Uporczywy dzwonek do drzwi. Nie musiała nawet spoglądać przez wizjer, żeby wiedzieć kto to. Najprościej byłoby nie otwierać i spróbować uniknąć tej rozmowy, ale co by jej to dało poza większym czasem do namysłu? Nie miała nawet nad czym myśleć. Wszystko wydało jej się oczywiste. Nic nigdy nie było dla niej tak czarno-białe, jak sytuacja, z którą się zetknęła. Chwyciła za klamkę i pchnęła drzwi, chcąc mieć to wszystko jak najszybciej za sobą. Stanęła oko w oko z hakerem, od którego biły takie emocje, jakich nie była w stanie rozszyfrować.
-Zniknęłaś-oznajmił.-Szukałem cię po całym sądzie.
-Miałam ochotę się przewietrzyć.-Oparła się o framugę, tarasując mu przejście.
-Nie wpuścisz mnie?-Zatrzymał się w półkroku i spojrzał na nią jak otępiały.
-To będzie szybka rozmowa-odchrząknęła.-Ja wiem, Jake.-Mówiąc to, popatrzyła mu prosto w oczy.
Jego prawa powieka drgnęła jakby dostał czegoś w rodzaju tiku nerwowego. Kąciki ust machinalnie skierowały się do dołu, a tęczówki stały nagle stalowoszare i pozbawione jakiegokolwiek blasku. Judy wzdrygnęła się widząc taką odsłonę hakera, ale nie cofnęła się ani o krok. Trwała w tej samej pozycji, czekając aż wreszcie wydusi z siebie jakieś słowo.
-A więc wszystko słyszałaś.-Wypuścił powietrze przez nos.-Przeszło mi to przez myśl, kiedy zorientowałem się, że nigdzie cię nie ma.-Wsunął jedną dłoń do kieszeni.-Ja wiem jak to wszystko wygląda, ale to z pewnością nie jest moje dziecko.
-Skąd możesz to wiedzieć?-Nie rozumiała dlaczego jest święcie przekonany o tym, że nie zostanie ojcem.
-Ta dziewczyna sypia z kim popadnie. Nie zdziwiłbym sie, gdyby sama nie wiedziała kto ją zapłodnił-burknął.
-I właśnie w tym jest cały problem, Jake.-Spojrzała na niego z ogromną rezerwą.-Potraktowałeś ją jak najgorszą szmatę.-Chociaż bardzo się starała, nie potrafiła znaleźć łagodniejszego określenia.
-A jak niby miałem zareagować? Skakać z radości?-Rzucił z tak wyraźną ironią w głosie, że brunetka wyłapała ją jeszcze zanim jej umysł zdążył przetworzyć słowa, które wypowiedział.
-Potrafię zrozumieć twój gniew, naprawdę.-Zwiesiła głos.-Nie potrafię natomiast zrozumieć tego dlaczego jesteś takim dupkiem.
-Dupkiem?-Uśmiechnął się lekko.-Co jest większym świństwem? Wrabianie kogoś w dziecko, czy wkurzenie się na to, że ktoś cię wrabia?-Zadał jednocześnie banalne i niesamowicie trudne pytanie.
-Tu nie chodzi o to, czy Sophie cię wrabia czy nie.-Zaczęła spokojnie.-Sęk w tym, że nie okazałeś jej ani grama wsparcia. Nie zaoferowałeś żadnej pomocy. Być może nie jesteś ojcem tego dziecka, ale jaką masz pewność? Nie posiadasz żadnego dowodu na wykluczenie ojcostwa. Człowiek, który, jak do tej pory myślałam, kieruje się faktami, a nie domysłami.
-Mam niby czekać do jego narodzin? To chciałaś powiedzieć?-Pomasował się dłonią po karku, czując jak jego mięśnie stają się coraz bardziej napięte.
-A jak inaczej chcesz mieć stuprocentową pewność?-Gdy spojrzała w jego zagubione, przygnębione oczy, przez moment zrobiło jej się go żal, ale mimo wszystko uważała, że powinien ponieść odpowiedzialność za swoje czyny.
-Nie wiem, Judy.-Z bezradności usiadł na schodach.-Ale nie zamierzam dać się w to wciągnąć.-Przez moment wpatrywał się w bliżej nieokreślony punkt.
-Czy ty siebie słyszysz?-Skrzyżowała ręce na piersi.-Jeżeli wynik będzie pozytywny to nie masz wyjścia, rozumiesz? Będziesz musiał wziąć pełną odpowiedzialność za to dziecko.
CZYTASZ
Duskwood: Afterstory
FanfictionTajemniczy haker zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Dziewczyna wierzy jednak, że pewnego dnia zapuka do jej drzwi. Jak długo będzie w stanie na niego czekać? Sprawy komplikują się, kiedy w jej życiu pojawia się ktoś inny. Kogo wybierze? A moż...