- Witam, witam. Miło cię widzieć w naszych skromnych progach Sabino Arter-Scoot.- mówił to z psychopatycznym i kpiącym uśmiechem.
- Jestem szefem Hydry Baron Von Strucker. Za chwilę damy ci ubranie do ćwiczeń. Wiemy, że nie lubisz spodni więc specjalnie dla ciebie będzie to sukienka. Treningi będziesz miała codziennie od rana do wieczora. Aż w końcu staniesz się naszym najlepszym żołnierzem, lepszym nawet od Zimowego. Zdobędziesz nam drogę po zwycięstwo z Avengersami.
- Nie dołączę do ciebie. Nie ma takiej opcji, nie chce walczyć z przyjaciółmi.
- Uwierz mi nawet nie będziesz pamiętać kim oni dla ciebie byli.
I wyszedł. Zastanawiałam się chwilę nad jego słowami i dotarło do mnie, że oni pewnie chcą mi wyprać pamięć jak Buckiemu. Po chwili drzwi się znowu otworzyły i jeden z żołnierzy rzucił mi ubranie.
Miałam swój strój który przywoływałam magia, ale ten też jest bardzo fajny. Myślę, że te rogi chyba sobie zachowam przy moim standardowym stroju, albo ten się stanie moim głównym strojem. Przebrałam się w ostatniej chwili bo znowu ktoś otworzył te pancerne drzwi.Okazało się, że to ten sam co dawał mi ubrania, a teraz ma mnie zaprowadzić na salę treningową aby zobaczyć co potrafię. Umiem dużo rzeczy, a oni przekonają się o tym na własnej skórze.
Jesteśmy już na miejscu które wygląda tak samo opskurnie jak mój "pokój". Farba ze ścian schodzi, kafelki na podłodze popękane. Zniszczony sprzęt do walki i ring w zasadniczo dobrym stanie ale osoby na nim walczące ani trochę.
Patrzyłam na to z obrzydzeniem omalo nie powstrzymałam odruchów wymiotnych. Żołnierz który mnie trzymał krzyknął coś do nich po rosyjsku. Zrozumiałam to bo umiem mówić w dużej ilości języków.
Zeszli, a agent wepchnął mnie tam. Omijałam jak tylko mogłam miejsca poplamione krwią, dopóki obok mnie ktoś się nie pojawił. Obróciłam się w jego stronę i zamarłam. Przede mną stał dwumetrowy koleś z bicami których nie powstydziłby się sam Thor. Miał krótko ścięte czarne włosy i długa bliznę od czoła do podbródka.
Zaczął na mnie biedz, a ja wciąż uważając na krew unikałam ciosów. Po dziesięciu minutach trochę mój przeciwnik się zmęczył zaczęłam atak. Byłam szybka i zwinna więc trudno mu było odeprzeć moje ataki, dodatkowo byłam od niego dużo mniejsza.
Moje ćwiczenia akrobatyki i baletu w bardzo dużym stopniu pomagała mi w unikaniu ciosów. W końcu jak już zmęczyłam mojego przeciwnika doszczętnie zrobiłam mocny cios i upadł na ziemię nie przytomny. Ten agent który mnie tu przyprowadził znowu chciał gdzieś iść więc szybko wyczarowałam sztylet i przystawiłam do gardła.
- Zaprowadź mnie do wyjścia.- powiedziałam mu do ucha stanowczym głosem.
- Nie ma takiej opcji.- wycharczał i walnął mnie łokciem w brzuch. Puściłam go przez to, a ten szybko zamachnął się nożem który miał w kaburze przy stroju.
Ominęłam jego cios i znowu zaatakowałam, ale tym razem już nie chciałam po dobroci i zaczęłam używać swoich mocy. Oczy zrobiły mi się zielone przez co mężczyzna stanął zszokowany, a ja to wykorzystując zaczęłam manipulować nim tak aby zaprowadził mnie do wyjścia.
Wyszliśmy z sali i zaczęłam zanim iść, ale życie mnie nie lubi i akurat musiał przechodzić obok Baron ze swoją eskortą. Jak zauważyli co się dzieje od razu zaczęli mnie atakować. Na początku walczyłam z nimi ręcznie, ale po pewnym czasie już nie dawałam rady bo było ich za dużo, więc zrobiłam największy błąd w moim życiu.
Wszystkich którzy ze mną walczyli podniosłam wiozką zielono-złoto energii. Moje oczy na powrót zrobiły się zielone, a wokół rąk była mgiełka mocy w tym samym kolorze. Rzuciłam nimi o ściany i żaden się już nie podniósł, w między czasie jakiś agent stanął za mną i wstrzyknął mi środek usypiający.
Na mnie jednak to nie zadziałało więc się obróciłam i strzeliłam go swoją mocą. Rozejrzałam się po korytarzu i zobaczyłam, że Strucker stoi pod ścianą z dumnym wyrazem twarzy, ale jednak można było dostrzec w jego oczach strach.
- Wiedziałem, że będziesz silniejsza niż twoja matka. Tylko szkoda, że uciekła.
- Co?- spytałam nie wierząc w jego ostatnie zdanie.- Przecież ty ją zabiłeś!
- Oj. Nie, nie, nie ja jej nie zabiłem. Faktycznie chciałem i już do niej strzeliłem, ale no zniknęła.
- Przecież słyszałam jak upada jej ciało.
- W takim razie wiedziałem gdzie wysłała ostatnią wiązkę mocy jak znikała. Do ciebie, abyś myślała, że nie żyje.
Zabolało mnie nagle mocno głowa i obraz z tamtego dnia pokazał mi się ponownie. Jednak w tym było co innego. Rozmowy były takie same ale jak Baron ma strzelić ta znika w złotym pyle i pojawia się przede mną. Kładzie mi rękę na czole, a jej oczy robią się złote.
Moja własna matka zmieniła mi wspomnienie, abym myślała że nieżyje. W oczach pojawiły mi się łzy i upadłam na kolana. Jakby moja matka wróciła ze mną do domu nie miałabym tam takiego piekła jak po jej "śmierci".
Ocknęłam się dopiero wtedy gdy któryś z żołnierzy zakłada mi jakieś kajdanki. Podnosi mnie, a ja nie zbyt jeszcze kontaktując po prostu idę tam gdzie mnie prowadzi.
Wchodzimy do pomieszczenia w którym jeszcze nie byłam i już miałam przeczucie, że nie chcę trafić tu drugi raz. Łańcuchy przykute do ściany oraz krzesło z pasami bezpieczeństwa to jedyne rzeczy które tutaj były. Hydrant przykuwa mnie do siedzenia i wychodzi.
Po chwili do pomieszczenia dumnym krokiem wchodzi mężczyzna i widać było, że ma jakieś wyższe stanowisko niż zwykły żołnierz. Podchodzi do mnie z uśmiechem godnym prawdziwego psychopaty. W sumie co się dziwić każdy kto jest w tym miejscu jest pełnoprawnym psycholem.
- Nie ładnie tak próbować uciekać wiesz o tym. Ale dzisiaj będzie łagodnie bo jesteś tutaj pierwszy dzień więc nie znasz jeszcze panujących tutaj zasad.
Po tym krótkim monologu wyjął nóż za paska, skalpele, jakieś inne przyrządy lekarskie i strzykawki z jakimś płynem.
- Co tu dzisiaj wybrać. Ciężki wybór, ale chyba wezmę to.- wziął jedną ze strzykawek i wbił mi ją w szyję.
Po sekundzie każdy mój mięsień wydawał się jakby palił mnie żywym ogniem. Bolało to strasznie i nawet nie wiem kiedy zaczęłam krzyczeć i zwijać się z bólu. Hydrant tylko odpiął pasy i napawał się widokiem płaczącej z bólu dziewczyny. Z tego wszystkiego po dłuższym czasie zemdlałam.
^_________^^_________^^_________^^_____^
1005 słów
CZYTASZ
Przypadek nie sądzę |Loki | Avengers|
General FictionSabina pewnego dnia spotyka czarnoskórego mężczyznę w salonie rozmawiającego z jej ojcem. Każe jej zamieszkać na jakiś czas w Avengers Tower. Kogo spotka w wieży i jak poradzi sobie z uczuciem którego nigdy nie czuła. Jak zaakceptuje nowych przyjaci...