Patrzył bezradnie na to jak się oddala, a gdy tylko zniknęła za drzwiami przychodni, kopnął z impetem w ławkę, starając się rozładować ciągle wzrastającą frustrację. Zdawał sobie sprawę z tego, że tym razem przeciągnął strunę. Zawsze starał się ważyć każde słowo, a tym bardziej w kontaktach z Judy, jednak ostatnie wydarzenia i dzisiejsza przykra sytuacja, pozbawiły go resztek opanowania, którymi zwykł się kierować.
Usiadł na ławce i ukrył twarz w swoich dłoniach. Ból odczuwalny na policzku jedynie się wzmagał z każdym kolejnym dotykiem. Nie miał co prawda stalowej szczęki, ale nie przypuszczał, że może odczuwać skutki uderzenia brunetki przez dłużej niż dwie minuty.
Przyjechał tutaj po to, żeby mogli sobie wyjaśnić nurtujące kwestie, a tymczasem wszystko zaprzepaścił. Wiedział, że jeżeli nie uratują tego psa, Judy nie wybaczy tego ani jemu, ani Ericowi, ani przede wszystkim sobie. Musiał tutaj zostać pomimo jej głośnych sprzeciwów i spróbować to jakoś posklejać. W jego głowie zakiełkował pewien pomysł, ale żeby to mogło się udać, musiał przedsięwziąć pewne środki.
Wyprostował się na ławce i spojrzał przed siebie. Uśmiechnął się pod nosem, gdy zauważył Erica idącego w jego kierunku. Nigdy nie przypuszczał, że ucieszy się na jego widok, ale tym razem było inaczej. Paradoksalnie potrzebował teraz właśnie jego.
-Coś ty jej zrobił?-Rzucił oskarżycielsko.
-Pokłóciliśmy się.-Odparł spokojnie, nie chcąc wszczynać niepotrzebnych awantur.-Pokłóciliście się? To mi raczej wygląda na coś poważniejszego niż zwykła kłótnia.-Nie akceptował obecności hakera, ale samopoczucie Judy było dla niego priorytetem.-Ona jest wściekła.
-Mówiła coś?-Brunet uniósł głowę.
-Nie musiała. Nigdy nie widziałem jej takiej...rozjuszonej.-To jedyne słowo, które przyszło mu wtedy na myśl.
-Porozmawiam z nią.-Wstał, ale zanim zdążył wykonać choćby krok, poczuł mocny uścisk na swoim ramieniu.
-Nie tak szybko.-Eric nie zamierzał dopuszczać go w pobliże brunetki.
-Myślisz, że mnie powstrzymasz?-Zeskanował go wzrokiem, w sekundę stając się tym samym zimnym hakerem, co wcześniej.
-Ty naprawdę nie widzisz tego, że ona nie chce mieć z tobą nic wspólnego?-Uścisk Erica jedynie się wzmocnił.
-Nie ośmieszaj się. Sądzisz, że skoro jest zmuszona przebywać z tobą pod jednym dachem to nagle zmieni zdanie? Naprawdę wmawiasz sobie, że ta iluzja, którą się otaczacie jest czymś więcej niż zwykłą przykrywką?-Wytknął mu wszystko to, o czym ciemnooki wiedział już od dawna, jednak z ust bruneta wybrzmiało to jak największa obelga.
-Milcz.-Zacisnął palce na jego ramieniu, co Jake odczuł dosyć boleśnie.
-Ona cię nie kocha, Eric.-Powiedział z pełnym przekonaniem, patrząc mu prosto w oczy.
-Wiem.-Potwierdził, a w jego źrenicach pojawiły się niepokojące ogniki.-Ale to nie przeszkodziło jej w tym, żeby próbować się ze mną przespać.-Doskonale wiedział jak trafić w czuły punkt bruneta.
-A ty jesteś niby tak porządny, że odmówiłeś?-Wierzył Judy w to, że pomiędzy nimi do niczego nie doszło, ale za grosz nie ufał temu, że to właśnie Eric przerwał tę farsę.
-W przeciwieństwie do ciebie, ja potrafię utrzymać zapięty rozporek.-Spojrzał na niego wzrokiem pełnym pogardy.
-Co sugerujesz?-Żyła na szyi hakera zaczęła się niebezpiecznie napinać.
-Dobrze wiesz o czym mówię.-Ani na chwilę nie opuścił podbródka, dumnie patrząc w oczy bruneta i napawając się tym jak powoli traci nad sobą kontrolę.-Swoją drogą, Judy świetnie całuje.-Postanowił zadać ostateczny cios, który dałby mu niewątpliwą przewagę.
CZYTASZ
Duskwood: Afterstory
FanfictionTajemniczy haker zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Dziewczyna wierzy jednak, że pewnego dnia zapuka do jej drzwi. Jak długo będzie w stanie na niego czekać? Sprawy komplikują się, kiedy w jej życiu pojawia się ktoś inny. Kogo wybierze? A moż...