Rano wstałam i tak jak zawsze uczesałam się i przebrałam. Wszystko robiłam jak najciszej, aby nie obudzić Lokiego który spał jak zabity. Boże jak on słodko śpi. Ogarnęłam się z tych dziwnych przemyśleń i poszłam do kuchni zrobić mu pyszne śniadanie do łóżka. Chciałam mu podziękować za to, że przy mnie został gdy miałam koszmar. Do tego jeszcze w pozycji jakiej spaliśmy. Na samą myśl spalam się rumieńcem, a wyobraźcie sobie jak wtedy wyglądałam. Zrobiłam szybkie śniadanie dla wszystkich. Dobija mnie już ta rutyna. No taka prawda od trzech dni robię cały czas to samo. Budzę się obok Lokiego, ogarniam się cicho aby go nie obudzić, idę do kuchni robić śniadanie dla wszystkich, później najczęściej czytam książki i potem znowu wieczór filmowy z czarnowłosym. I tak cały czas koło się zaplata co staję się już naprawdę nudne. Thora też nie ma od wiekopomnej chwili podniesienia przeze mnie młota. (Podobno poleciał do Asgardu zapytać czy to możliwe.) Przez to, że go nie ma, robię mniej jedzenia i krócej mi to zajmuje.
Westchnęłam i poszłam z tacką jedzenia do pokoju. Po wejściu zobaczyłam, że Loki już powoli się przebudzał. Z uśmiechem położyłam przed nim tace, a ten tylko uśmiechnął się w mają stronę kiwając głową.
- Chciałam tym śniadaniem podziękować za to, że mi pomogłeś gdy miałam koszmar.
- To nic wielkiego. Po za tym ładnie wyglądasz. Zielony ewidentnie ci pasuję.
- Dziękuję.- odpowiedziałam spuszczając głowę i się rumieniąc. Byłam ubrana w:
- Ładnie się rumienisz.- zaśmiał się biorąc dwoma palcami mój podbródek do góry. Spłonęłam jeszcze większym rumieńcem i chciałam ukryć jak kolwiek twarz ale no niestety była trzymana. Znowu się zaśmiał cicho puścił moją twarz i kontynuował jedzenie.- Dlaczego nie jesz?- spytał nagle po dziesięciu minutach ciszy. Zamarłam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Posłałam mu pytające spojrzenie.- Nie udawaj nie jestem ślepy widzę, że nic nie jesz. Pytanie, dlaczego?
Przełknęłam ślinę. I było narzekać na tą rutynę, w niej chociaż takich pytań nie zadawali. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. Westchnął głośno.
- Myślałem, że już to przerabialiśmy przy twoich wyjaśnieniach. Możesz mi zaufać nikomu nie powiem, po drugie to nie zdrowe, a po trzecie jestem bardzo spostrzegawczą osobą, nie tak jak ci durnie. Widzę jak tylko bawisz się jedzeniem podczas posiłków i były bardziej widoczne niż normalnie żebra, gdy byłaś w stroju kąpielowym. Po czwarte mówiłem ci, żebyś mi wszystko opowiedziała.
- Nie czuje głodu.- wyznałam ledwo słyszalnie. Posłał mi pytające spojrzenie, abym pewnie więcej mu wyjaśniła, o co chodzi.- Mam zaburzenia odżywiania dlatego nie czuję głodu. To przez macochę która cały czas mi wpajała, że jestem za gruba. Tak długo mi to wmawiała, że sama w to uwierzyłam. Wtedy na posiłkach w domu dostawałam coraz to mniejsze porcje i ogólnie mniej jedzenia. Tak to trwało, że czasami potrafiłam nie jeść przez pięć dni bo nie czułam głodu. Tutaj też go nie czuje przez co nie jem i spadam mocno na wadze. Ale jest tego plus jestem w miarę chuda.
- Teraz to ja cię przypilnuję z jedzeniem, obiecuję. - przyłożył rękę do serca składając obietnice. - Tak myślę, tobą nie mieli czasami się zajmować bohaterowie?
- Mieli, ale są zajęci szukaniem tej dziewczyny co was uratowała.
- Nadal jej szukają? To strata czasu i tak jej nie znajdą i tak.- prychnął zażenowany.
- Nawet nie wiem czy pamiętają o moim istnieniu. A tak wogule to co się stało z moim bratem po tamtej sytuacji?
- W twoim pokoju nie ma kamer więc bez dowodów nie moglibyśmy go o nic oskarżyć, więc...
- Więc...
- Został normalnie puszczony do domu bez żadnych konsekwencji i w świetle umowy którą podpisał Fury z twoim ojcem to może cię nadal odwiedzać raz w miesiącu.
- Jakiej znowu umowy i jakim prawem on może jeszcze do mnie przychodzić w "odwiedziny"!?
- Nie denerwuj się. Sami się o tym dowiedzieliśmy dzień po tamtym zdarzeniu.- mówił dalej spokojnie, chyba chcąc mnie tym uspokoić choć mu się to nie udawało.
Jak zawsze wychodzi bez winy. Zawsze! David zawsze był niewiniątkiem, któremu można było wszystko. Nawet teraz gdy mieszkam tymczasowo w siedzibie samych bohaterów którzy widzieli co się wydarzyło nie mogli nic mu zrobić. Zaczęłam panikować, a co jeśli będzie chciał to wykorzystać i przyjdzie tu w następny miesiąc. Nie wytrzymam tego. Trudniej było mi już złapać oddech, a łzy leciały niekontrolowanie po policzkach.
- Hej, spokojnie wszystko będzie dobrze. Obiecuję. Naprawdę nie masz co panikować.- mówił spokojnie podchodząc do mnie. Za to ja cofnęłam o tyle samo co on podchodził.
- Wyjdź stąd natychmiast! Chce zostać sama. - powiedziałam kiedy udało mi się złapać większy oddech. Pokiwał tylko ze zrozumieniem głową i wyszedł. Podbiegłam do drzwi zakluczając je. Poszłam do łazienki i zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż przedtem. Zdjęłam naszyjnik i zaczęłam się ciąć. Dzisiejszego dnia dużo krwi i łez poleciało. Nie wychodziłam już z pokoju, ani wogule z łazienki. Byłam osłabiona duża ilością utraconej krwi, więc przed omdleniem zaczarowałam pokój tak, żeby Loki nie mógł się teleportować. Założyłam naszyjnik i poddałam się już ciężkim opadającym powiekom.
^_________^^_________^^_________^^______^
808 słów
CZYTASZ
Przypadek nie sądzę |Loki | Avengers|
General FictionSabina pewnego dnia spotyka czarnoskórego mężczyznę w salonie rozmawiającego z jej ojcem. Każe jej zamieszkać na jakiś czas w Avengers Tower. Kogo spotka w wieży i jak poradzi sobie z uczuciem którego nigdy nie czuła. Jak zaakceptuje nowych przyjaci...