskwood: Afterstory Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz